Wytwórnia: Outside Music CD 011
Villstad; Nikita’s Dream; Neubauer Waltz; Mixus Delecto; Stilla Storm; Aghatea; Silento; Just Ignore It (Don’t Give Up); Tineketta
Muzycy: Leszek Możdżer, fortepian, instr. klawiszowe;
Lars Danielsson, kontrabas, bas elektryczny, wiolonczela; Zohar Fresco, instr.
perkusyjne, śpiew; orkiestra kameralna Holland Baroque; chór dziecięcy
Sopockiego Teatru Muzycznego Baabus Musicalic
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 12/2021
Na nowej płycie Tria Możdżer/Danielsson/Fresco znalazło się tak wiele pomysłów, rozwiązań, nawiązań, tropów i skojarzeń, że opisanie ich wszystkich w krótkiej recenzji wydaje się niemożliwe. Nie ma zresztą takiej potrzeby – każdy odbiorca powinien napisać sobie (w głowie) własną, najlepiej w domowym zaciszu (broń boże w samochodzie) i stopniowo ogarniać bogactwo muzyki. Zachęcając do takiego działania, powiem tylko, że płyta jest po prostu wybitna, a każda spędzona z nią chwila będzie inwestycją życia.
Podstawą wszystkich utworów jest solidna konstrukcja – zawsze uważałem, że absolwenci Akademii Muzycznych – a Możdżer i Danielsson należą do tego grona – mają szersze i bardziej całościowe podejście do formy niż ich koledzy po Wydziałach Jazzowych. Słychać to w tych utworach bardzo wyraźnie. Nie ma tu miejsca na przypadek (może poza nieco amorficzną Aghateą), wszystko zostało precyzyjnie „rozrysowane”, a znakomite aranże smyczków tylko to potwierdzają. Wyszły one spod ręki Leszka Możdżera, który właściwie spożytkował wcześniejsze doświadczenia z Holland Baroque. Dopracował każdy detal, nadał muzyce ostateczny kształt, w pełni wykorzystał unikatowe brzmienie zespołu specjalizującego się w muzyce dawnej.
Sola muzyków Tria stanowią wartość dodaną, lub jak kto woli, „produkt uboczny” tego, co zostało zapisane w nutach. Mają one co prawda improwizowany charakter, ale zostały tak mocno wpasowane w przebieg utworów, że stały się bardziej ornamentem niż typowo jazzową solówką. Świadczy o tym nie tylko ich zawartość dźwiękowa i pełna zgodność z harmonią „bazy”, ale też dynamika, która nie wystaje ponad poziom głównego wątku.
Album rozpoczyna Willstad Danielssona, utwór inspirowany prawdopodobnie szwedzkim folklorem, muzyka pełna przestrzeni, o misternie utkanej fakturze, kunsztownej harmonii i wzbogacona obszerną partią fortepianu. Dodatkowy napęd nadaje jej dynamiczna gra Fresco, który pod koniec wprowadza konnakol; odmiana tej techniki – nazwijmy ją konnako-rapem – pojawia się w Tineketta, finale płyty nagranym z udziałem chóru dziecięcego.
Nikita’s Dream Danielssona to utwór z pogranicza klasyki i muzyki filmowej. Mamy tu nostalgiczny temat, słychać nawiązania do baroku (krótkie solo skrzypiec) i romantyzmu.
Możdżer odpowiada koledze lekkim parawalczykiem na nieoczywiste „trzy” (Neubauer Waltz) i jest to odpowiedź godna mistrza – dawno nie słyszałem czegoś równie świeżego i zagranego tak cudownie selektywnym dźwiękiem. Potem jest jeszcze ciekawiej – Mixus Delecto to polifoniczna łamigłówka, utwór który sprawia wrażenie, jakby napisał go ktoś wyteleportowany z epoki Bacha do naszego pokręconego realu. Muzyka ta wyrasta z neoklasycyzmu. Jest w niej barokowa motoryka, przekora Strawińskiego i Prokofiewa oraz lekkość francuskiej Les Six; pewne tropy wiodą nawet do Zappy – po prostu majstersztyk.
W Stilla Storm Danielssona dominuje liryczny temat, obudowany partiami smyczków, a w górnych warstwach dźwiękowej atmosfery unoszą się eteryczne przebiegi fortepianu. Kompozycja ma znakomitą dramaturgię, nerw i potrafi chwycić za serce. Silento, jedyny utwór Zohara Fresco, nawiązuje pośrednio do wielkiej tradycji kontrapunktu – od Bacha do Hindemitha. Umiarkowane tempo, rozbudowane patie fortepianu (bliższe romantyzmowi) i dialogowanie pianisty ze smyczkami budzą skojarzenia z drugim ogniwem formy koncertu instrumentalnego.
I wreszcie nieśmiertelny Don’t Give Up. Tu w konwencji barokowej, z odrobiną etno i jazzu. Linia melodyczna oryginału została podana nie wprost, rozdysponowana na kilka instrumentów i ozdobiona krótkimi wstawkami fortepianu, kontrabasu, skrzypiec i organów – świetny pomysł na reaktywację tego pięknego songu plus doskonała robota aranżerska.
Album na pewno nie zostanie zignorowany, co kokieteryjnie próbuje sugerować jego tytuł, przeciwnie, zgodnie z oczekiwaniami twórców, zadziała na fanów jak magnes.
Autor: Bogdan Chmura