Katarzyna Darul-Tylicka
Na 16. edycję Jazztopad Festivalu we Wrocławiu zaprasza dyrektor
artystyczny Piotr Turkiewicz
Od 15 do 24 listopada 2019 w NFM wystąpią m.in. Charles Lloyd, Makaya McCraven, Anouar Brahem, Nicole Mitchell, Shabaka Hutchings, Danilo Pérez, Vijay Iyer, Wadada Leo Smith, Vincent Courtois czy Grzegorz Tarwid. Na 16. edycję Jazztopad Festival zaprasza człowiek, który za tym wszystkim stoi, czyli dyrektor artystyczny przedsięwzięcia – Piotr Turkiewicz.
– Za niecały miesiąc rozpocznie się kolejna edycja festiwalu. Jakich artystów będziemy mogli spotkać w tym roku?
– Po pierwsze szukałem artystów, którzy podczas festiwalu będą mogli zaprezentować premierowe projekty. Drugą kwestią było wzięcie pod uwagę emocji, jakie wywołują konkretni muzycy, występując na żywo. A trzecią poznanie twórców, którzy są ważni, jeśli chodzi o współczesną scenę jazzową. Pojawi się Vincent Courtois, wiolonczelista z Francji, który skomponował utwór dla Lutosławski Quartet. To artysta bardzo mocno zakorzeniony w muzyce klasycznej, ale też improwizowanej. Ponadto wystąpi będąca od paru lat czołową postacią sceny improwizowanej w Chicago Nicole Mitchell – zaprezentuje muzykę napisaną dla orkiestry kameralnej.
Po
raz pierwszy do Wrocławia przyjedzie Makaya
McCraven, który jest teraz uznawany na świecie za niekwestionowaną gwiazdę.
Nagrywa świetne, bardzo nietypowe płyty, będące właściwie rejestracją sesji
nagraniowych, a nie gotowym materiałem. Po tym, jak posłuchałem go na żywo,
mogę z całą pewnością potwierdzić, że jego koncerty są naprawdę znakomite!
The Comet Is Coming fot. Fabrice Bourgelle Photography
Shabaka
pojawi się po raz trzeci, już jako, można powiedzieć, rezydent Jazztopadu. Przez
to niesamowite zainteresowanie jego koncertami chyba będzie trzeba zapraszać go
co roku. Wystąpią też artyści, którzy w Polsce są bardzo mało znani, w tym, w
ramach Dnia medytacji, Ned Rothenberg
w duecie z Sainkho Namtchylak. Ciekawym
odkryciem dla publiczności mogą być muzycy z Austrii – ta scena jest w Polsce totalnie nieznana i nie
kojarzy się jej z improwizacją. Ważna jest dla mnie obecność polskich artystów,
dlatego zaprosiłem Grzegorza Tarwida,
który od paru lat jest obecny w polskim życiu muzycznym. Mogę szczerze
powiedzieć, że jest to jeden z najciekawszych artystów młodej sceny jazzowej, szczególnie
jeśli chodzi o otwartość, elastyczność i świeże podejście do improwizacji. Studiował
w Kopenhadze – tamtejsza szkoła ma w sobie niesamowitą moc, co sprawia, że
ktokolwiek się tam kształci, staje się zupełnie innym muzykiem.
Danilo Pérez fot. John Abbott
Spotkamy
również artystów, którzy byli już wcześniej na festiwalu, ale w innym charakterze.
Usłyszymy Danilo Péreza, pianistę z zespołu Wayne’a
Shortera, gdyż zależało mi na tym, by zaprezentował własny repertuar. Ostatniemu
dniu festiwalu nadałem konkretny profil ze względu na pięćdziesięciolecie wytwórni
ECM. Wybrałem dwie płyty, które zarówno dla krytyków muzycznych, jak i dla
mnie, biorąc pod uwagę ostatnie dziesięciolecie, są bardzo ważne. Oznacza to,
że tego dnia usłyszymy Anouara Brahema
oraz Wadadę Leo Smitha wraz z Vijayem Yyerem. Ten genialny duet
koniecznie musiał znaleźć się w programie. Czeka nas zatem ciekawa mieszanka
różnych brzmień improwizacji.
Anouar Brahem fot. Marco Borggreve
– Czy podczas festiwalu publiczność będzie miała okazję poznać artystów, którzy dopiero rozpoczynają swoją karierę?
– Na pewno tak.
Najlepszym i najbardziej wyrazistym przykładem jest Grzegorz Tarwid, który
dopiero kończy studia. Współpracuje on z Marcinem Maseckim, dzięki czemu trafił
do grona bardziej rozpoznawalnych artystów. Dla mnie jest on czołowym
reprezentantem młodego pokolenia, ale wydaje mi się, że we Wrocławiu jest
jeszcze nieznanym pianistą. Zespoły austriackie też nie zrobiły jeszcze
międzynarodowej kariery i, szczególnie dla naszej publiczności, są to wciąż
nowi artyści. Z kolei w projekcie Melting Pot zaprezentują się młodzi muzycy,
którzy również są w pierwszej fazie kariery.
– Premiery są znakiem rozpoznawczym Jazztopadu. Jakie nowe kompozycje zostaną zaprezentowane w tym roku?
–
W sumie możemy mówić o pięciu premierach. Mamy kompozycję Charlesa Lloyda, który
bazuje na materiale sprzed kilku lat, ale tak naprawdę utwór ten można uznać za
premierę, ponieważ artysta dopisał zupełnie nową część suity Wild Man Dance. Również prezentujące
różne oblicza wspomnianego wcześniej Vincenta
Coutois utwory są nowe i zostały przygotowane specjalnie dla nas. Nicole Mitchell z kolei przedstawi
całkowicie nową kompozycję napisaną na trio (tu w składzie Mike Reed i Tomeka
Reid) oraz NFM Orkiestrę Leopoldinum.
Danilo Pérez ze swoim
międzynarodowym zespołem przygotował na festiwal częściowo nowy materiał. Piotr Damasiewicz na dziesięciolecie
projektu Power of the Horns po raz
kolejny zebrał grupę, która zaprezentuje nam materiał z premierowej płyty. A do
tego Melting Pot, czyli artyści, którzy zazwyczaj spotykają się i grają ze sobą
po raz pierwszy.
Ned Rothenberg & Sainkho Namtchylak fot. Ziga Koritnik
– Od lat jeden z dni festiwalowych dedykowany jest muzyce jazzowej konkretnego kraju. Dlaczego w tym roku został on poświęcony Austrii?
– Jest to wynikiem moich podróży i tego, że
miałem okazję, by dobrze zapoznać się ze sceną jazzową tego kraju. Od kilku lat
mam okazję jeździć na International Jazz Festival Saalfelden, który odbywa się
w austriackich Alpach. W tym roku miała miejsce jego czterdziesta edycja, więc
jest jednym ze starszych i, biorąc pod uwagę muzykę, którą lubię, i to, że zawsze
poszukuję czegoś nowego, jednym z najlepszych festiwali europejskich. Bardzo
wiele miejsca poświęca się tam austriackim artystom. Miałem okazję ich posłuchać
i stali się dla mnie bardzo ciekawym odkryciem – dlatego postanowiłem pokazać
ich podczas Jazztopadu. Mam na myśli przede wszystkim zespół Shake Stew, który
teraz robi dużą karierę w Europie.
Makaya McCraven fot David Marques
– Festiwal słynie z tego, że muzycy nawiązują niesamowite relacje z publicznością. Jak to się dzieje?
– Większość projektów festiwalowych wynika z
naszych relacji z artystami i to już buduje pewnego rodzaju więź. Po drugie
jest kilka zabiegów, które stosujemy od lat, czyli spotkania z publicznością,
wieczorne sesje improwizowane w Mleczarni, na które przychodzą artyści oraz
słuchacze czy koncerty w mieszkaniach. Wydaje mi się, że tego typu działania bardzo
mocno przekładają się na kontakt między wykonawcami a publicznością i powodują,
że są oni bardzo blisko siebie. To sytuacja, w której sama muzyka się broni, a
jednocześnie podczas koncertów wytwarza się niesamowita energia.
Piotr Turkiewicz ® Lukasz Rajchert
– Co jest dla pana istotne, kiedy myśli pan o festiwalu?
– Bardzo ważne dla mnie jest to, by te kilka dni koncertowych faktycznie móc nazwać festiwalem, by używanie słowa „festiwal” miało znaczenie. Wydaje mi się, że ta nazwa jest często wykorzystywana i teraz właściwie każde wydarzenie można tak określić. A dla mnie festiwal jest jednak specyficzną platformą. Pewnie można z tym dyskutować, ale stawiam na to, by w ciągu tych dziewięciu dni codziennie doświadczyć innego rodzaju muzyki i mieć możliwość skupienia się na niej. Chcę, żeby było jak najwięcej projektów specjalnych, by pojawili się zupełnie nowi artyści, którzy nie odwiedzili wcześniej Wrocławia, a nawet Polski. Ale też, by jak najbardziej pójść w kierunku celebracji oraz tego, że ktoś, kto będzie brał udział w festiwalu, doświadczy czegoś innego niż na co dzień. Szczególnie ważne jest dla nas budowanie specjalnej relacji z publicznością, co, mam nadzieję, sprawi, że słuchacze poczują się częścią Jazztopad Festival.
Rozmawiała: Katarzyna Darul-Tylicka