Wytwórnia: Polskie Radio/Empik 60313898

Moments

Filip Wojciechowski

  • Ocena - 4.5

I Remember; One for Dotti; Seven Days Only; Little Giant (Giant Steps); Polish Chant; Open Take
Muzycy: Michał Wróblewski, fortepian; Michał Jaros, kontrabas; Michał Bryndal, perkusja
Nagrano 10 maja 2010 roku w Studiu Tokarnia.


Dziś, w epoce przetwarzanych dźwięków, wydawać się może niemożliwe wymyślenie czegoś nowego w bardzo tradycyjnym składzie instrumentalnym. Brzmienie tria fortepianowego jest chyba najbardziej popularnym brzmieniem w muzyce jazzowej; pamiętajmy, że spotykamy je także w niemal każdym większym zespole jako sekcję rytmiczną. A już nagrać triową płytę złożoną z kilku utworów, z których każdy będzie rozpoznawalny, a zespół będzie miał swoje brzmienie – to wydaje się zupełnie niemożliwe.

A jednak taka sztuka udała się trzem młodym muzykom z Tria Michała Wróblewskiego. Poznali się zapewne na Wydziale Jazzu w Katowicach, bowiem wszyscy ukończyli tę uczelnię. W zeszłym roku zdobyli pierwszą nagrodę na festiwalu Jazz Juniors w Krakowie.

Tytułowy I Remember, który płytę otwiera, zaczyna się niewinnie, powtarzaniem akordów nawet trochę usypia słuchacza, by za chwilę zaskoczyć szybkim figurowanym basem granym w kółko. Jest coś fascynującego w tym obsesyjnym powtarzaniu!

Następna kompozycja, także lidera, One for Dotti, jest już potoczysta, płynie łagodnie i śpiewnie. We wszystkich utworach perkusja jest bardzo stonowana. Wynika to z poziomu jej nagrania, delikatnego wykonania i przede wszystkim koncepcji brzmieniowej. Bębny nawet w solówce na koniec One for Dotti nie są zbyt potężne. Bardzo to mi się podoba! Także każdy następny utwór czymś się wyróżnia. Choć fortepian pełni główną rolę melodyczną, to trzeba wspomnieć też o kilku dobrych solówkach kontrabasu. Kompozycja Michała Jarosa Seven Days Only, choć to utwór spokojny i romantyczny, przykuwa uwagę swoistą nieregularnością frazy, co czyni go zupełnie niesztampowym.

Bardzo dynamiczna, oryginalna wersja standardu uchodzącego za jeden z najtrudniejszych, Giant Steps Johna Coltrane’a, to postawienie poprzeczki od razu bardzo wysoko. To jak anons i informacja: jesteśmy niezwykle sprawni technicznie, a i coś własnego mamy do powiedzenia.

Polish Chant jest także oryginalny, choć początkowo wydać się może ascetyczny i stanowi zdecydowany kontrast do żywiołowego Little Giant (taką alternatywną nazwę dał Michał Wróblewski swojej przeróbce Coltrane’a). „Falowa narracja” prowadzona jakby na wzór chorału, po kilka, kilkanaście ogrywanych akordów. Harmonia oparta na pochodach pustych kwint, i przez to jakby archaiczna, staje się bardzo wyrafinowana, gdy dochodzi do tego improwizacja.

Doskonały jest też finałowy utwór powstały jako wspólna improwizacja i zatytułowany Open Take. To zupełnie inny rodzaj „free”, niż ten, do którego przyzwyczaiły nas zespoły nie mające większych kwalifikacji, ale epatujące „nowoczesnością”. Ten utwór jest doskonały, momentami liryczny, czasem drapieżny, bardzo zmienny. To rodzaj improwizacji, w której wyraźnie słychać i oryginalne skale i nietradycyjne, ale wysmakowane harmonie. Takiego free mógłbym słuchać przez cały czas.

Dawno już nie słyszałem tak dobrej polskiej płyty!

Autor: Ryszard Borowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm