Wytwórnia: Sony/BMG 8869729513

Magic Land

Igor Butman

  • Ocena - 4.5

Bu-ra-ti-no; Amazing Far; Friends Song; Water Skis; Song of Little Lion and Turtle; Lullaby of Mommy Bear; Summer Song; Golden Sun Ray; Chunga-changa; Lullaby
Muzycy: Igor Butman, saksofon tenorowy i sopranowy; Randy Brecker, trąbka; Stefon Harris, wibrafon; Chick Corea, fortepian; John Patitucci, bas; Jack DeJohnette, perkusja

Przyznaję ze skruchą, że dotychczasowe dokonania saksofonisty Igora Butmana były mi mało znane. Owszem kojarzyłem jego osobę z big bandem Olega Lundstrema i wiedziałem, że ma renomę wybitnego solisty w ZSRR. Tym niemniej jego umiejętności i muzykalność pozostawały dotąd dla mnie tajemnicą. I oto ta niewiedza zemściła się. Mianowicie poczułem się ignorantem w temacie: wielcy tenorzyści jazzowi we współczesnej muzyce improwizowanej. Teraz dopiero dowiedziałem się, że ten urodzony w 1961 roku twórca ma bogatą i uhonorowaną już biografię artystyczną. A niedawno, w 2007 roku, nagrał recenzowaną tutaj płytę i to z takimi mistrzami, jak Randy Brecker, Chick Corea, John Patitucci, Stefon Harris i Jack DeJohnette (który jest także jej producentem).

Dlaczego zatem nie przyznałem tej świetnej propozycji najwyższej noty? Przyznaję, iż mógłbym to z czystym sumieniem uczynić, gdy-bym oceniał tylko ideę projektu i jakość jego realizacji. Jednakże znacznie wcześniej przyjąłem zasadę, że wspomniane wartości muszą być poparte jeszcze pewnymi, szczególnymi uwarunkowaniami, które powodują, że w odbiorze pojawiają się ogromne emocje. Ich najczęściej nie można zdefiniować racjonalnie, ale one są i wyraźnie się je odczuwa. Nie chcę sugerować, że magia metafizycznego przesłania nie znajduje się na „Magic Land”. Ona tam jest, ale jednak bardziej w postaci aury towarzyszącej spotkaniu wybitnych improwizatorów, niż w drążeniu przez nich muzycznej materii. Tak to już bywa w sztukach akustycznych, że czasami nadzwyczajna ekspresja się pojawia, a przeważnie nie.

Omawiany album jest swego rodzaju perełką i to zarówno pod względem samego zamysłu twórczego (podstawowymi melodiami zamieszczonych na nim utworów są tematy z filmów, głównie rysunkowych), jak i jego realizacji (niezależnie od wizerunku oryginalnych źródeł, ich formy przybrały tu kształty standardów jazzowych). Wszyscy artyści interpretują i rozwijają wspomniane przebiegi z zachwycającą maestrią. Trudno tu nawet wyróżniać kogokolwiek z nich, a komentować ich narracyjne rozwiązania trzeba by jedynie przy pomocy mnożenia pozytywnych przymiotników.

Tym niemniej, należy wspomnieć tu o grze Butmana, który operując solidną i bogatą w alikwoty barwą swego instrumentu, tworzy w pełni przekonujące opowieści. Jest w nich zawsze sobą, ale też podkreśla często, iż inspiracją do osiągnięcia własnego stylu były m.in. dokonania takich gigantów jazzu, jak Coltrane, Rollins i Grossman. Spośród 10 nagranych kompozycji (kolejno w stylu calypso, jazzowej ballady, quasi funku nowoorleańskiego, żartobliwie przetworzonego idiomu monkowsko-coreańskiego, calypso o jazzrockowym zacięciu, ballady w rytmie utrzymanym w tzw. pół-walkingu, calypso w pulsacji quasi bossa novy wraz z bebopowymi rozwiązaniami, calypso skojarzonym z alegorią funky, samby i mutacji afrykańsko-coltrane’owskiej).

Najbardziej mnie zauroczyła ostatnia o tytule Lullaby. Kiedy jej słuchałem, pytałem się siebie, czy mój werdykt związany z ilością gwiazdek był jednak na pewno sprawiedliwy.

Autor: Piotr Kałużny

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm