Wytwórnia: Agora Muzyka
Intro; Trudniej wierną być w sobotę; Cały świat; Walc szczęście; Wyrzeźbiłam Twoją twarz w powietrzu; Podaruj mi trochę słońca; Dla ciebie jestem sobą; Niepewność; Wschód słońca w stadninie koni; Por Favor; Jak to dziewczyna; Więc jak?; Wiązanka: Żyj kolorowo, Sprzedaj mnie wiatrowi, Wyszłam za mąż, zaraz wracam, Kolega Maj, Miłość jest jak niedziela; Powrotna bossa nova; Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał; W dzikie wino zaplątani; W słowach ślad tylko został
Muzycy: Ewa Bem, śpiew; Robert Majewski, trąbka, flugelhorn; Andrzej Jagodziński, fortepian; Adam Cegielski, kontrabas, Czesław Bartkowski, perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 10-11/2021
Ewa Bem wróciła na
scenę! Zapewne niewiele osób jest w stanie wyobrazić sobie to, co przeszła, jaki
musiała udźwignąć ciężar psychiczny, który zwalał z nóg, nie pozwalał normalnie
żyć, myśleć i czuć. I jaki trzeba było włożyć wysiłek w to, by w pewnym sensie
pokonać samą siebie, własną słabość. Jak powiedziała w jednym z wywiadów –
czekała na symboliczny znak od córki i go dostała. I to był sygnał do powrotu
na scenę. 31 lipca zaśpiewała na Ladies Jazz Festiwal w Gdyni, później m.in. na
Złotej Tarce i Top of The Top TVN-u, a obecnie kalendarz ma szczelnie
wypełniony koncertami, przyjęcia entuzjastyczne i – jak twierdzą osoby z jej
zawodowego otoczenia – jest w formie wyśmienitej i wciąż zwyżkującej!
Pamiętam Ewę z dawnych czasów, z końca lat 60., gdy kręciła
się po Stodole, znana wtedy głównie jako siostra swego starszego brata, Alka,
grającego na bębnach z grupą Pięciu. I los tak sprawił, że znaleźliśmy się w
jednym zespole, szalonym, zwariowanym, czymś w rodzaju bluesowo-swingowego
teatru muzycznego, czyli Grupie Bluesowej Stodoła.
Ewa już wtedy imponowała nieustępliwym charakterem,
zadziornością, inteligencją i pewnością siebie. I talentem swingowym!
Dysponując ograniczonymi możliwościami emisyjnymi (czego zresztą nigdy nie
kryła), potrafiła w dwójnasób nadrobić to wrodzonym timingiem i temperamentem
scenicznym. Po pierwszych nagrodach rozpoczęła się przygoda z innymi zespołami,
wśród których dla mnie osobiście najważniejszym był Bemibek z genialną piosenką
Zbyszka Namysłowskiego Sprzedaj mnie
wiatrowi, która chyba właśnie wtedy dodała Ewie skrzydeł.
A potem już pełne zawodowstwo – płyty, nagrania, koncerty i
coraz silniejsza pozycja na polskim rynku pop w jego segmencie jazzującym,
gdzie Ewa praktycznie nie miała konkurencji, tym bardziej że pisali dla niej
prawdziwi mistrzowie. Zapewne każdy z nas ma kilka swoich ulubionych utworów z
jej repertuaru. Dla mnie obok wspomnianego tytułu Namysłowskiego będą to m.in. Wyszłam za mąż zaraz wracam, Miłość jest jak niedziela (Karolak,
Czubaszek) i Moje serce to jest muzyk (Mikuła,
Młynarski), ale przecież było ich znacznie, znacznie więcej i z perspektywy lat
układają się w piękną kolekcję utworów, które pretendują do miana polskich
standardów.
I ten wątek dominował zapewne podczas koncertu, który odbył
się 7 marca 2015 roku w Polskim Radiu Wrocław i którego zapis ukazuje się
właśnie na płycie. Mamy tu evergreeny Skaldów, Marka Grechuty, piosenki z
repertuaru grup Bemibek i BemiBem, Kabaretu Starszych Panów, wiązankę utworów
Ptaszyna, Namysłowskiego i Karolaka, a nawet zgrabne aranżacyjnie połączenie Walca neapolitańskiego Antonio Lauro i Take Five Paula Desmonda (Walc Szczęście). W sumie połączenie
rzeczy starszych z nowszymi, których wspólnym mianownikiem pozostaje
niezmiennie interpretacja Ewy. W zasadzie przez lata niewiele się tu zmieniło,
choć jest w swej roli niekwestionowanej gwiazdy bardziej rozluźniona,
zdystansowana wobec przebojów sprzed lat, co pozwala na bezpretensjonalne
igraszki intonacyjne i ornamenty, jakich nie znajdziemy w pierwowzorach. Zresztą,
co tu rozwodzić się nad szczegółami, jest po prostu świetna!
W partii instrumentalnej niezawodny Andrzej Jagodziński
(również jako główny aranżer), Robert Majewski, Adam Cegielski i Czesław
Bartkowski. Ten skład zapewnia stuprocentowy komfort solistce, co więcej –
pozwala snuć kolejne plany rozszerzenia repertuaru. Myślę, że warto podkreślić
również to, że Ewa Bem konsekwentnie śpiewa po polsku (choć to nie jest reguła
dotycząca jej repertuaru z przeszłości) i ta interpretacja absolutnie zaprzecza
głoszonym jeszcze tu i ówdzie tezom, że w tym gatunku muzyki powinno się
śpiewać wyłącznie po angielsku. Zresztą w wypadku niektórych tekstów Marii
Czubaszek, Wojciecha Młynarskiego, Jeremiego Przybory czy Jana Kantego
Pawluśkiewicza to wydaje się po prostu niemożliwe.
Płyta wydana przez Agorę będzie miała swą premierę 12 listopada. Ewo! Jak dobrze, że wróciłaś!
Tomasz Szachowski