Relacja z zeszłorocznej edycji festiwalu nie była publikowana w edycji papierowej Jazz Forum.
Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.
Festiwal otworzył trójmiejski Jan Konop Big Band, znany ze współpracy z Michałem Kuczyńskim, chętnie wykonującym piosenki Franka Sinatry, czy z Krystyną Prońko. W Elblągu zespół wystąpił wszakże bez wokalistów, sięgając, z całkiem dobrym skutkiem, do tematów i aranżacji Neala Heftiego – do Sinatry zaś nawiązując bodaj tylko w bisie.
W zgoła odmiennym rejonie jazzowego uniwersum znaleźliśmy się
na początku wieczoru drugiego – zagrał Piotr Wojtasik Quartet, a liderowi
towarzyszyli węgierski saksofonista Viktor Toth, jeden z najlepszych rodzimych
kontrabasistów w osobie Michała Barańskiego i amerykański perkusista Eric
Allen, odkryty przez samego Illinoisa Jacqueta. Obecny skład zespołu
przedstawił program generalnie utrzymany w stylu postbopowym, z domieszką free
czy nawet etno jazzu, z powodzeniem obywając się bez instrumentu harmonicznego.
Piotr Wojtasik i Viktor Toth
fot. Miłosz Kulawiak
Z bardzo już radykalną redukcją składu instrumentalnego i diapazonu ekspresji – choć wszystkie koncerty odbywały się we wnętrzu monumentalnej gotyckiej świątyni, świetnie zresztą nagłośnionej – mieliśmy do czynienia na kolejnym koncercie. Marek Napiórkowski, znany jako jazzrockowy (w szerokim rozumieniu) wirtuoz gitary elektrycznej, teraz objawił się w akustycznym duecie z reprezentującym tę samą specjalność instrumentalną Arturem Lesickim. Wykonali oni obszerne fragmenty wspólnego albumu „Celuloid”, wypełnionego pomysłowymi, dyskretnie jazzującymi – w sensie improwizacji i swingu – opracowaniami klejnotów i klejnocików rodzimej muzyki filmowej, od głównego tematu z serialu „Lalka”, autorstwa Kurylewicza, po Nim wstanie dzień Komedyz „Prawa i pięści”. Ich występ miał niespodziewany, a nader atrakcyjny ornament wokalny – mniej więcej w połowie programu na estradzie pojawiła się Dorota Miśkiewicz, prezentując charyzmę estradową, świetną dyspozycję wokalną, wszechstronność interpretacyjną oraz… poczucie muzycznego humoru (głównie w słynnej „kociej” balladzie z „Zemsty”, wykonanej z własnym akompaniamentem perkusyjnym).
Na koniec wieczoru wystąpił Nikola Kołodziejczyk Instant Ensemble (lider - fortepian, Maciej
Szczyciński - kontrabas, Michał Bryndal - perkusja, Cyprian Baszyński - trąbka,
Michał Jan Ciesielski - saksofon sopranowy i tenorowy oraz Michał Tomaszczyk i
Jacek Namysłowski - puzony) w najbardziej oryginalnym, w sensie koncepcji,
punkcie tegorocznego programu. Niemal wszystkie utwory były bowiem komponowane
przez lidera w czasie rzeczywistym i od razu wykonywane przez zespół na podstawie
wyświetlanych na ekranie nut, co miało gwarantować niepowtarzalność
przedsięwzięcia.
Nikola Kołodziejczyk i Maciej Szczyciński
fot. Miłosz Kulawiak
Ten intrygujący scenariusz nie sprawdził się jednak do końca
(sądząc także po liczbie wychodzących z koncertu słuchaczy). Przyczyną było tu
zapewne niedostateczne zróżnicowanie poszczególnych kompozycji pod względem
dynamicznym, agogicznym i rytmicznym, a poniekąd także wyrazowym i melodycznym.
Jedni mogliby tu widzieć konsekwencję w budowaniu swoiście minimalistycznej
formy i monolitycznego klimatu, inni zaś – brak większej inwencji
improwizatorskiej czy niedowład nerwu narracyjnego..
Irek Wojtczak Folk Five
Polish Quintet,
który otworzył wieczór finałowy, wzbudził dla odmiany entuzjazm publiczności.
Lider, jeden z najciekawszych saksofonistów z trójmiejskiego środowiska,
radykalnie zmodernizował tu klasyczną koncepcję Namysłowskiego „kujaviak goes
funky”, rozpętując, na bazie kujawiaków czy oberków z okolic Łęczycy, istny
cyklon freejazzowej improwizacji – nierzadko zachowując pierwotną folkową
energię, a nawet nerw rytmiczny (taneczny?).
Irek Wojtczak Folk Five Polish Quintet
fot. Miłosz Kulawiak
Znacznie bardziej powściągliwy w sensie emocjonalno-wyrazowym
okazał się następny punkt programu, kiedy to Piotr Lemańczyk, ceniony kontrabasista, w godnej kompanii Macieja
Sikały - saksofony i Łukasza Żyty - perkusja zagłębił się w jazzowe
„retrospekcje” – w niebanalny sposób przypominając szereg kanonicznych tematów
gatunku.
Sekundowała mu w tym okazjonalnie Krystyna Stańko – wymownie zapowiedziana przez kolegów jako „Lady
Jazz” – na przykład w Good Morning Heartache. Czasem wokalistka
odchodziła jednak w mniej przewidywalne rejony „postmodernistycznego” etno
jazzu: patrz asemantyczne zaśpiewy z własnym akompaniamentem perkusyjnym,
przypominające znakomitą, zainspirowaną folklorem kaszubskim płytę „Snik”
sprzed dwóch lat.
Krystyna Stańko i Piotr Lemańczyk
fot. Miłosz Kulawiak
W finale tegorocznej edycji zaprezentował się dyrektor
artystyczny Jazzblągu, Jerzy Małek,
na czele zespołu w składzie: Robert Cichy - gitara, Dominik Kisiel - instr.
klawiszowe. Krzysztof Pacan - gitara basowa i Sławomir Koryzno - perkusja.
Lider, od lat należący do czołówki polskich trębaczy jazzowych, w swoich
propozycjach wychodzi czasem poza granice gatunku: vide choćby album „Bop Beat”
(2005), zatrącający, w ślad za niektórymi nagraniami Steve’a Colemana czy Gary’ego
Thomasa, o estetykę beatboksu. Jej wpływy zaznaczyły się jeszcze wyraźniej na
rzeczonym koncercie, którego gościnną gwiazdą okazał się znany w świecie
czarnoskóry performer i raper Andy Ninvalle. Immanentne dla beatboksu i
skoligaconego z nim rapu ubóstwo harmoniczne oraz odczuwalną monotonię narracji
wynagrodziły w dużej mierze zwięzłe, a treściwe solówki Małka i Cichego.
Jerzy Małek Septet
fot. Miłosz Kulawiak
Organizatorem festiwalu jest Centrum Sztuki Galeria EL.
Zobacz również
Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>
Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>
11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>
Finał Zadymki miał miejsce w sali koncertowej NOSPR w Katowicach. Więcej >>>