Wytwórnia: Universal 0253309

Road To Chopin

Makoto Ozone

  • Ocena - 5

Nie ma czego trzeba Song No.13 Op. 74; Mazurka No. 13 Op.17-4; Valse No. 6 „Petit Chien”; Prelude No. 4 in E Minor; Etiude No. 4 Op. 10-4; Improvisation from Prelude No. 15 Op. 28-15; Improvisation from Mazurka No. 24 Op. 33-3; Valse No.7 Op. 64-2; Mazurka No. 40 Op. 63-2; Polonaise No. 3 Op. 40-1 „Militaire”; Nocturn No. 2 Op. 9-2; Mazurka C Sharp Minor No. 2 Op. 6.
Muzycy: Makoto Ozone, fortepian; Anna M. Jopek, śpiew (1, 12); Gregoire Maret, harmonijka (4, 7)



Praktyka przekładania muzyki klasycznej na język jazzu ma tylu zwolenników ilu przeciwników. Na szczęście nie zaliczam się do żadnej z tych grup, wychodząc z założenia, że można to zrobić dobrze albo źle. Można też uczynić fatalnie bądź – jak wypadku albumu Makoto Ozone – genialnie. Rodzi się tym samym pytanie, jaki klucz znaleźć do tego, aby uswingowiona transkrypcja nie otarła się o knajpiane klimaty, nie okazała rozimprowizowanym uproszczeniem mającym dotrzeć z przesłaniem muzyki poważnej do masowego odbiorcy?

My Polacy, w szczególności myśląc o spuściźnie po Fryderyku Chopinie, mamy szczęście. Pierwowzór, materiał wyjściowy, jest bowiem tak trudny technicznie, że już samo podejście do chopinowskiej materii wymaga od interpretatora nieprzeciętnej sprawności manualnej. Opanowanie jej w stopniu podstawowym, zrealizowanie materiału nutowego, to już solidny fundament. Potem trzeba jeszcze znaleźć to „coś”, co chce się pokazać. I znowu mamy w tym zakresie szczęście, bowiem od najstarszych znanych mi przekładów chopinianów na język jazzu, ze szczególnym uwzględnieniem podwalin autorstwa Novi Singers, duetu Marek i Wacek, muzyka Chopina odnajdywała godnych interpretatorów, czy raczej reinterpretatorów – mistrzów translacji z muzyki romantycznej do jazzu.

Swoistym punktem zwrotnym był album Andrzeja Jagodzińskiego, który w połowie lat 90. wprowadził nas w nowy świat, trochę zasłuchany w dokonania Jacquesa Loussiera mobilizując całe zastępy naszych jazzmanów do stanięcia w szranki z chopinowską spuścizną. I przyznam się, nie znam żadnego kiepskiego efektu takich okołojazzowych wycieczek w wykonaniu naszych jazzmanów. A to musiało przynieść efekt w postaci albumu chopinowskiego nagranego przez jazzmana – nie Polaka. Jednak to, co udało się zrobić Makoto Ozone, przerasta wszelkie moje oczekiwania.

Japończyk podszedł do chopinianów z szacunkiem, niemal pietyzmem, ale nie na klęczkach. Raz w sposób niezwykle wierny odtwarza oryginał (np. Polonez), by dopiero w drugiej części dokonać jazzującej wariacji. Kiedy indziej, jak choćby w Improwizacji na temat Mazurka nr. 24 z opusu 33, pokazać piękno spontanicznego muzykowania wraz z Gregoire Maretem. Wirtuoz harmonijki kolejny raz pokazuje nam, jak przekroczyć granice pojmowania tego instrumentu.

W muzyce Ozone jest pewne niedopowiedzenie, moment zawieszenia, coś co, owszem, ukierunkowuje nasze myślenie w stronę jazzowej analizy poszczególnych wizji, jednak Japończyk tak swobodnie miesza świat jazzu z muzyką współczesną, neoromantykami, nie bojąc się harmonii i skal bliższych Skriabinowi bądź Ravelowi, łączy w tyglu kolory tworząc niezwykłą paletę klimatów i emocji. Takim przykładem jest Mazurek nr 13 op. 74, trochę powiewający echem solowych dokonań Chicka Corei z ECM-owskich lat 80. Raz jest melancholijnie, by nie powiedzieć eterycznie, by po chwili słuchacz stanął pod potokiem dźwięków. Jednak dźwięków tak świeżych, jak chłodząca nas w czas letniej spiekoty struga górskiego potoku.

Kiedy indziej artysta pokazuje nam całkiem nowe, wręcz rewelacyjne odczytanie czegoś, co znamy z każdej strony. Mowa o Walcu nr 6, w którym melodia słynnego „walca minutowego” staje się ostinatowym rytmicznym pretekstem do zabaw z formą i harmonią. Bywa, że wchodzi w świat dodekafonicznych odniesień do Antona Weberna, jednak czyni to tak zgrabnie, że budzi wręcz zachwyt.

Na koniec pozostawiłem to, co może nas intrygować szczególnie. Mowa o udziale Anny Marii Jopek. Powiem wprost – szkoda, że tak mało! Raptem dwa płytowe indeksy (na otwarcie i finał), ale dobre i to. Znajomość naszej wokalistki i Japończyka to efekt ich spotkania w tokijskim klubie Blue Note przed rokiem, jak widać spotkania owocnego. Tutaj tandem połączył w jedność świeżość spojrzenia Ozone na muzykę Chopina z tą tak typową – ulotną, romantyczną i erotyczną nutą typową dla dokonań Jopek. Wierzyć się nie chce, że artyści zdecydowali przedstawić nam pierwsze podejścia wspólnego muzykowania w warszawskim studiu nagraniowym. Choć kolejne były bardziej wysublimowane, dopracowane, to jednak górę wzięła spontaniczność i emocje wynikające z konwersacji ludzi, którzy zatopili się we wspólnej rozmowie. Brawo i aż chce się krzyknąć: więcej!

„Road To Chopin” to również majstersztyk od strony technicznej, album rejestrował amerykański reżyser dźwięku i producent Joe Ferla, nadworny akustyk nowojorskiego studia Avatar, fachowiec znany ze współpracy z takimi artystami jak Christian McBride, Bill Frisell, Roberta Flack, David Sanborn, Al Di Meola czy John Scofield. Pozostawił on tutaj wiele oddechu, przestrzeni, czasu, w którym dźwięk może wybrzmieć.

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm