Wytwórnia: Metal Mind MMP 0788
Intro (Landing)
13
New-Ol
…
Apo
Salseson
Victoria
The Middle of Nothing
Bachllada
Trip + Outro
Muzycy: Robert Szewczuga, gitara basowa, Moog;
Michał Rorat, instr. klawiszowe; Paweł Dobrowolski, perkusja, instr.
perkusyjne; gościnnie: Apostolis Anthimos, gitara; Krzysztof Maciejowski,
skrzypce; Ghostman, Jarosław Krużołek, śpiew; Dawid Broszczakowski, instr.
klawiszowe
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 3/2018
Trio Roberta Szewczugi istnieje od 2011 roku, choć sam lider na scenie obecny jest o wiele dłużej, sprawdzając się jako muzyk sesyjny i regularny członek tak różnych projektów jak Apostolis Anthimos Trio i Golec uOrkiestra (czy ktoś jeszcze pamięta braci Golców w Alchemiku?). „Moonrise” to jego solowy debiut. Debiut… na miękko.
Robert prezentuje się jako basista pełen pomysłów na delikatne, stonowane utwory z wpadającymi w ucho (choć nie zawsze zostającymi na długo ze słuchaczem) tematami. Uniknął jednocześnie przekleństwa wielu płyt solowych, które po brzegi wypchane są solowymi popisami lidera – podchodzi do sprawy oszczędnie, dawkując partie basu i pojawiając się z nimi tam, gdzie jest to uzasadnione i potrzebne. Co więcej – przyjmując uładzoną, zahaczającą wręcz o smooth-jazz konwencję – nie ujawnia nawet połowy swoich umiejętności i muzycznej wyobraźni, jaką słychać w innych projektach z jego udziałem.
Podobną powściągliwość prezentują zresztą na „Moonrise” pozostali członkowie tria. Jedynie Pawłowi Dobrowolskiemu zdarza się nieco mocniej zaznaczyć swoją obecność w niektórych utworach. Docenić trzeba dobór gości – Apostolis Anthimos w „Apo” idealnie wpasował się w stylistykę której sam przecież nie hołduje, a Ghostman w finałowym „Trip” wynosi album w zupełnie inny, światowy wymiar. Ciekawe są też agresywne, sprzeczne nieco z dalszym ciągiem płyty, skrzypcowe interwencje Krzysztofa Maciejowskiego w otwierającej całość introdukcji. Album chwilami wydaje się także zbyt długi i motywy poszczególnych utworów po pewnym czasie zlewają się w jedną magmę.
Lata świetlne temu Laboratorium nagrało utwór Flamenco na miękko. I choć na płycie Roberta Szewczugi flamenco nie uświadczymy (ale jest Salseson!), to druga część tytułu pasuje jak ulał. To jazz nawet bardziej niż smooth, idealny na długie letnie noce z tytułowym księżycem na niebie, na czas spokoju i swobody. I na sjesty wszelakie – także te radiowe.
Autor: Michał Wilczyński