Wytwórnia: Milo Records MR 305
Salam
Tamina
Maanam
Tamara
Wschód
6/8
Ya Sou Rosie
Prawdziwe ja
Czadam
Smyrna
O-E-O
Muzycy: Milo Kurtis, klarnet, trombity, djembe, głos,
instr. perkusyjne; Misza Kinsner, saksofon barytonowy, sagaty; Bart
Smorągiewicz, saksofon altowy, tenorowy, barytonowy, flety; Bart Pałyga,
sarangi, tarhu, morin-huur, shah kaman, śpiew gardłowy i alikwotowy;
Mateusz Szemraj, oud, rubab, cymbały; Adeb Chamoun, darabuka, djembe, riq, daf,
głos
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2020
Ta płyta to rejestracja koncertu zespołu Milo Kurtisa, zasłużonego dla naszej kultury przedstawiciela greckiej diaspory w Polsce. Występ odbył się w sierpniu ub.r. w Studiu Koncertowym Trójki. Na scenie gościł barwny muzycznie, brzmieniowo i osobowościowo sekstet pod przewodnictwem odzianego w białą szatę lidera. A może należałoby raczej powiedzieć – szamana celebrującego jakiś tajemniczy i starożytny obrzęd. Obrzęd odwołujący się do wielu kultur i tradycji, ale przepojony jedną ideą, którą świetnie obrazują słowa Heraklita z Efezu „Ta panta rhei” (wszystko płynie) zamieszczone na wewnętrznej stronie okładki. Idea zmiany, jako centralnego elementu świata – w tym wypadku muzycznego – a także inna ważna cecha filozofii greckiego filozofa czyli jedność przeciwieństw realizowana jest tutaj w praktyce.
I rzeczywiście muzyczny strumień płynie z Trójkowej sceny – raz wartko, napędzany baterią perkusjonaliów, innym razem rozlewający się w szeroką rzekę brzmień instrumentów zarówno tych dla nas egzotycznych, jak sarangi, oud, tarhu, rubab, jak i swojskich saksofonów, fletów czy klarnetu.
Do tego mamy najpierwotniejszy i najważniejszy instrument – ludzki głos, tu często używany w postaci śpiewu gardłowego i alikwotowego, co wprost odsyła nas do szamańskich obrzędów. Nie ma na tej płycie słów bo, jak sam Kurtis twierdzi – nie używa żadnych tekstów, chce, żeby każdy człowiek niezależnie od miejsca na świecie uważał tę muzykę za swoją.
W tej muzycznej rzece płyną dźwięki z Bliskiego i Środkowego Wschodu, z Bałkanów, Indii, ale też znajdziemy tu jazzowe improwizacje i to nawet w duchu free. Swoją drogą saksofonowa awantura w utworze 6/8 połączona z etnicznymi perkusjonaliami może się nieco kojarzyć z niektórymi utworami Art Ensemble of Chicago i innymi emanacjami chicagowskiej sceny AACM. Również początek kolejnej kompozycji Ya Sou Rosie z kolorystycznymi, perkusyjnymi dźwiękami przywodzi na myśl „sun percussion” Dona Moye.
I chyba w tych jazzowych fragmentach najsilniej słychać tę jedność przeciwieństw Heraklita, to, że „wszyscyśmy z jednego szynela” i w tym wszystkim, co nas różni jesteśmy tak podobni i tak ludzcy.
Autor: Marek Romański