Aktualności

Tekst ten opublikowany był w programie Międzynarodowego Festiwalu Pianistów Jazzowych w Kaliszu 2006 oraz w JAZZ FORUM 12/2006




Kalisz 1981 – przerwany festiwal



39 lat temu, 13 grudnia 1981 roku, przerwany został Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu.

W początkach swojego istnienia Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu odbywał się zawsze na przełomie pierwszej i drugiej dekady grudnia. Tak było i w grudniu 1981 roku. VIII edycja Festiwalu została zaplanowana na trzy dni, od 11 do 13 grudnia. Jednak nie dane nam było doprowadzić imprezę do końca. Festiwal został brutalnie przerwany.
Ale po kolei...

Jak zwykle przygotowania do takiej imprezy rozpoczęły się już na wiosnę owego niespokojnego roku. Mimo różnych podpowiedzi i „dobrych rad” oraz trudnej sytuacji ekonomicznej w kraju, nie braliśmy w ogóle pod uwagę, by Festiwalu – właśnie w takim roku – mogło nie być. Wiedzieliśmy również, że termin naszego Festiwalu pokrywa się z zaplanowanym w Warszawie na ten sam termin Kongresem Kultury Polskiej. Tradycyjna Sesja Publicystów PSJ, której tematem był „Jazz po polsku” – w oprawie muzycznej grupy Sami Swoi, jak co roku odbywająca się podczas kaliskiego Festiwalu zgromadziła tłumy zebranych jazz fanów. To było również święto polskiego jazzu.

Pierwszego dnia imprezy na scenie „starego” Wojewódzkiego Domu Kultury w Kaliszu wystąpili: Janusz Kohut i Henryk Woźniacki – laureaci konkursów im. Mieczysława Kosza, Kwintet Jana Ptaszyna Wróblewskiego oraz debiutująca wówczas na jazzowej scenie grupa String Connection, koncert zakończył Staszek Sojka, któremu towarzyszyło Trio Wojciecha Karolaka.

W nocy odbył się przedpremierowy pokaz filmu „Był jazz” Feliksa Falka – była to zresztą jedna z pierwszych prezentacji poza Warszawą, tak ważnego dla historii jazzu w Polsce filmu. Oddychaliśmy jazzem pełnym wolności.

Kaliski Festiwal zawsze miał ambicje prezentować niekonwencjonalne formy koncertowe. Z pomysłem warsztatu pianistycznego organizatorzy nosili się już od dawna. Na pomysł zorganizowania koncertu specjalnego pn. „Piano Session”, gromadzącego czołówkę pianistów polskiego jazzu wpadł gorący orędownik kaliskiej imprezy, redaktor Jan Borkowski z III Programu Polskiego Radia. Sukces tego przedsięwzięcia zapoczątkował późniejszą „modę” na koncerty specjalne na innych festiwalach.

W sobotni wieczór 12 grudnia na estradzie kaliskiego WDK pojawili się czołowi pianiści, by wziąć udział w warsztacie pianistyki jazzowej. Muzycy przygotowali jazzowe standardy. Na wstępie usłyszeliśmy Wojciecha Karolaka, potem jako pianista zaprezentował się... Zbigniew Namysłowski. Następnie miejsce za klawiaturą zajęli Krzysztof Sadowski i Janusz Skowron.

Do Polski, na festiwal do Kalisza po raz pierwszy od piętnastu lat przyjechał ze Szwecji „polski emigrant”, były pianista Kwartetu Namysłowskiego z lat 60. – Włodzimierz Gulgowski. Z jego przyjazdem do Polski wiąże się cała historia: Gulgowski po osiedleniu się na stałe w Szwecji, przez lata wiele razy był namawiany przez kolegów-muzyków do przyjazdu na koncerty do Polski. Jako pianista, lider własnego i sideman wielu różnych zespołów, członek grupy Michała Urbaniaka i współpracownik ABBY – „Golem” cieszył się w środowisku zasłużonym uznaniem. Namawiany - wielokrotnie odmawiał, obawiając się, że władze polskie nie pozwolą mu powrócić do Szwecji. Kolegom muzykom dał się przekonać dopiero w grudniu 1981. Muzycy zapewniali go, że teraz dzięki Solidarności panuje w Polsce pełna wolność i nie ma już absolutnie żadnych zagrożeń!

Ale wróćmy do koncertu: Włodzimierz Gulgowski zaprezentował na „Piano Session” swoją impresję „Tribute to F. CH. – pamięci Fryderyka Chopina”, anonsując siebie osobiście. W konferansjerce wsparli go także Karolak, Sadowski i I. Lewandowski zastępując „spóźnionego” Prezesa Tomasza Tłuczkiewicza, oddelegowanego przez środowisko jazzowe wraz z Andrzejem Trzaskowskim i Pawłem Brodowskim na Kongres Kultury Polskiej w Warszawie.

Jedynym zagranicznym gościem festiwalu był Harris Simon, owego wieczoru amerykański keyboardzista Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego. Pianistom towarzyszyły dwie sekcje rytmiczne: Z. Wegehaupt - J. Sobek i W. Szczurek - Cz. Bartkowski. Atmosfera koncertu przypominała jam session. Czuło się olbrzymią radość muzykowania. Pamiętam jeszcze wspaniały finał z udziałem wszystkich wykonawców, a także... Staszka Sojki, który nie wytrzymał za kulisami i swoim śpiewem wsparł to niezapomniane „Piano Session”. Na szczęście ten „historyczny” – ostatni koncert w „wolnej jazzowej Polsce” został uwieczniony na płycie Wydawnictwa Poljazz.

Uczestnicy festiwalu we wspaniałych nastrojach przenieśli się do klubu „Ikar”, gdzie dyżurni Sami Swoi podtrzymywali gorącą atmosferę jamową. Gdzieś w rogu siedział poszkodowany w jakimś zajściu nieodżałowany redaktor Kazio Czyż. Muzykowanie było przednie, wszyscy bawili się wspaniale nie zważając na braki w „procentowym” zaopatrzeniu klubu. Wracając nad ranem z jamu do Hotelu „Prosna” nie zwracaliśmy tak bardzo uwagi na otoczenie, na to, co już działo się na ulicach, na przechodniów w mundurach, na przejeżdżające pojazdy opancerzone. Bo przecież „jazz nie zna litości”.



Włodek Gulgowski, fot. Marek Karewicz

Niedzielny poranek 13 grudnia był bardzo mroźny, ośnieżone drzewa dodawały jeszcze pełni „zimowego obrazu”. Muzycy po wspaniałym koncercie udali się na zasłużony sen. Czujność jedynie nie zawiodła wspomnianego Włodka Gulgowskiego. On jako jedyny przejawiał niepokój. Około godziny czwartej nad ranem nastawił Radio BBC i doznał szoku dowiadując się, że właśnie wprowadzony został stan wojenny! Jako jeden z pierwszych usłyszał o ruchach wojsk, aresztowaniu działaczy i zdobywaniu siedzib „Solidarności”. Próbował kolegów muzyków postawić na nogi i zaalarmować uczestników festiwalu. Ale do nas to jakoś nie docierało. Dopiero po godzinie szóstej, gdy telewizja wyemitowała przemówienie szefa W.R.O.N., stało się jasne, że obudziliśmy się już w innej Polsce.

Trudno teraz po 25 latach wyobrazić sobie, szczególnie młodemu pokoleniu przepustki na przejazd, bony na paliwo i inne restrykcje stanu wojennego. Wśród gości Festiwalu byli również czynni działacze związkowi. A był to dopiero niedzielny poranek. Z trudem docierała do nas świadomość, że już nie będzie festiwalu i że to już koniec festiwalu wolności!

Przebudzenie było okrutne. Reakcje były przeróżne i zawierały całą gamę zachowań. Wszystkich przejmował strach, każdy zadawał sobie pytanie „Co teraz? Co z nami będzie?”.

Później po latach w „branży” krążyły opowiadania jak to kilku znakomitych jazzmanów „powitało” w Kaliszu wprowadzenie stanu wojennego. Otrzymaliśmy wiadomość, że do godziny czternastej musimy opuścić hotel. Na wszystko trzeba było uzyskać zezwolenia. W kaliskim Ratuszu urzędował już Komisarz Wojskowy, do którego musiał się udać ówczesny Dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury Leszek Ochocki. Komisarz, o dziwo, wyszedł naprzeciw licznym prośbom jazzowej gawiedzi zaskoczonej nową sytuacją. Po godzinie czternastej hotel był już pusty, a o festiwalu przypominały tylko wiszące plakaty autorstwa Rafała Olbińskiego z pamiętną ręką na białym tle.
Ekspedycja muzyków pod wieczór dotarła z trudem do Warszawy, kończąc „kaliską wyprawę”. Odyseja Włodka Gulgowskiego również zawierała szereg niespodzianek. Po wielu perypetiach, dzięki wsparciu PSJ zdołał wylecieć pierwszym samolotem z Warszawy, wiozącym do Wolnego Świata cudzoziemców, których zastał w Polsce stan wojenny.

W następną niedzielę na SergelsTorg, głównym placu w Sztokholmie, w trakcie odbywającej się „demonstracji solidarnościowej” polski muzyk w pierwszym szeregu dumnie niósł biało-czerwoną flagę jako naoczny świadek z Polski, a zdjęcie z jego udziałem obiegło całą zachodnią prasę.

Rok później 3 grudnia 1982 roku otwierając kolejny kaliski festiwal Andrzej Jaroszewski stwierdził „Mamy za sobą osiem festiwali, przepraszam siedem i dwie trzecie”.

Jan Cegiełka, szef artystyczny festiwalu 1981




  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm