Wytwórnia: PMJ 001

My World, My Dreams, My Music

Krzysztof Barcik and Friends

  • Ocena - 3

A House in Clouds; Alien Planet; Sound of Miami; Flee to East; My Dreams; Reflection; Royal Palace; Sin City; Savage Success; State of Emergency; Twilight State; Wilderness
Muzycy: Krzyszfof Barcik, gitary; Zbigniew Jakubek, instr. klawiszowe; Wiesław Wysocki, saksofon; Wojtek Mrożek, klarnet; Darek Ziołek, gitara basowa; Paweł Twardoch, Mariusz Mocarski, perkusja

Ta płyta ma swoje własne brzmienie! Oczywiście przyczyniają się do tego różne gitary. Bardzo wysoka pozycja, jaką ma w środowisku jazzowym Krzysztof Barcik, nie przekłada się wprost na ilość jego autorskich płyt (choć jest autorem już siedmiu takich albumów). Gitarzysta bierze udział w cudzych projektach, sam często pozostając w cieniu innych bandleaderów. Ale na szczęście ma jeszcze energię, by od czasu do czasu nagrywać własne płyty. Choć zaprosił do swojego ostatniego projektu wielu świetnych muzyków, którym dał szansę zabłysnąć, to jest to rzeczywiście płyta całkowicie autorska.

Krzysztofa Barcika można tu podziwiać nie tylko jako znakomitego instrumentalistę, ale także jako kompozytora (jest autorem czternastu utworów) oraz aranżera, bowiem sam wszystko opracował i miał bardzo duży wpływ na sposób nagrania. A w tym rodzaju muzyki, który preferuje, praca studyjna ma ogromne znaczenie. Znajdujemy tu utwory nagrane przy pomocy nakładek; są takie, w których Krzysztof gra sam ze sobą. Tak jest np. w Limited Time, w którym najlepiej możemy doznać piękna szlachetnego, zarazem bardzo „gitarowego” brzmienia, jakie może dać użycie rozmaitych instrumentów z tej grupy.

Płyty dobrze się słucha, ponieważ naprzemiennie umieszczone zostały utwory o różnym charakterze i estetyce. Wiele z nich wyraźnie odwołuje się do stylistyki spopularyzowanej i znanej nam z nagrań głośnych amerykańskich gwiazd. Są tu utwory kojarzące się z muzyką Sanborna, czy Bensona (A House in Clouds, Savage Success), Metheny’ego (African Summer, State of Emergency), ale też są dwa utwory nawiązujące do skal i brzmień muzyki Wschodu (barwa sitaru, użycie darabuki i klarnetu grającego jak hinduski obój), jest lekki muzyczny dowcip (nie trwa nawet dwóch minut) naśladujący styl i brzmienie big bandu Billa Chase’a.

Album rozpoczyna delikatnie brzmiący Wilderness, a gdy wydaje nam się, że wiemy, o czym będzie dalsza opowieść, autor zaskakuje nas, i drugi utwór jest już zupełnie inny. „Elektryczny”, z prostym, wyrazistym tematem, z ostrą perkusją i gitarową solówką brzmiącą jakby grał sam Scofield. W dalszych utworach podziwiać można znakomicie użyty gitarowy syntezator (Barcik jest w tym mistrzem!). Zestawienie tej barwy ze specyficznym graniem Zbigniewa Jakubka na fortepianie i szybkim pulsem perkusji bardzo mocno kojarzy się z utworami Pata Metheny’ego.

Tak często przywoływane tu znane nazwiska mają tylko ułatwić opis rodzaju muzyki, bo jednak wszystko to oryginalne kompozycje Barcika, a porównania świadczyć mogą o poziomie jego produkcji. Oczywiście nie wszyscy muszą cenić częste stosowanie jazz-rockowej konwencji polegającej m.in. na umiejętności powtarzania jednego motywu i robienia z tego całego utworu, ale właśnie to jest tu stylowe. Nie należy także tej muzyki zamykać w formule „smooth jazz”, choć dla wielbicieli gatunku jest to z pewnością smaczny kąsek.

Płytę kończy piosenka napisana i zaśpiewana przez Anetę Barcik. Ten utwór został bardzo interesująco zaaranżowany przez autora płyty i stanowi ładne podsumowanie całości.

Autor: Ryszard Borowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm