Aktualności




Nubya Garcia potrafi zagrać wszędzie

Magdalena Zarzycka



26-letnia saksofonistka należy do ścisłej czołówki nowej fali brytyjskiego jazzu

Nubya Garcia była jedną z gwiazd tegorocznego Dimensions Festival. Zdobywczyni statuetki Jazz FM za „Breakthrough Act of the Year” przyznawanej przez legendarną stację Jazz FM ma na koncie doskonale przyjęty album „Nubya’s 5ive” (Jazz Re:freshed) oraz samodzielnie wydaną EP-kę „When We Are”. Związana jest ze środowiskiem skupionym wokół Brownswood Records i Gillesa Petersona, jednego z najważniejszych dziennikarzy muzycznych i promotorów UK jazzu.

Nubya poza swoim zespołem nagrywa i występuje m.in. z takimi muzykami jak Moses Boyd, Nerija, Maisha Theon Crioss Trio czy w grupie Joe’ego Armona-Jonesa. Usłyszeć ją też można na specjalnym wydawnictwie „We Out Here” nagranym przez reprezentantów nowej sceny jazzowej z UK.

Udało się nam porozmawiać z artystką podczas Dimensions Festival 2018, gdzie usłyszeć można było także innych muzyków jazzowych z Wysp Brytyjskich, m.in. Ezra Collective, Alfa Mist czy saksofonistę Shabakę Hutchingsa z zespołem Sons of Kemet.

– Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

– Zaczęłam w bardzo młodym wieku, gdy miałam około czterech lat, od nauki gry na różnych instrumentach. Na początku były to skrzypce i fortepian, grałam wtedy muzykę klasyczną. Później przyszedł saksofon. A potem dołączyłam do grup muzycznych, z którymi zaczęłam grać jazz.

– W Londynie istnieje wyjątkowo silna społeczność skupiona wokół jazzu. Miejsca i organizacje takie jak Jazz Re:freshed, Total Refreshment Center, Church Of Sound, Tomorrows Warriors… Jesteś od początku zaangażowana w tę społeczność?

– Tak, budujemy ją od lat, choć gdy ja w to weszłam była już mocno rozwinięta. Gdy miałam siedemnaście, osiemnaście lat dołączyłam do Tomorrows Warriors (jazzowa organizacja edukująca młodych muzyków, szczególnie kobiety oraz młodzież z mniejszości etnicznych). Do Jazz Re:freshed chodzę od lat.

– Ok, wyjaśnij czym właściwie jest Jazz Re:freshed?

– Początkowo był to kolektyw muzyków, którzy stworzyli miejsce, gdzie spotykali się młodzi artyści z różnych środowisk grający nowy, pełen różnych wpływów gatunkowych jazz oraz publiczność, która chciała tego słuchać. Odbywało się to poza typowymi klubami jazzowymi w Londynie, do których większość tej publiczności nie zwykła chodzić. Z czasem Jazz Re:freshed stał się również wytwórnią muzyczną. Dzisiaj to najpoważniejszy promotor jazzu brytyjskiego, prezentujący go również na świecie. Organizuje też festiwal jazzowy w Londynie. Ta historia ma już 15 lat…. Społeczność jazzowa w Londynie istnieje i działa odkąd pamiętam. Dołączyłam do niej dla towarzystwa, bo to wspólnota przede wszystkim towarzyska, a jednocześnie prężnie działająca, budująca scenę jazzową w UK.

– Jesteś również didżejką, grasz w klubach muzykę grime, hip-hop…

– Nie, to nie tak. Nie gram jakiegoś konkretnego rodzaju muzyki. Jestem raczej selektorką, lubię i gram różne rzeczy, to wyselekcjonowane utwory z najróżniejszych stylów muzycznych.

– Czy to, że jesteś też didżejką, wpływa na Twoją twórczość?

– Myślę, że głównie na sposób, w jaki komponuję, jak podchodzę do produkcji. Wiem na przykład, jak na mojej płycie powinno wyglądać przejście z jednego utworu do kolejnego, od razu myślę o tym, które utwory będą grane na koncertach. Lata uczestniczenia jako didżej w imprezach i koncertach, w nocnym życiu Londynu, poszerzyły moje muzyczne horyzonty. Zaczęłam myśleć: jeśli robisz to w DJ setach, możesz to w jakiś sposób zrobić w swojej muzyce na żywo. I w drugą stronę tak samo – mogę do swoich setów dodawać żywe dźwięki instrumentów.

– Czy dzisiejszy jazz jest głosem młodych, zbuntowanych?

–To, co się teraz dzieje, otworzyło ludziom oczy na to, czym tak naprawdę jazz jako gatunek jest. I pokazuje, jak wiele różnych rzeczy może ta muzyka oznaczać. Jazz zawsze był muzyką ekspresji i samorealizacji. Zawsze był głosem ludzi, tak samo jak wiele innych odmian muzyki. Dlatego możesz nazwać jazz muzyką buntu, ale możesz też nazwać go po prostu muzyką. To jest na pewno najważniejsze określenie jazzu. „Muzyka buntu” to szufladkowanie. Myślę, że lepiej powiedzieć, co również jest pewnym uogólnieniem, że mamy coś do powiedzenia w wielu różnych dziedzinach. Nasza twórczość odnosi się do spraw politycznych, społecznych, ekologii… To wszystko jest ze sobą powiązane.



– Polski sławny jazzman Michał Urbaniak, saksofonista i skrzypek, który występował m.in. z Milesem Davisem, mówi, że jazz zawsze był i jest muzyką do tańca, to najważniejsza cecha jazzu.

– Oczywiście, najważniejszy jest rytm.

– W Twojej muzyce wyraźnie to słychać, dodatkowo na ostatniej EP-ce poza oryginalnymi jazzowymi kompozycjami zamieściłaś też zremiksowane przez innych klubowe wersje swoich jazzowych utworów.

– A dlaczego miałabym tego nie robić? Chcę, żeby moja muzyka była w klubach, zarówno na żywo, koncertowo jak i w wersji zremiksowanej. Chcę to usłyszeć w klubie również w takiej wersji.  Poza tym chcę usłyszeć, jak inny producent podchodzi do mojego utworu. Uwielbiam współpracę z innymi muzykami, producentami. Nigdy nie wiesz, co z tego powstanie, dopóki nie sprawdzisz. Może być tak, że ktoś zrobi remix twojego utworu w  sposób, który nie do końca Ci się spodoba, ale to jego opinia i jego głos. I to jest super. Musisz być otwarty na nowe rzeczy, nowe doświadczenia, inaczej będziesz stać w miejscu, nie będziesz się rozwijać.

– Dziś koncerty gwiazd nowej fali jazzu przypominają bardziej koncerty gwiazd popu, są energetyczne, zawierają różne gatunki muzyki. W dodatku zazwyczaj odbywają się w miejscach, które nie są typowymi dla jazzu. Publiczność słucha ich na stojąco, a nie jak to zwykle w jazzie – siedząc. Ludzie tańczą i szaleją pod sceną.

– Tak być powinno.

– Występujesz na Dimensions Festival, festiwalu głównie muzyki elektronicznej. Zagrałaś na koncercie otwarcia przed legendą techno, zespołem Kraftwerk. A jednocześnie występujesz również w miejscach typowo jazzowych. Czy widzisz jakieś różnice?

– Myślę, że najważniejsze jest, żeby traktować każdą publiczność tak samo, bez względu na to, gdzie występujesz. Ale energia płynąca z sali może być różna. Jest bardzo wiele czynników, które wpływają na atmosferę podczas koncertu. Zarówno dla muzyków, jak i dla publiczności. To może być kwestia tego, czy ludzie stoją czy siedzą. To może być wiek publiczności, kraj, rodzaj czy wielkość przestrzeni, w jakiej grasz, jakość nagłośnienia czy nawet to, kto wystąpił przed tobą. Jest tyle zmiennych, które wpływają na to, jak odbierasz koncert, więc dobry występ możesz dać wszędzie. Nie można zakładać: „O, dzisiaj gram tutaj, przed taką publicznością, więc zagram tak i tak”. To, jaką muzykę grasz, nie powinno wpływać na to, gdzie występujesz. Dlaczego niby nie można grać jazzu w zwyczajnych klubach? Nie jest tak, że skoro jestem saksofonistką jazzową, to muszę grać wyłącznie w miejscach, w których zwykle gra się jazz. To żadna różnica. Potrafię wszędzie zagrać tak samo dobrze.

– I nie czujesz żadnej różnicy?

– Oczywiście, często. W większych salach czasami czujesz się bardziej bezosobowo, a czasami jest większa energia. W mniejszych – koncerty są bardziej intymne. I tak dalej. Wszystko zależy od tego, jaka jest publiczność, kto przyszedł na koncert. Różnica może też być odczuwalna na scenie, między muzykami, a nie w tym, co się dzieje na sali. Ale nie można wskazać jednego czynnika, który wpływa na to, jaki jest koncert. Każdy jest inny. Nieważne, czy odbywa się w jazzowym klubie, na jazzowym festiwalu, czy w zwyczajnym klubie albo na festiwalu takim jak Dimensions.

– A jak było w Polsce? Byłaś w maju w Koszalinie na Akant Good Vibe Festival.

– W Polsce występowałam w dużej sali koncertowej, w Filharmonii Koszalińskiej. Bardzo prestiżowe miejsce, zupełnie inne. Było świetnie, myślę, że publiczności się podobał nasz występ, dobrze się wspólnie bawiliśmy.

– Zespół, z którym współpracujesz, to niezwykli muzycy, grający w wielu formacjach, o których obecnie jest głośno, takich jak np. Ezra Collective. Każdy z nich ma wyraźną rolę, każdy błyszczy w Twoim zespole. Ale przede wszystkim widać na scenie niesamowitą energię między wami.

– Tak, to fenomenalni muzycy. Znamy się od lat. Dorastaliśmy wspólnie, co ma olbrzymi wpływ na budowanie więzi. Od wielu lat gramy razem, w różnych projektach. Ten projekt, w porównaniu z tym co do tej pory wspólnie robiliśmy, jest zupełnie nowy. Ale to po prostu kolejny etap w budowaniu naszej relacji.

Rozmawiała: Magdalena Zarzycka





  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm