Wytwórnia: Intakt CD 269 (dystrybucja For Tune)

Musical Monsters 1-4

Muzycy: Don Cherry, trąbka; John Tchicai, sak­so­fon altowy, głos; Irene Schweizer, fortepian; Leon Francioli, kontrabas; Pierre Favre, perkusja

Nagrano 30 sierpnia 1980 r. podczas festiwalu w Willisau w Szwajcarii.

Recenzję opublikowano w numerze 9/2016 Jazz Forum.


Musical Monsters

Don Cherry John Tchicai Irene Schweizer Leon Francioli Pierre Favre

  • Ocena - 5

To jeden z zapomnianych dokumentów europejskiej muzyki improwizowanej, perła odnaleziona w archiwach Niklausa Troxlera – szwajcarskiego grafika i założyciela słynnego festiwalu w Willisau. Dziś możemy przeżywać tę muzykę w domowym zaciszu – po 36 latach od tego wspaniałego koncertu.

Trudno opisać słowami to, co działo się wówczas na scenie. Wszystko musiało sprzyjać artystom, bo z ich instrumentów leciały skry, a muzyczna intuicja prowadziła ich bezbłędnie przez wszystkie Scylle i Charybdy improwizacji. Inna sprawa, że spotkali się mistrzowie nad mistrzami – legendarny trębacz kwartetu Ornette’a Colemana Don Cherry, znakomity saksofonista, ozdoba „Ascension” Trane’a, pół-Duńczyk, pół-Kongijczyk John Tchicai oraz fantastycznie zgrane szwajcarskie trio pianistki Irene Schweizer, którego mocnym punktem był wszechstronny perkusista Pierre Favre.

Don Cherry to oczywiście gwiazda tej grupy, gość zza Oceanu pięknie gra swoim ostrym, chrapliwym brzmieniem, jego frazy – jakkolwiek by nie były postrzępione i odległe od harmonii wyznaczanej przez pianistkę – zawsze niosą w sobie podszytą bluesem melodię. Szwajcarzy wychodzą ze skóry, żeby nieustannie inspirować akcję muzyczną. Potoki dźwięków fortepianu otaczają partie dęciaków, a kiedy trzeba rozlewają się w szeroką rzekę atonalnej improwizacji. Sekcja rytmiczna czujnie reaguje na wszystkie impulsy płynące od melodyków, gra z werwą, ale czasem zostawia fortepian, czy dęciaki samotnie – by w pełni wybrzmiał każdy ich dźwięk.

Największym bohaterem tego koncertu jest dla mnie jednak Tchicai – to jego alt słychać tu najczęściej, jego improwizacje oszałamiają elokwencją i szerokim wachlarzem efektów brzmieniowych. To wreszcie jego „plemienne” okrzyki i zaśpiewy tworzą atmosferę jakiegoś szamańskiego rytuału, który wówczas, w tym małym szwajcarskim miasteczku, musiał mieć miejsce.

Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm