Wywiady

fot. James Medina

Anoushka Shankar: Raga bez granic

Agnieszka Antoniewska


Kompozytorka i sitarzystka Anoushka Shankar przyleciała na swój pierwszy koncert w Polsce 24 kwietnia. Swoim występem w Filharmonii Bałtyckiej zamykała tegoroczną, 6. edycję Siesta Festival. Przywiozła do Gdańska projekt skromny, a być może najpiękniejszy – muzykę indyjską w jej najszlachetniejszej formie – klasycznych rag. Tę, z której się wywodzi, tę, której nauczył jej słynny ojciec i guru, Ravi Shankar. Od 2011 roku nagrywa dla Deutsche Grammophon. Jej czwarty album dla tej wytwórni, „Land Of Gold”, jest refleksją nad cierpieniem ofiar wojen, tułaczką uchodźców i pragnieniem posiadania bezpiecznego miejsca do życia.


JAZZ FORUM: Jak opisujesz swoją muzykę tym, którzy jej nigdy nie słyszeli?

ANOUSHKA SHANKAR: Ciągle muszę się z tym zmagać. Najlepiej jej po prostu posłuchać. Ale kiedy już nie mam wyjścia, próbuję ją opisać jako dwoistość tego, co starożytne i tradycyjne, oraz tego, gdzie ja sama teraz jestem w swoim życiu. Lubię, kiedy różne kultury się przenikają, a zarazem mam wielki szacunek do indyjskich korzeni tej muzyki. Tradycja spotyka eksperyment.

JF: Wydałaś niedawno nowy album – w jakim miejscu znajduje cię dzisiaj ta muzyka?

AS: Muzyka musi być szczerą formą ekspresji, inaczej nie ma sensu jej tworzyć. Poprzez tę ekspresję poszukuję łączności z moim życiem – żeby się więcej nauczyć, żeby dbać o więzi z innymi ludźmi, a także innymi kulturami, żeby się rozwijać. Myślę, że to piękne.

Tworzenie muzyki jest też dla mnie sposobem na radzenie sobie z trudnymi sprawami i moimi uczuciami. To, co mnie najbardziej porusza w dźwiękach, wypływa z głębokiej szczerości artystycznej, dzięki czemu może docierać i dotykać emocji innych ludzi – cierpienia, złości, miłości. Staram się tworzyć muzykę właśnie z takiego poziomu, choćby wymagało to ode mnie dotykania bardzo osobistych dla mnie tematów oraz spraw, które bolą nas wszystkich – to też jest bardzo prawdziwe. Tak długo, jak muzyka wyraża prawdę, tak długo będzie poruszać ludzi.

JF: Miałam szczęście słuchać cię w Gdańsku na koncercie z muzyką klasyczną. Od czego zależy to, jak dobierasz utwory na tego rodzaju koncert? Bo nie wierzę, że podczas całej trasy program pozostaje niezmienny.

AS: Mają na to wpływ rozmaite czynniki – sala, w której gram, pora dnia, mój nastrój, a także energia samych słuchaczy. Czasem podczas próby ustalam z muzykami, jakie ragi zagramy wieczorem, a kiedy okazuje się, że inaczej czuję publiczność w danym mieście, ten program spontanicznie modyfikuję.

JF: Wiem też, że są ragi, które mogą być wykonywane tylko o określonej porze dnia, a nawet porze roku.

AS: Na południu Indii to nie jest przestrzegane, ale na północy muzycy wierzą w powiązania każdej ragi, uczucia i nastroje, jakie ze sobą niesie. To zresztą zależy też i od osoby, i od ragi. Niektóre poranne ragi są zdecydowanie bardziej refleksyjne, nastawione na duchowość i medytację, natomiast te przeznaczone do grania późną nocą – bardziej romantyczne. Oczywiście upraszczam to w tej chwili i generalizuję – istnieją przecież tysiące rag. Natomiast na pewno z pewnymi ragami wiążą się silne jakości, których nie powinno się lekceważyć, a przy innych można sobie pozwolić na większą elastyczność.

JF: Według Raviego Shankara porównywanie improwizacji w muzyce indyjskiej z improwizacją w muzyce jazzowej nie może mieć miejsca.

AS: Może, ale nie mają one ze sobą wiele wspólnego, choć ludzie w potocznym rozumieniu właśnie tak myślą. Jest to jednak zupełnie inny sposób improwizowania. Korzenie jazzu sięgają zachodniej muzyki klasycznej, gdzie improwizacja opiera się na strukturze harmonicznej. Realizuje się ona poprzez pewien rodzaj wolności, który kompletnie różni się od naszego. W muzyce indyjskiej to raga cię prowadzi i na niej im­prowizujesz. Dla każdej ragi istnieje restrykcyjny zestaw reguł, które najpierw trzeba zrozumieć i się im przyporządkować, a następnie odnaleźć wolność w tej przestrzeni. Zatem nie do końca jest tak, jak
w jazzie.

JF: Słuchasz muzyki jazzowej?

AS: Tak, ale niezbyt często, choć „Kind Of Blue” jest albumem, którego słuchałam i słucham w moim życiu częściej niż jakiegokolwiek innego. Muzyka Herbie’ego Hancocka też jest dla mnie ważna, świetnie mi się z nim współpracowało podczas realizacji jego albumu „Imagine Project”. Ale nie jestem koneserem jazzu.

JF: A jednak grasz i nagrywasz z muzykami jazzowymi. Larry Grenadier wystąpił na twojej ostatniej płycie.

AS: Tak, ale to nie jest album z indyjską muzyką klasyczną. Moje podejście jest zupełnie inne, kiedy nagrywam taki album jak poprzedni, „Home”. Na „Land Of Gold” wiele utworów jest opartych na strukturach harmonicznych, więc pomyślałam, że potrzebuję kontrabasu i wiedziałam, że to tę muzykę zupełnie zmieni. Larry Grenadier jest nieprawdopodobny, jego partie nagraliśmy z nim w Nowym Jorku. Przyznam się szczerze, że nigdy wcześniej nie nagrywałam z kontrabasem i uważam teraz, że z sitarem brzmi ciekawie. Oczywiście jego obecność sprawiła, że muzyka jest bardziej zrozumiała i przyswajalna dla zachodniego ucha.

JF: No właśnie, a jakie miałabyś dla tego ucha rady, jeśli chodzi o słuchanie klasycznej ragi?

AS: Na pewno można jej doświadczać na wielu poziomach. Im głębiej próbujesz wejść w tę muzykę, tym bardziej ją rozumiesz, tym więcej możesz od niej otrzymać. Rada dla początkujących – nie musisz „rozumieć” muzyki, żeby ją poczuć. Obserwuję to w muzyce klasycznej różnego typu, że niewprawieni słuchacze są często przestraszeni i onieśmieleni w kontakcie z nią. Trzeba dać im się zrelaksować i umożliwić bycie obecnym w otwarty sposób. Muzyka popularna obnaża się bardzo szybko, muzyka klasyczna odsłania się wolno, wymaga od słuchacza cierpliwości, jego czasu, ale jej przekaz jest też zdecydowanie głębszy.

JF: Jak wiele muzyki, którą teraz tworzysz, rodzi się w twoim umyśle, a ile pochodzi z intuicji, twoich emocji i uczuć?

AS: To wygląda tak samo, jak wówczas, gdy mówimy o technice i odczuwaniu w muzyce. Chodzi o równowagę. Bo musimy mieć dobry warsztat i pojąć muzykę umysłem, by być wystarczająco wolnymi. Mogę spróbować zagrać coś prosto z mojej duszy, ale jak wcześniej wystarczająco dużo nie ćwiczyłam... Sama rozumiesz! Staram się czuć wolna, kiedy gram, moje ręce próbują nadążyć za moją myślą. Technika pomaga mi uwolnić dźwięk, dlatego zawsze się skupiam podczas grania. Gdybym myślała o ograniczeniach, nie mogłabym poczuć się wolna.

JF: Jakie są twoje obserwacje, jeśli chodzi o aspekt kompozycyjny twojej kreatywności artystycznej, gdy słuchasz swoich płyt sprzed lat i teraz?

AS: Coś na pewno się nie zmienia. Ale z każdą kolejną płytą wzrasta moja pewność siebie w zakresie samego grania i ekspresji twórczej. Niektóre kompozycje są prostsze, w innych stosuję złożone struktury, ale kiedy wchodzę do studia i nareszcie zaczynam grać na sitarze, czuję się coraz bardziej wolna. Kiedy słucham swoich płyt, słyszę wyraźnie – rozwijam się.

JF: Jesteś dla kogoś nauczycielką i guru?

AS: Myślę, że to przyjdzie później. Kiedy będę miała studentów, powinnam być im bardziej oddana, a teraz wciąż jestem w trasie. Na tym etapie czuję, że dopiero sama się uczę i dorastam. Może za 10 lat.

JF: Byłaś kiedykolwiek dyskryminowana jako artystka z powodu bycia kobietą?

AS: Kiedy rodzisz się jako córka kogoś bardzo znanego, wiele drzwi jest dla ciebie otwartych od razu. Mogło mi być zdecydowanie ciężej. W związku z tym w swoim życiu artystycznym nie spotykam jakichkolwiek trudności z tytułu bycia kobietą.

W muzyce indyjskiej miejsce kobiety jest niewątpliwie zadowalające – to środowisko jest bardzo aktywne. Natomiast z wiekiem ich wyjazdy w trasy, bycie w stałym obiegu koncertowym staje się coraz bardziej niemożliwe w związku ze zobowiązaniami, jakie mają jako żony i matki. Ich rola do wypełnienia w domu jest praktycznie nie do pogodzenia z jakąkolwiek karierą. Trudno spotkać indyjską artystkę w trasie gdzieś na świecie i o tym problemie trzeba mówić, by wspierać te kobiety w ich samorealizacji artystycznej. Zwłaszcza że w Indiach jest ich silna reprezentacja.

JF: Jesteś krytykowana za swoje międzykulturowe projekty przez środowisko indyjskich muzyków klasycznych?

AS: Nie mogę powiedzieć, że to się nigdy nie zdarzyło, ale rzadziej niż mogłoby się wydawać. Myślę, że ci muzycy widzą, że gdy wykonuję indyjską muzykę klasyczną, gram ją z pełnym szacunkiem i skupieniem. I właśnie ze względu na mój stosunek do tradycji, mogę sobie pozwolić na przekraczanie gatunków muzycznych, a zarazem łączenie ich, by poczuć pełną wolność artystyczną, ale nadal realizować w muzyce te wartości, których nauczyłam się wykonując indyjską muzykę klasyczną.

JF: Czy to, w jaki sposób myślisz o muzyce, odbija się w tym, jak myślisz o swoim życiu?

AS: Chodzi mi o to, by odnaleźć siebie w innych ludziach. By w życiu kierować się współczuciem, być uważnym, próbować odnaleźć moją część w tym wszystkim, czego doświadczam – bo wszyscy mamy tu jakąś rolę do odegrania. Staram się ją realizować najlepiej jak umiem, nie zapominając, by po drodze dobrze się przy tym bawić.


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu