Wytwórnia: Zbigniew Seifert Foundation


Confessions
Kind of Time
Birds
Evening Psalm


Muzycy
: Zbigniew Seifert, skrzypce


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 12/2017


Solo Violin

Zbigniew Seifert

  • Ocena - 5

„Solo Violin” to legendarna płyta z historią w tle. Lata 70, światowej sławy skrzypek jazzowy Zbigniew Seifert zaczyna koncertować solo, odkrywając dla jazzu zupełnie nieznaną dotychczas formę scenicznej wypowiedzi. W trakcie procesu budowania repertuaru, oraz zmagania się z tą arcytrudną materią dowiaduje się, że cierpi na chorobę nowotworową. Aby opłacić rachunki szpitalne decyduje się wydać płytę live z koncertu na skrzypce solo. Płyta zdobywa znakomite recenzje, a sam Seifert kilka lat po wydaniu tego albumu w wywiadzie udzielonym Pawłowi Brodowskiemu stwierdzi, że „był to jego najlepszy koncert”.

Niewątpliwie jest to jedno z największych osiągnięć światowej wiolinistyki jazzowej w całej jej historii. Szczere do bólu, dotykające najczulszych strun, zwracające uwagę na oczywisty fakt, że czas który jest nam dany nie jest nieskończony. Seifert zdaje się mówić do słuchaczy: „Oto mój program solowy, mam raka, nie zostało mi więcej czasu na zastanawianie się i próbowanie, posłuchajcie tego, co mam”.

I właśnie ta prawda bijąca z tego nagrania jest niezwykła. Na tej płycie nic nie jest udawane, począwszy od brzmienia, poprzez edycję nagrania i samą grę. Obcujemy z Mistrzem takim, jakim jest w tym momencie. Seifert traktuje nas – słuchaczy, jak bliskich przyjaciół, którym nie trzeba pewnych rzeczy tłumaczyć. Gra fenomenalnie, intensywnie i z wielką pasją. Umiejętnie buduje napięcie w niespiesznie rozgrywanej improwizacji w ConfessionsBirds tak, jakby chciał się nacieszyć każdą nutą. W Kind of Time używa techniki „nakładkowej” improwizując do nagranego przez siebie akompaniamentu, a w kończącym płytę Evening Psalm daje popis najwyższej próby jazzowej wirtuozerii. Karkołomne przebiegi, spektakularne dwu­dźwięki, akordy – wszystko to służy głębszej wypowiedzi, a nie popisywaniu się własnymi umiejętnościami. Seifert zdecydował się usunąć z programu pogodnie zatytułowane utwory i pozostawił tylko te poważne (Turbulent Plover to w wolnym tłumaczeniu „burzliwa siewka” – jak czytamy w notce wewnątrz płyty, początkowo ten utwór oraz Pinokio miały się znaleźć w programie „Solo Violin”).

Słuchając tej płyty zastanawiałem się, jak brzmiałby ten album, gdyby miał więcej czasu, gdyby nie zachorował… Czy dłużej szlifowałby ten materiał? Jeśli tak, to czy nagranie zyskałoby, czy straciło? Czy późniejsza płyta byłaby równie poważna? Może wybrałby inne utwory? A może nie zdecydowałby się jej nagrać?

Mam przed sobą niedoścignione arcydzieło, a odczuwam niedosyt… chciałbym posłuchać kolejnych solowych płyt Seiferta, ale to niemożliwe. 


Autor: Krzysztof Lenczowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm