Wytwórnia: ŚTMCD 05
Like a Lover; April in Paris; The Way You Look Tonight; Never Will I Marry; I Knew I Loved You; Summer Soft; Wives and Lovers; The Way We Were; Light My Fire; The First Time Ever I Saw Your Face
Muzycy: Marta Król, śpiew; Dawid Główczewski, saksofony; Paweł Tomaszewski, fortepian, Fender Rhodes; Tomasz Kałwak, instr. klawiszowe, programowanie, edycja; Andrzej Święs, kontrabas; Paweł Dobrowolski, perkusja, instr. perkusyjne
Martę Król poznałem kilka lat temu jako świetnie zapowiadającą się wokalistkę. Skończyła wydział instrumentalny w średniej szkole muzycznej i postanowiła studiować iberystykę. Straciłem ją z oczu, a teraz trzymam w ręku jej pierwszą płytę. Znakomitą! Marta namówiła do współpracy doskonałych, dobrze już znanych, choć młodych muzyków i nagrała z nimi dziesięć piosenek, z których większość śmiało można nazwać standardami. Nie wiem, kto zaaranżował te utwory, ale są świetnie zrobione. Prosto, ale jednocześnie ze smakiem opracowane i zagrane znakomicie. Od pierwszych dźwięków słuchałem tego zafascynowany – przede wszystkim głosem Marty. Jej ciepły, niski głos, o bezbłędnej intonacji, przyciąga uwagę (ma bardzo dużą skalę). Marta jest zdecydowanie pierwszoplanową postacią w tych nagraniach. Ale uwagę zwracają wszyscy muzycy: sposobem akompaniowania, solówkami, wspólnym, jednorodnym brzmieniem. To zespół typowo akustyczny, wykorzystujący efekty, które dobrze działają, kiedy są perfekcyjnie wykonane. Takie jak np. linia basu grana unisono przez bas i lewą rękę pianisty. Są tu i ciekawe zmiany metrum (5/4, 4/4 i 3/4 w Wives and Lovers), i sola w bardzo szybkim, popisowym, podwójnym tempie (Never Will I Marry), i dobre naśladowanie w aranżu orkiestry smyczkowej (The Way You Look Tonight). Muzycy grają zarazem prosto i szlachetnie, a perkusja brzmi wspaniale (proszę posłuchać solówki na 3/4 w Wives and Lovers).
Głos nagrany jest bardzo blisko, tak że słychać wszystkie, nawet najmniejsze niuanse. Na to pozwolić sobie mogą tylko zupełnie nienagannie śpiewające wokalistki, które panują nad wszystkim, nad oddechem, wibracją, a przede wszystkim intonacją (bardzo trudno poprawiać takie nagranie). Dla mnie te nagrania Marty Król przypominają skrzyżowanie gwiazdorsko-musicalowej Barbry Streisand z jazzowo-słodką Jane Monheit – i to porównanie do najlepszych wokalistek jest zarazem rodzajem recenzji. Sposób śpiewania, repertuar i wybitny zespół muzyczny to wyjątkowe cechy tamtych nagrań, i to samo jest w tych nagraniach.
Czy jest to jazz, skoro Marta nie improwizuje? Jazzowe są akompaniament i solówki, ona sama ma wspaniały feeling. Każdy z muzyków, także basista i perkusista, mają swoje piękne, solowe partie; solówki altu i sopranu Dawida Główczewskiego dodały też szczyptę ostrości nowoczesnego jazzu.
Gdy zafascynowany prezentowałem tę płytę moim znajomym, nie byli aż tak zachwyceni jak ja. Czyżbym tylko ja miał słabość do miękkiego, niskiego, kobiecego głosu? Po wielokrotnym przesłuchaniu tej płyty podtrzymuję jednak swoją entuzjastyczną opinię. To niezwykłe śpiewanie i znakomita płyta!
Autor: Ryszard Borowski