My Bells & Hot House (Bill Evans & Todd Dameron); Elsa (Earl Zindars); Syl-O-Gism; (Larry Gales, Mary Lou Williams); Shaw ’Nuff (Dizzy Gillespie, Charlie Parker); Blues for Gwen & My Bells (McCoy Tyner & Bill Evans)

Muzycy: Jakub Hajdun, fortepian; Janusz Mac­­kiewicz, kontrabas; Roman Ślefarski, perkusja


Kuba Hajdun Trio

Kuba Hajdun Trio

Jakub Hajdun to jeden z największych nowych talentów pianistycznych polskiego jazzu. Urodzony w 1991 roku syn legendarnego pianisty i kompozytora Janusza Hajduna jest absolwentem Akademii Muzycznej w Gdańsku, gdzie studiował w klasach Bogdana Czapiewskiego i Włodzimierza Nahornego. Kilkakrotnie brał udział w Warsztatach Jazzowych amerykańskiego guru bebopu Barry’ego Harrisa we Włoszech. Zdobywał nagrody indywidualne na XV Mezinárodní Hudební Festival – Česká Kamenice 2014 roku i na XX Ogólnopolskim Przeglądzie Młodych Zespołów Jazzowych i Bluesowych w Gdyni w roku 2017. Przez kilka lat był członkiem Big Bandu Jana Konopa, z którym grał na festiwalach jazzowych w Meer (Holandia), Českiej Kamenicy (Czechy), Sopocie i Sulęczynie. Od 2017 roku prowadzi własne trio, z którym występował m.in. na Międzynarodowym Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu (2017) i na Sopot Molo Jazz Festiwal (2019). Płyta „Jakub Hajdun Trio”, którą otrzymują prenumeratorzy JAZZ FORUM, jest jego debiutem fonograficznym.

Ojca Kuby, Janusza Hajduna (1935- 2008) wspomina saksofonista Przemek Dyakowski, zaś samego Kubę przedstawia członek jego tria, kontrabasista Janusz „Macek” Mackiewicz:


Janusz Hajdun, Janusz Mackiewicz, Janusz Muniak, Przemek Dyakowski

JANUSZ
Hajdun. Gdy słyszę to nazwisko, staje mi przed oczami postać Janusza, ojca Jakuba. Janusza poznałem na początku lat 50. Było to podczas moich wakacji w Gdyni, gdzie w kawiarni (przy ul. Świętojańskiej) nazywanej przez młodych ludzi „Pikolak” wieczorami zbierali się i grali muzycy, którzy nieco później tworzyli popularne zespoły big-beatowe. Wśród nich był Janusz, student Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Sopocie (dzisiejsza Akademia Muzyczna w Gdańsku). Cieszył się on wielkim szacunkiem, zwłaszcza że jako niesamowicie zdolny pianista został objęty programem przygotowania do nadchodzącego Konkursu Chopinowskiego.

Kilka lat później, kiedy już mieszkałem w Trój­mieście, często spotykaliśmy się w gdańskim Klubie Studentów „Żak”, gdzie Janusz występował w kabarecie „Cyrk Rodziny Afanasjeff”. Wtedy to na przykład powstała piosenka Niech no tylko zakwitną jabłonie, która szybko stała się wielkim szlagierem.

Janusz równocześnie pracował, a właściwie prawie mieszkał, w Radiu Gdańsk, gdzie nagrywał swoją muzykę do słuchowisk radiowych i filmów krótkometrażowych oraz piosenki dla Gdańskiego Studia Piosenki. Jako redaktor muzyczny czuwał też nad jakością nagrań występujących w radiu solistów i zespołów. Muszę tu też dodać, że nie przeszkadzało mu to jednak w pojawianiu się od czasu do czasu w sopockim SPATiFie, gdzie zwykle siadał przy pianinie i grał, zawsze otoczony licznymi słuchaczkami i słuchaczami. W uznaniu jego wieloletnich dokonań radiowych studio nagraniowe Radia Gdańsk nosi dzisiaj jego imię.

Ważną datą w jego karierze było zapewne przyznanie w 1983 roku „Tangu” w reżyserii Zbigniewa Rybczyńskiego Oscara dla najlepszego krótkometrażowego filmu animowanego. Muzyka, której autorem był Janusz, pełni w tym obrazie bardzo ważną rolę i niewątpliwie przyczyniła się do tego, że po raz pierwszy polski film animowany zdobył Oscara. Uroczystość wręczenia nagród, która miała miejsce oczywiście w Los Angeles, zakończyła się małym skandalikiem z udziałem reżysera, co – obok samego Oscara – przyniosło filmowi duży medialny rozgłos.

Nasze trio (Janusz Hajdun, Janusz Mackiewicz, Przemek Dyakowski), grywało na wielu ważnych imprezach w Polsce. Jedną z imprez, które dzisiaj wspominam najchętniej, był wernisaż wystawy fotografii Marka Karewicza w Krakowie, gdzie do tria gościnnie dołączył Janusz Muniak, który o grze lidera zawsze wyrażał się z najwyższym uznaniem i bardzo lubił z nim grać.

Przemek Dyakowski



Jakub Hajdun fot. Marcin Storma


KUBA
Kubę poznałem kilkanaście lat temu, kiedy jako szesnastolatek przyszedł do sopockiego Starego Roweru na warsztaty jazzowe, prowadzone przez Bronka Suchanka. Później miło go było widzieć, gdy przychodził czasem na jam sessions.

W roku 2017 wziął udział ze swoim triem w konkursie Młodych Zespołów Jazzowych i Bluesowych w Gdyni i pewnie by wygrał (całym sercem byłem za nim), ale miał silną konkurencję w postaci wspaniale grającej i bardzo utalentowanej Marty Wajdzik. Dostał wtedy wyróżnienie, a nagrodą była sesja nagraniowa w studiu Radia Gdańsk. Już wtedy Kuba dał się poznać jako błyskotliwy, mocno osadzony w klasycznym, mainstreamowym idiomie jazzu pianista.

Kiedy kończył studia na Akademii Mu­zycznej w Gdańsku, poprosił mnie, abym zagrał z nim na jego dyplomie. Było to dla mnie miłe wyróżnienie, bo przypomniały mi się czasy, kiedy w latach 80. jego tata, Janusz Hajdun, zapraszał mnie do udziału w sesjach nagraniowych muzyki, którą komponował do filmów animowanych.

Praca z Kubą, jak się okazało, to była sama przyjemność, zwłaszcza kiedy za perkusją zasiadał mój ulubiony bębniarz Roman Ślefarski. Program dyplomowy przygotowany był w formie suity, więc wyćwiczenie utworów to nie wszystko, trzeba było je jeszcze połączyć. To była bardzo twórcza część zadania, bowiem łączniki zawierały czasem elementy free jazzu i były bardzo spontaniczne. Cokolwiek bym w nich nie zagrał, Kuba dokładał takie dźwięki, że „wszystko grało i pasowało”. Niesamowite było to, że kiedy sekcja rytmiczna zagrała coś nie tak, jak Kuba zaplanował, to on niczego nie wymuszał, tylko zmieniał koncepcję na taką, która pasowała do naszego sposobu grania i jeszcze tworzył z tego nowe ciekawe formy. Dyplom został świetnie oceniony. Krąży opowieść, że Włodzimierz Nahorny stwierdził, że gdyby istniała wyższa ocena niż celująca, to Kuba by ją dostał.

Jesienią 2017 roku zagraliśmy ten program na 44. Międzynarodowym Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu. Potem mieliśmy jeszcze kilka koncertów, ale skupiliśmy się na nagraniach, bo przecież 10 godzin sesji nagraniowej w Radiu Gdańsk cały czas było niewykorzystane. Dziesięć godzin sesji nagraniowej to dużo i mało. Ustawienie brzmienia zajmuje trochę czasu. Potem nagrywanie, odsłuchiwanie i ponowne nagrywanie. Ta sesja była wyjątkowa. Pierwszego dnia ustawiliśmy sprzęt, brzmienie instrumentów i zagraliśmy program w całości. Był wieczór i byliśmy zmęczeni, więc postanowiliśmy się wyspać.

Następnego dnia byłem przekonany, że utwory z naszego programu nagramy osobno i połączymy je na miksie. Nic z tego. Po zagraniu dwóch kawałków Kuba zameldował, że on nie słyszy tych utworów osobno, tylko w całości jako jeden kawałek. Cóż było robić, zagraliśmy całość dwa razy, a na płycie znalazła się pierwsza wersja.

Było to ciekawe doświadczenie, ponieważ graliśmy jakby koncert, tylko że bez publiczności, więc maksymalną koncentrację trzeba było utrzymać przez ponad 40 minut. Kuba nie zgodził się na żadną manipulację przy nagraniu, więc na płycie jest dokładnie to, co zagraliśmy. I miał rację. Za każdym razem, kiedy słucham tego nagrania, czuję, że brzmi ono spójnie. Kiedy chcę wyłączyć po jakimś utworze, mam wrażenie, że wyłączam w połowie. Dziś mogę powiedzieć, że na tej sesji przygotowywaliśmy się na to, co miało nadejść, czyli czas pandemii. Obecnie naturalne stało się granie koncertu nie przed publicznością tylko przed kamerami.

I skoro nie ma zbyt wiele koncertów, to jest czas na pracę nad nowym programem. Pod koniec zeszłego roku Kuba przyszedł do mnie na próbę z nowymi utworami. Po ich przegraniu myślałem, że to mniej znane standardy, ale nie, to były jego kompozycje. Szok! Bardzo ciekawe melodie utrzymane w jego ulubionej stylistyce. Program ten zagraliśmy 28 grudnia 2020 roku na festiwalu „Pomorski Jazz” w Centrum Św. Jana w Gdańsku. Wiosną 2021, jak nic nie stanie na przeszkodzie, to wchodzimy do studia. Znowu ponad 40 minut koncentracji…

Kuba jest pianistą niezwykle wrażliwym, co czułe ucho uważnego słuchacza – a domyślam się, że takim słuchaczem niewątpliwie jest czytelnik JAZZ FORUM – z łatwością usłyszy na debiutanckiej płycie jego zespołu, Jakub Hajdun Trio.

Zgadzam się ze znanym amerykańskim perkusistą Erikiem Allenem, który mieszka w Gdyni i często grywa na trójmiejskich jam sessions; zdarza się, że razem z Kubą. Po wysłuchaniu wtedy jeszcze niezgranej płyty powiedział tylko: „Man, that’s New York!”.

Janusz „Macek” Mackiewicz


Autor: Przemek Dyakowski i Janusz „Macek” Mackiewicz

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm