Koncerty

fot. Grzegorz Śledź

Opublikowano w JAZZ FORUM 12/2016

Dwa koncerty: Piotr Orzechowski, Zbigniew Namysłowski Quintet

Ryszard Borowski


Sala koncertowa radiowego Studia S-1 staje się powoli najważniejszą sceną jazzową stolicy (poza klubem 12/14). Kilka razy w miesiącu odbywają się tam interesujące, a czasem wręcz znakomite jazzowe koncerty. Weekend 12 i 13 listopada br. był okazją do poznania najnowszych projektów Piotra Orzechowskiego, młodego pianisty, który nie tak dawno zaczął błyskotliwą karierę i Zbigniewa Namysłowskiego, który od lat będąc jedną z najważniejszych postaci polskiego jazzu, wciąż zachwyca inwencją twórczą i nowymi pomysłami.


Piotr Orzechowski: 24 preludia

Recital „Pianohooligana” składał się wyłącznie z jego własnych kompozycji – Preludiów – i improwizacji na nich opartych. Niewielu jest pianistów, którzy grając solo ponad godzinę potrafią utrzymać tak duże napięcie i ciekawość słuchaczy. Przy okazji opisywania muzyki Orzechowskiego pozwolę sobie na ważną moim zdaniem dygresję. Otóż można zastanawiać się, czy tzw. „jazz eu­ropejski” to w ogóle jest jazz, bo nie zawiera
wielu niezbywalnych, jakby się zdawało, elementów – takich jak stały puls, specyficzna artykulacja, eksponowanie synkop, odniesienia do harmoniki i melodyki poprzednich stylów, przede wszystkim do bluesa. Muzyka polegająca na prostej harmonii i melodyce, delikatna i niezwykle dbająca o szczegóły barwowe i niuanse dynamiczne, która nie tylko nie swinguje, ale też jest pozbawiona często wyraźnego drive’u – z punktu widzenia ciemnoskórego amerykańskiego muzyka nie może być jazzem. Ale taki sposób myślenia o muzyce także zmienia się u europejskich artystów.

Teraz powoli zaczyna się sprawdzać przepowiednia J.E. Berendta, który twierdził, że w przyszłości muzycy jazzowi zaczną stosować w improwizacjach dodekafonię i inne reguły zaczerpnięte z awangardowej muzyki klasycznej. Do tego nawiązuje dziś twórczość takich pianistów jak L. Możdżer, Wł. Pawlik, Sł. Jaskułke, M. Masecki, czy właśnie Piotr Orzechowski. Cechuje ich efektowna pianistyka z bogatą i zmienną fakturą (a to trochę jak zerwanie ze „stylem”, który charakteryzował typowego, jazzowego muzyka), duża rozmaitość nastrojów. Wykształcenie i erudycja pozwalają na jawne korzystanie ze wszystkich możliwych rodzajów i gatunków muzycznych, z których jazz i muzyka klasyczna są najważniejsze. I być może nawet czasami klasyka przeważa.

Niektóre produkcje Maseckiego czy Orzechowskiego nie tylko za podstawę mają muzykę klasyczną (a rozrzut stylistyczny jest ogromny – od Scarlattiego po Pendereckiego), ale też korzystają z technik wypracowanych w muzyce klasycznej i zmieniają tę muzykę tworząc pastisz za pomocą np. improwizacji jazzowej. Niektóre fragmenty improwizacji Orzechowskiego mocno przypominają mi pomysły awangardy lat 50. – na przykład utwory fortepianowe Rolfa Liebermana i Borisa Blachera. Fakt, że są one improwizowane zupełnie zmienia perspektywę odbioru! To inny, fascynujący gatunek „europejskiego” jazzu; niezwykle twórczy, wymagający perfekcyjnego wykonania i niełatwy w odbiorze. Chyba już na zawsze pozostanę fanem takiej muzyki. Kapitalne!



fot. Grzegorz Śledź


Zbigniew Namysłowski: Polish Jazz – Yes !

Od momentu, gdy tylko pojawił się na polskiej scenie jazzowej, był postacią ważną, a czasami najważniejszą. Z tego też powodu każda jego nowa płyta była wydarzeniem. W serii Polish Jazz nagrany pół wieku temu album „Zbigniew Namysłowski Quartet” był pozycją szóstą, a najnowsza, właśnie wydana jego płyta w tej wznawianej obecnie serii ma numer 77 i nosi tytuł „Polish Jazz – Yes!”. To jest rzeczywiście polski jazz, bowiem prawdziwie jazzowe, oryginalne kompozycje inspirowane są polską muzyką ludową. Ale nie tylko polską. W Abra-besqua słychać najwyraźniej inspiracje muzyką arabską. Wszystkie utwory są (jak zwykle) niezbyt proste pod względem rytmicznym i z wyrafinowaną harmonią. A być może najważniejsza jest oryginalna i piękna melodyka. Partnerami w zespole Namysłowskiego są najlepsi polscy muzycy. Na koncercie pod wodzą lidera wystąpili: popisowo grający na puzonie Jacek Namysłowski, oryginalny pianista Sławek Jaskułke, swobodny w realizacji skomplikowanych rytmów perkusista Grzegorz Grzyb i dający niezachwianą podstawę na kontrabasie Andrzej Święs.



fot. Filip Błażejowski


Koncert prowadził swobodnie i dowcipnie sam Zbigniew Namysłowski. Jego Kwintet ma swoją odrębną barwę i specyficzne brzmienie dzięki zestawieniu saksofonu (altowy, sopranowy, lub rzadko spotykany sopranino) i puzonu. Niełatwo sprostać na puzonie chyżości saksofonu lidera, ale jego synowi znakomicie się to udaje. Obaj wykonują precyzyjnie trudne tematy, ale solówki to dopiero wyżyny smaku i fantazji. W każdym utworze obecny jest prawdziwie indywidualny styl Zbigniewa Namysłowskiego, który co roku powinien wydawać nową płytę. Pisze, aranżuje i gra znakomicie. Proponuję, żeby Polskie Nagrania zarezerwowały dla niego kolejne „specjalne” numery serii płytowej Polish Jazz – 88, 99, 100. Z pewnością publiczność i fani jazzu będą zachwyceni.


Ryszard Borowski



Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu