Wytwórnia: Polskie Nagrania/Warner Music Poland 0190295370787
Human
Birth
Universe
Spirit
Faith
Love
Time
Muzycy:
Krzysztof Herdzin, fortepian, cymbałki, fisharmonia, śpiew, instr. perkusyjne;
Rick Margitza, saksofon tenorowy; Wiesław Wysocki, Łukasz Poprawski, Marcin
Kajper, Mariusz „Fazi” Mielczarek, klarnet; Przemysław Florczak, klarnet
basowy; Robert Kubiszyn, kontrabas, gitara basowa; Cezary Konrad, perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 12/2019
Pora przestać liczyć autorskie albumy Krzysztofa Herdzina. Ten jest – podobno, nie wierzę, że dopiero! – dwudziestym, a do tego prezentem na 50. urodziny pianisty, kompozytora i człowieka setki muzycznych fachów. I, jak zwykle w przypadku Herdzina, jest inny niż inne. Albo: jest dokładnie taki, jakiego się można było po Herdzinie spodziewać, bo zawiera większość charakterystycznych cech jego sztuki i jest syntezą dotychczasowych działań. Herdzinowe „all in one”.
Jazz – bez wątpienia. Muzyka poważna/współczesna/kameralna – jak najbardziej. Rozrywka – na ilu „jazzowych” albumach znajdziemy tyle wyrazistych melodii i (niewyrażonej wprost) zachęty do śpiewania czy choćby nucenia? Muzyka napisana i w szczegółach zaaranżowana, a przy tym pełna swobody, oddechu, relaksu.
„Skomponowałem siedem utworów ułożonych w koncepcyjną opowieść w formie Księgi, opowiadającej o najważniejszych dla mnie tematach, będących tajemnicami dla każdego wrażliwca zadającego sobie pytania o sens życia, o to kim jesteśmy i po co żyjemy – tłumaczy Herdzin. – Człowiek, Narodziny, Wszechświat, Duch, Wiara, Miłość, Czas – to tytuły tych muzycznych rozdziałów, w których zawarłem swoje refleksje, uczucia i autobiograficzne wątki”. Tak, to muzyka programowa (ilustracyjna), a całość jest niczym innym jak suitą, która ma wywołać określone emocje. Czy udaje się to osiągnąć przez całe 52 minuty, to już inna sprawa. Chwilami się w tym krajobrazie duszy autora nieco gubię i za jego wskazówkami nie nadążam, ale to pewnie kwestia natłoku oferowanych wrażeń.
Zaproszeni przez lidera sidemani to ścisła czołówka wśród naszych – światowej klasy! – instrumentalistów i gość specjalny, któremu Herdzin powierzył wiodący głos (w wersji na żywo „The Book Of Secrets” można by uznać za rodzaj koncertu na jazzującą orkiestrę kameralną i saksofon). Zakładam też, że Amerykanin Rick Margitza swoje partie zagrał z bezbłędnym wyczuciem intencji kompozytora, który tworzył je właśnie z myślą o niegdysiejszym sidemanie Milesa Davisa.
Herdzin idzie swoją nową muzyką na przekór trendom dominującym ostatnio także w jazzie – podkreśla erudycję, tworzy nietypowe faktury (pięć klarnetów!), zaprasza (bo przecież nie zmusza) do uważnego odbioru. A jako że jest jednym z tych wybitnych artystów, którzy dokładnie wiedzą, o co im chodzi i mają narzędzia, by to wyrazić, wypada się zatrzymać i posłuchać. Jako muzyka „obok” ten album się nie sprawdzi.
Autor: Adam Domagała