11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19 - 22 października ub.r.
Festiwal ten od
początku udowadnia, że improwizacja to coś więcej niż tylko jazz. W drugiej
połowie października 2016 roku na terenie Zamku Ujazdowskiego w Warszawie
ponownie wybrzmiały dźwięki, o których z pewnością można powiedzieć, że były
niebanalne i nieszablonowe. Najpierw mieliśmy okazję doświadczyć, jak na
wspólnych warsztatach pracuje kolektyw Warsaw
Improvisers Orchestra pod wodzą saksofonisty Raya Dickaty’ego wraz z Philem
Mintonem – prawdziwym mistrzem sztuki wokalnej. Potem napięcie miało już
tylko rosnąć jak u Alfreda Hitchcocka, o czym mogli się przekonać na własne
uszy uczestnicy piątkowych i sobotnich zdarzeń.
Turkoza & Kaucic fot. P. Gruchała
Motywem przewodnim
zeszłorocznej edycji festiwalu Ad Libitum były pierwsze instrumenty używane przez
człowieka w historii, czyli głos i bęben. Można powiedzieć, że to właśnie za
pomocą tych środków wyrazu i zarazem samej improwizacji ludzkość zaczęła powoli
dochodzić do odkrywania skonkretyzowanych form muzycznych, w tym także i w
dalszej perspektywie do wymyślenia jazzu. Zaproszeni artyści jednak nie mieli
zamiaru ubierać swojej twórczości w łatki stylistyczne. Mając ogromne
umiejętności i różne doświadczenia takie postaci jak Joelle Leandre, Bartłomiej
Oleś, John Tilbury, czy Eddie Prevost woleli poszukać własnego języka muzyki
improwizowanej. Często opartego na jazzie, muzyce współczesnej, folkowej, a
nawet i elektroakustycznej, ale funkcjonującego ponad tymi podziałami.
Prevost fot P. Gruchała
Sznyt autorski dało się już zauważyć w trakcie pierwszego koncertu w ramach Ad Libitum, kiedy to na scenie pojawiła się wokalistka ELMA oraz perkusista Bartłomiej Oleś. Do dyspozycji mieli tylko te dwa instrumenty: głos i bębny oraz efekty elektroniczne, które na dobrą sprawę sprowadziły się tylko do generowania loopów poszczególnych fraz wokalnych. Te środki wyrazu wystarczyły do stworzenia muzyki o interesującej, choć zawiłej narracji. Bartłomiej Oleś w swojej grze na perkusji wyszedł daleko poza jazzowe ramy, powędrował wręcz w stronę pierwotnych źródeł. Do tego swoje dołożyła ELMA, której wokalne umiejętności znane już nam są z wysoko cenionych dwóch solowych albumów: „Ad Rem” oraz „Hic Et Hunc”. Koncert z pewnością mógł się podobać i bardzo dobrze wpasował się w deszczową aurę tamtego jesiennego dnia. Pozostawił jednak mały niedosyt, o którym nie mogło już jednak być mowy w przypadku występów kolejnych wykonawców.
Po krótkiej przerwie w
Sali Laboratorium zagościła urodzona w Turcji śpiewaczka Saadet Turkoz oraz słoweński perkusista Zlatko Kaucic, dla którego prawie każdy obiekt czy przedmiot może
posłużyć jako instrument perkusyjny. W duecie zaprezentowali muzykę
improwizowaną, w której można była usłyszeć echa naleciałości kultury Wschodu i
Zachodu. Było w tym sporo magii, wyrafinowanej ekspresji, a mielizny trafiały
się już bardzo rzadko.
Leandre & Mizerski fot. P. Gruchała
Najlepiej na tle wszystkich wykonawców występujących pierwszego dnia festiwalu zaprezentowała się jednak kontrabasistka obchodzącą 40-lecie swojej pracy artystycznej, Joelle Leandre. Na scenie tego dnia po raz pierwszy zagrała z prawdziwym mistrzem kontrabasu, Bogdanem Mizerskim. Występ nie tylko obfitował w zaskakujące zmiany tempa, ale też urzekał dużą lekkością i poczuciem humoru artystki.
Na koniec pierwszego
dnia festiwalu mieliśmy jeszcze prawdziwą wisienkę na torcie. Za gwóźdź
programu z pewnością należało uznać koncert członków legendarnej grupy AMM,
czyli perkusisty Eddie’ego Prevosta
oraz pianisty Johna Tilbury’ego.
Obaj postawili na minimalizm. Obaj też postanowili wydobyć dźwięki, które
trudno uznać za typowe dla tego rodzaju instrumentarium. Jednak gdzieś w
trakcie występu wkradło się trochę przewidywalności oraz powtarzania tych samym
pomysłów. Dlatego najbardziej w pamięci zapadła Joelle Leandre wraz z Bogdanem
Mizerskim.
Hug & Niggli fot. P. Gruchała
Drugi dzień festiwalu zapowiadał się nie mniej interesująco. Na scenie wystąpili Jorgos Skolias oraz Antonis Skolias, wokalistka Charlotte Hug oraz perkusista Lucas Niggli, a całość festiwalu zwieńczył występ kolektywu Warsaw Improvisers Orchestra ze wspomnianym we wstępie Philem Mintonem. Wszystko to złożyło się na wydarzenie, które dla rozwoju muzyki improwizowanej ma niebagatelne znaczenie. Miejmy nadzieję, że kolejne edycje festiwalu podtrzymają dotychczasowy poziom i okażą się cenną wskazówką nie tylko dla słuchaczy, ale i dla tych muzyków, którzy stale chcą poszerzać swoje umiejętności.
Piotr Wojdat
Zobacz również
Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>
Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>
Finał Zadymki miał miejsce w sali koncertowej NOSPR w Katowicach. Więcej >>>