Wytwórnia: Allegro Records 025

Among the Monks; The Girl from Ipanema; Black Narcissus; Sophisticated Lady; Ja w kapeluszu; Duke of Iron; Favela; Gentle Rain; Autumn Leaves; Corcovado; Adeus

Muzycy: Wojciech Staroniewicz, saksofon tenorowy; Andrzej Jagodziński, forepian; Adam Cegielski, kontrabas; Czesław „Mały” Bartkowski, perkusja; Polish Chamber Philharmonic Orchestra Sopot pod dyr. Wojciecha Rajskiego

Recenzje opublikowano w numerze Jazz Forum 3/2013


Tranquillo

Staroniewicz Jagodziński Rajski

  • Ocena - 5

Oto płyta, którą jakże łatwo zamknąć w szufladce z napisem „smooth jazz” – by potem już szuflady nie otwierać, bo czy przystoi szanującemu się krytykowi przyznawać się do prostych wzruszeń utworami, które ograne są doszczętnie i na wszelkie sposoby? Tymczasem po raz kolejny słucham nagrań, gdzie jazzowi muzycy spotykają się z aranżacjami smyczkowymi, napisanymi specjalnie dla sopockiej orkiestry kameralnej Rajskiego – i coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że rozdziały pozornie dawno zamknięte, okazują się mieć dalszy ciąg, że jazz jest sztuką nieprzewidywalną, że najbardziej wydawałoby się skostniałe formy potrafią zaskoczyć nowymi możliwościami, kryjącymi się w bardzo indywidualnym traktowaniu różnych elementów utworu. I dlatego gorąco polecam tę płytę – dla jednych niech będzie materiałem do refleksji, dla innych powrotem do krainy utraconego bezpowrotnie dzieciństwa, gdy najwybitniejsi amerykańscy jazzmani nagrywali płyty dosłodzone smyczkowymi brzmieniami, gdy ulubionym tematem na jamach były Autumn Leaves, gdy bossa nova miała urok nowości na tle wytyczonej linii rozwoju jazzu, gdy melodyczny talent Stana Getza budził zachwyt młodych muzyków nie mniejszy niż nowatorstwo Coltrane’a…

W wyżej przywołanej kategorii smooth jazzu „Tranquillo” reprezentuje najwyższy światowy poziom, pokazując, że w dziedzinie twórczej kontynuacji trochę zapomnianych rozdziałów amerykańskiego jazzu „Polak potrafi”. Mój entuzjazm pokrótce uzasadnię. Po pierwsze – Staroniewicz (najbardziej getzowski spośród czołowych polskich tenorzystów), Jagodziński i Nahorny po prostu świetnie czują się w tej estetyce wyrafinowanych, eleganckich harmonii, które dla żadnego z nich nie stanowią zamkniętego rozdziału. 

Po drugie – smyczki nie są słodzikiem dopełniającym konstrukcję gry sekcji rytmicznej, nie stanowią jedynie tła, w którym rozgrywają się solowe popisy improwizujących muzyków. Ten element różni – i to w bardzo znaczący sposób – „Tranquillo” od setek nagrań smooth-jazzowych, które mogą się podobać lub nie, lecz przeważnie nie wychodzą poza schematy dobrze ograne w Tin Pan Alley. Staroniewicz et consortes czasem, owszem, do owych schematów nawiązują, lecz Nahorny, Jagodziński i Jurek wydają się traktować je jako pretekst do ujawnienia swoich własnych pomysłów kompozycyjnych. Zwłaszcza dotyczy to partii zaaran­żowanych przez Nahornego – on świetnie słyszy orkiestrę, dlatego wie, który ze skład­ników harmonicznych przenieść do akompaniamentu smyczkowego i zbudować z niego dyskretny kontrapunkt, stanowiący dodatkową, wartą prześledzenia kanwę melodyczną utworu (jak to się dzieje np. w wersji bogatszej w Among the Monks czy skromniejszej w The Girl from Ipanema).

Jagodziński jako aranżer idzie dalej: jego opracowanie Black Narcissus Joe’ego Hendersona stwarza nową jakość estetyczną, gdzie saksofon i sekcja smyczkowa są równoprawnymi partnerami konstrukcji utworu, gdzie zaczynamy zastanawiać się, czy „aranżacja” to właściwe słowo tam, gdzie tak wiele dokomponowano, odwołując się m.in. do tradycji impresjonizmu i modernizmu. Z kolei w kompozycji Staroniewicza Ja w kapeluszu Jagodziński wykorzystuje smyczki nie tylko jako element dopełnienia harmonicznego, lecz pozwala im kontrapunktować temat i solówkę fortepianową zrytmizowanym pizzicato.

Inny pomysł ma Jurek, który rozgrywa temat Sophisticated Lady między następującymi po sobie partiami smyczków, fortepianu i saksofonu, w końcowym chorusie doprowadzając do równoległego nałożenia się na siebie wcześniejszych odrębnych konstrukcji linearnych.

Słucha się tej płyty naprawdę świetnie, żaden dźwięk nie przecieka między uszami, a każde z opracowań to swoisty przewodnik dla adeptów wydziałów jazzu akademii muzycznych – jak twórczo zaadaptować coś, co wielu z założenia traktuje jako dawno zapomniany banał. Cóż, „spiritus flat ubi vult”…

Autor: Stanisław Danielewicz

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm