Wytwórnia: Soliton SL 762-2
Zmowa miauczenia
Nie na
temat
Like Joe
Walc dla Arka M.
Septymoza mała
A Bit Like Thelonious
Muzycy: Maciej
Sikała, saksofon tenorowy i sopranowy; Robert Majewski, trąbka,
flugelhorn; Grzegorz Nagórski, puzon; Tomasz Klepczyński, klarnet basowy; Piotr
Wyleżoł, fortepian; Andrzej Święs, kontrabas; Sebastian Frankiewicz, perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2018
Koncerty małych składów jazzowych w klubach mają swój niepowtarzalny, intymny charakter, a przepływ energii między widownią a sceną jest wręcz namacalny. I choć tym razem na scenie Żaka (występ miał miejsce w ramach festiwalu Jazz Jantar) stanęło aż siedmiu muzyków, to owa intymna aura kameralnego, jazzowego spotkania z publicznością została zachowana. Zresztą – patrząc na samą listę nazwisk, jakie zasiliły Septet Sikały – byłem pewien, że tak będzie, zanim usłyszałem muzykę. Potem mogło być tylko lepiej.
Lider, postać zasłużona na naszej scenie (choć w obliczu imponującej wręcz aktywności takich nestorów polskiego jazzu jak Ptaszyn Wróblewski czy Namysłowski wciąż ten „młodszy”!), w czasie swojej kariery sprawdzał się w bardzo różnorodnych projektach. Grał na jazzowo zarówno Chopina, jak i Hendriksa. Nie bał się eksperymentów tak samo, jak teraz nie boi się powrócić do najzwyklejszego mainstreamu. Materiały promocyjne wydawcy donoszą, że Sikała mógłby być kimś w rodzaju wzorca z Sevres jazzowego saksofonisty. Ja bym raczej proponował pod Paryżem umieścić ten album jako wzorzec jazzowego koncertu: jest tu i zróżnicowany program, i rozbudowane partie solowe każdego z muzyków (kwitowane odpowiednią reakcją publiczności). A także (czy może: ponad wszystko) emanująca z każdego dźwięku fuzja dojrzałości i wykonawczej swobody.
To dzięki tej swobodzie otwierająca całość Zmowa miauczenia wciąga bez pamięci krótkimi solówkami i przygniata bigbandowym, potężnie brzmiącym tematem, a ostatni na płycie A Bit Like Thelonious (dokładniej to A Bit Like Straight, No Chaser) gorąco swinguje. Warto też zwrócić uwagę na Like Joe z doskonale rozegraną solówką klarnetu basowego – Tomasz Klepczyński wznosi się tutaj na wyżyny swoich możliwości. To samo mógłbym zresztą napisać w odniesieniu do pozostałej części sekcji dętej z liderem na czele – partie solowe są przemyślane, ciekawe i dalekie od sztampy. W nieco większy schematyzm popada Piotr Wyleżoł, ale jako część sekcji rytmicznej sprawdza się idealnie.
Żyjemy w czasach, gdy powiedziane zostało już niemal wszystko. Wciąż pojawiają się artyści, którzy – z lepszym bądź gorszym skutkiem – szukają nowego. Próbują odnaleźć w muzyce nowe wyrazy, nowe sformułowania czy nawet całkiem nowe języki. Tymczasem najnowszy album Macieja Sikały potwierdza, że czasami lepiej nie szukać, a znany od lat alfabet jest w zupełności wystarczający. Lektur jeszcze na długo nam nie zabraknie.
Autor: Michał Wilczyński