Wytwórnia: Whirlwind Recordings WRA4725 (dystrybucja Agora)
Roma
Grochów
PUNK-t Gdańsk
Polka
Paris
Berlin
London (intro)
London (part 1)
London (part 2)
Sunday
Bangkok
Kraków
Theme de Yoyo
Muzycy: Wojtek
Mazolewski, kontrabas; Joanna Duda, fortepian; Marek Pospieszalski, saksofon
tenorowy; Oskar Török, trąbka; Qba Janicki, perkusja; Michał Bryndal, perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 4-5/2019
1. „Polka” AD 2018 nie jest tą samą płytą, co recenzowana na tych łamach
„Polka” AD 2014, i nie tylko dlatego, że wydawnictwa różnią się
repertuarem i mają inną okładkę. Owa światowa edycja luksusowa to album
opromieniony sławą jednego z zaledwie pięciu w minionym roku
pięciogwiazdkowych arcydzieł światowego jazzu wg magazynu „Down Beat”. To
album, dzięki któremu miłośnicy jazzu za granicą dowiedzieli się, jaką potęgą
jest Polish Jazz. I że na czele tej potęgi stoi skromny, choć mocno
wydziarany, chłopak z Gdańska.
2. Płytę (której polskie wydanie ozdobił portret młodej Małgorzaty Braunek) i jej autora pokochały dziesiątki tysięcy, nomen omen, Polek, a i sporą część męskiej populacji naszego kraju urzekła jego historia. Dlaczego to właśnie jemu się udało, a nie dowolnie wskazanemu palcem innemu polskiemu jazzmanowi z pokolenia 30+, a nawet 40+, wśród których roi się od biedujących wirtuozów?
3. Po pierwsze: Mazolewski może i jest przeciętnym kontrabasistą i jeszcze bardziej przeciętnym kompozytorem, jest za to wybitnym, by tak rzec, liderem projektu. Z kapitalną intuicją dobiera sobie ludzi do zespołów i obficie czerpie z ich kreatywności (odwieczne pytanie: czy dobry lider musi być dobrym instrumentalistą? Ba, czy w ogóle musi być dobrym muzykiem?). Po drugie, ważniejsze: szef WMQ traktuje jazz jako formę lifestyle’u, a nie jako gatunek muzyczny, żyje i tworzy z rozmachem, dobrze się przy tym bawiąc. To już nie jest opowieść o jazzie. To już jest opowieść o tym, jak się jazz sprzedaje.
4. Muzyki z „Polki” (z edycji oryginalnej i najnowszej) słucha się oczami – w swojej istocie to nie jest dzieło jazzowe, a raczej soundtrack do wszechobecnej, medialnej galerii fenomenalnie wystylizowanego Mazolewskiego. Trochę się dziwię kolegom z „Down Beat”, że dali się na to nabrać, a trochę ich rozumiem: image to podstawa i niewielu muzyków z Europy jest dobrych w te klocki. Ale skoro już Amerykanie posłuchali i postawili tę płytę w rzędzie arcydzieł obok płyt takich muzyków jak Ambrose Akinmusire, Kenny Barron, Stacey Kent i Steve Tibbetts, to cóż takiego tam usłyszeli? Jakież tchnienia geniuszu wychwycili?
5. Serio pytam. Bo ja, mówiąc szczerze, słyszę – ni mniej, ni więcej – solidnie grający, akustyczny kwintet, w którego muzyce, owszem, zdarzają się liczne fragmenty przykuwające uwagę (transowy Berlin, przywołujący ducha disco Sunday, wywiedziony z punkrockowego prymitywizmu PUNK-t Gdańsk, zainfekowany free jazzem Theme de Yoyo, urocza piosenka bez słów Paris, sympatyczna ballada Bangkok), ale głównie mam(y) tu do czynienia z zachowawczym, pozbawionym wyrazistości „jazzem dla każdego”. Zamiast zapadających w pamięć tematów i zaskakujących improwizacji (uwaga: powyższe nie dotyczy partii saksofonisty Marka Pospieszalskiego) – jest głównie „robienie klimatu”; zamiast odważnej gry z tradycją – jest namolne udowadnianie, że „jazz fajny jest”. No, wiadomo, że jest, a poza tym?
6. A poza tym: patrz punkt 1.
Autor: Adam Domagała