Wytwórnia: ECM 2211

Re: ECM

Ricardo Villalobos/Max Loderbauer

  • Ocena - 3.5

CD 1 – Reblop; Recat; Resvete; Retimeless; Reemergence; Reblazhenstva; Reannounce; Recurrence; Requote
CD 2 – Replob; Reshadub; Rebird; Retikhiy; Rekondakion; Rensenada; Resole Redetach
Muzycy: Ricardo Villalobos, Max Loderbauer, electronics

Kolejna na przestrzeni ostatnich miesięcy płyta – po znakomitych produkcjach tria Moritza Von Oswalda i kwartetu Vladislava Delaya – łącząca świat awangardy techno i improwizacji. Jeden z autorów „Re:ECM”, Max Loderbauer jest zresztą członkiem wspomnianego projektu Von Oswalda. O ile jednak tamte realizacje zawierały w pełni autorskie dźwięki, tu mamy do czynienia ze studyjnym przetworzeniem zastanego materiału. I to materiału o kapitalnym dla jazzu znaczeniu – na warsztat wzięte zostały archiwa ECM. Znamienny jest też fakt, że album firmuje ta właśnie wytwórnia. Stanowi on jednoznaczny wyraz legitymizacji tego typu eksperymentów w obrębie jednej z najważniejszych, najbardziej wpływowych instytucji jazzu ostatnich 4 dekad (choć, dla ścisłości, dodać trzeba, że w katalogu firmy Manfreda Eichera znaleźć można także bliskie muzyce świata, jak i reprezentujące klasykę czy muzykę współczesną pozycje).

Mieliśmy już do czynienia z wydawnictwami będącymi studyjnie przetworzonymi kolażami na bazie katalogu Blue Note, których rezultatem był rozrywkowy, jazzujący breakbeat. Tu sytuacja jest zgoła odmienna. Działania Villalobosa (jednego z największych dziś wizjonerów minimal techno, cieszącego się ogromną estymą producenta i didżeja) oraz Loderbauera (szanowanej na elektronicznej scenie, choć pozostającej na drugim planie postaci) owocują muzyką w przeważającej części ciemną, oszczędną, skupioną, a zarazem abstrakcyjną. Panowie samplują m.in.: Christiana Wallumroda, Miroslava Vitousa, Alexandra Knaifela, Louisa Sclavisa, Johna Abercrombie’ego, Bennie’ego Maupina, Arvo Pärta, Wolferta Brederode’a, Paula Gigera, Enrico Ravę, czy Stefano Bollaniego.

Ostateczny efekt zwykle zupełnie zatraca związek ze źródłem. Dostajemy co prawda pejzaże oparte na przetrawionych cyfrowo pasażach i poszatkowanych, wsamplowanych rytmach, a czasem ledwie szmerze perkusji, mogące wywoływać skojarzenia z cyberjazzowymi poszukiwaniami Jana Jelinka czy Andrew Peklera. Generalnie jednak niewiele pozostało tu jazzu. Wypełniająca ten dwupłytowy album muzyka brzmi raczej niczym zderzenie współczesnej, minimalistycznej kameralistyki z zimnymi, laboratoryjnymi strukturami posttechno. Czasem zapuszcza się w niepokojące, niemal darkambientowe obszary, a niekiedy – zwłaszcza, gdy wykorzystuje głos – osiąga wzniosłe, iście sakralne rejony, nie tak odległe nastrojem od oryginalnej twórczości Pärta.

Autor: Łukasz Iwasiński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm