Aktualności




Studio Jazzowe Polskiego Radia 1969 - 1978



Wychodzi 5-płytowy album Studia Jazzowego PR pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego!

Premiera 14 grudnia 2020! Na pięciu płytach zebrano imponujący Jan Ptaszyn Wróblewski – Studio Jazzowe PR 1969-1978 (5CD) dorobek Studia Jazzowego Polskiego Radia pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego, które działało w latach 1969-1978, a także późniejsze nagrania wielkiego polskiego jazzmana. Niemal wszystkie ukazują się na płytach po raz pierwszy! Co warto podkreślić, wyboru nagrań dokonał osobiście Jan Ptaszyn Wróblewski. Wydawcą jest Agencja Muzyczna Polskiego Radia

Pięć płyt to ponad cztery godziny najwyższej jakości jazzu. W dużej mierze w wykonaniu bigbandowym, bo tym właśnie pod względem formatu było Studio Jazzowe Polskiego Radia. Wspaniałą orkiestrą, która nie tylko nagrywała w studiu, lecz również występowała na festiwalach w kraju, Norwegii, Szwecji, Finlandii, w Niemczech i na Węgrzech.

Studio zarejestrowało dla Polskiego Radia 187 utworów, z czego 56 znalazło się na pierwszych czterech dyskach z boxu. To kompozycje najlepsze z najlepszych, wybrane przez Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Crème de la crème polskiego jazzu w wydaniu bigbandowym, podany na wydawnictwie w porządku chronologicznym.


Studio Jazzowe Polskiego Radia, 1972
fot. Marek Karewicz


Do Studia Ptaszyn zapraszał najwybitniejszych przedstawicieli polskiej sceny jazzowej, tworząc swego rodzaju all-stars band. Wystarczy wspomnieć, że pod kierownictwem „dyrektora” Studia pojawiali się:  Krzysztof Komeda, Zbigniew Seifert, Zbigniew Namysłowski, Wojciech Karolak, Janusz Muniak, Włodzimierz Nahorny, Andrzej Trzaskowski, czy Tomasz Stańko. Nagrania bigbandowe ostatniego z wymienionych to jedna z największych rewelacji „Studia Jazzowego Polskiego Radia”. W boxie znalazło się aż 11 kompozycji Stańki, w których zachwyca jego biegłość w traktowaniu klasycznej bigbandowej materii i konfrontowanie jej z awangardową, freejazzową estetyką. Rozpędza muzykę do freejazzowych „kotłów”, często zderzając je z klasycznymi bigbandowymi elementami, a jego trąbka ani na chwile nie traci panowania nad tym pozornym szaleństwem.

Płyta piąta to nagrania kwartetu i sekstetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego z lat 1979-2017. Znajdziemy na niej fragment występu z Festiwalu Jazz Jamboree 79, pierwszego, na którym zabrakło Studia Jazzowego Polskiego Radia, i dwóch kolejnych występów, które odbyły się po 10 i 20 lat później, z okazji 70. i 80. urodzin Ptaszyna.

Wydawnictwo jest imponującym dokumentem dorobku tej niezwykłej instytucji, jaką było Studio Jazzowe Polskiego Radia.

KUP PŁYTĘ  


fot. Janusz Nowacki


A to jak opisał na Facebooku to wydarzenie sam Jan Ptaszyn Wróblewski:

No i wreszcie jest. Płyta, a dokładniej 5 w jednym pakiecie z nagraniami Studia Jazzowego Polskiego Radia. Długo trwały przymiarki. O ile pamięć mnie nie myli coś koło... 15 lat. Oj, jakie to były czasy. Orkiestra niemal na zawołanie i solistów do wyboru, do koloru. 

A zaczęło się, dla mnie, w 1958 roku, kiedy to trafiłem z big bandem Georga Weina do USA. George umiał zadbać o PR, jak to się dziś mówi i zapraszał na próby różnych takich. Jeden posiedział dłużej, potem wtrącił jedno, następnie drugie, aż w końcu niemal nas przejął. Wein musiał go w efekcie wyrzucić. Gerry Mulligan mu było. Jak nam w łby nałożył, to już zostało, w tym najważniejsze co powiedział: „Orkiestra, to też instrument, tylko trzeba się na nim nauczyć grać”. 

W Polsce powstało, czy powstała po kilku latach orkiestra radiowa M2. Zaciągnąłem się i coś tam dłubaliśmy. Aż nagle w 1968 roku postanowiono wystawić nas na Jazz Jamboree. Tyle, że ta nazwa. Trochę jak T34. No to zmieniliśmy na Studio Jazzowe Polskiego Radia. I chwyciło. W ciągu następnych 9 lat udało się zaciągnąć przed mikrofon wszystkich, dokładnie WSZYSTKICH, którzy w naszym jazzie coś wtedy znaczyli. A było tego trochę. 

Nazwisk w komplecie wymieniać nie będę, bo miejsca by nie starczyło. Satysfakcja, acz nieco smutna, jest taka, że zagrali dla SJPR ci, których już dziś z nami nie ma i nawet teoretycznej okazji nadrobienia z nimi nagrań też nie ma. Tu przypomnę Zbyszka Seiferta, Tomka Stańkę, Marka Blizińskiego, Jasia Muniaka, Tomka Szukalskiego, Sławka Kulpowicza, Januszka Stefańskiego, Henia Majewskiego, a przede wszystkim jednego z moich pierwszych mistrzów Andrzejka Trzaskowskiego i jednego z pierwszych przyjaciół Jurka Miliana. 

Udało się złapać i takich, którzy już siedzieli na walizkach emigracyjnych i rzutem na taśmę zaciągnąć do studia jak Ulę Dudziak, Michasia Urbaniaka, Bronka Suchanka i Pawła Jarzębskiego. Cieszę się, że zagrał dziś już niedysponowany Zbyszek Jaremko i zaśpiewała dziś nie koncertująca Ewa Bem. 

No i że w ostatnim składzie znalazł się wówczas obiecujący, dziś wprost nieodzowny do wszelkich orkiestracji Henio Miśkiewicz. A poza tym mógłbym wymieniać od Zbyszka Namysłowskiego przez Wojtka Karolaka po Andrzejka Dąbrowskiego. Proszę wybaczyć, że wszystkich nie wymieniam. Dodam tylko jeszcze dwóch, choć nie solistów, ale wielce dla orkiestry zasłużonych, a często zapominanych. Niezastąpionego przy perkusjonaliach Jurka Bartza i żelazny baryton Waldka Kurpińskiego. 

Była wielka przygoda, a najfajniejsze, że wszyscy byliśmy przyjaciółmi. Dziś najmłodsi to już emeryci, więc możemy sobie powspominać jakie to niegdyś byliśmy kozaki.





  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm