Geniusz jazzowego fortepianu, wspaniały solista i akompaniator zmarł tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, 23 grudnia 2007 roku.
„Nie mogę w to uwierzyć nawet teraz” – powiedział jeden z jego przyjaciół, o kilka lat starszy od niego weteran fortepianu, Hank Jones. „Sądziłem, że Oscar Peterson będzie żył przez następne 100 lat. To jeden z najsmutniejszych dni w moim życiu.” A Herbie Hancock skonstatował: „Wpływ Petersona wyczuwalny jest w całym pokoleniu, które przyszło po nim. Oscar Peterson na nowo zdefiniował swing dla pianistów drugiej połowy XX wieku. W sposób mistrzowski osiągnął równowagę pomiędzy techniką, twardym groove’em bluesa i czułością. Nikt nigdy nie zajmie jego miejsca”.
Oscar Peterson zmarł w swoim domu w Mississagua na przedmieściu Toronto. Miał 82 lata. Przyczyną śmierci była niewydolność nerki. Kilka dni później podczas prywatnej ceremonii w Mississagua pożegnała wielkiego artystę rodzina i grupa najbliższych przyjaciół i muzyków, wśród nich Diana Krall, która zagrała na fortepianie jego kompozycję When Summer Comes. W sobotę 12 stycznia br. złożono hołd „Maharadży fortepianu” w Roy Thompson Hall w Toronto, na otwartym koncercie, w którym uczestniczyło ponad 2000 osób. Grał m.in. Herbie Hancock, śpiewała Nancy Wilson.
Oscar Emanuel Peterson urodził się 15 sierpnia 1925 roku w Montrealu. Miał czworo rodzeństwa – starszych od siebie Freda, Daisy i Charlesa oraz młodszą siostrę May. Ojciec, rozmiłowany w muzyce samouk grający na organach Daniel Peterson, pochodził z Virgin Island i przybył do Kanady w poszukiwaniu pracy, którą znalazł na kolei. Matka pochodząca z Indii Zachodnich zajmowała się domem, a do muzyki swe dzieci nakłaniała śpiewem religijnych hymnów. Ojciec pragnący wychowywać poprzez muzykę, podzielił domowe ćwiczenie na pianinie pomiędzy całą piątkę i skrupulatnie przestrzegał pór ćwiczeń. Jego powroty z trwających nawet 14 dni kolejowych eskapad po rozległej Kanadzie zaczynały się od przesłuchań i obserwacji postępów, jakie zrobiły dzieci. Sprytny Oscar szybko zauważył, iż posiada łatwość uczenia się i nieraz zabierał się do pracy dosłownie w ostatnim momencie. Posiadając słuch absolutny i doskonałą pamięć muzyczną zadziwiać będzie wkrótce swe otoczenie.
Na następnym etapie potrzebował już dobrego nauczyciela. Został nim profesor Hooper. W tym czasie za sprawą niezwykle uzdolnionego brata Freda (Peterson twierdził: „ja może jestem zdolny, ale Fred był wybitny”) Oscar odkrył swe fascynacje jazzem i pianistyką Teddy’ego Wilsona. Fred umarł jednak na gruźlicę, która zaatakowała całą rodzinę, a samego Oscara uwiązała na długich 14 miesięcy do szpitalnego łóżka. Po wyjściu ze szpitala otrzymał absolutny zakaz gry na trąbce i odtąd muzyczna pasja ukierunkowała się wyłącznie na fortepian. Podejmuje codzienne, kilkunastogodzinne (!) ćwiczenia na instrumencie i jest dosłownie odrywany od niego jedynie na czas posiłków. Praca skutkuje zwycięstwem w konkursie Amateur Hour w 1940 roku. Odtąd co tydzień daje 15-minutowy koncert w radiu. Zgłoszenie do konkursu, a także do montrealskiego Konserwatorium Muzyki, w którym rozwijał swe zdolności, zawdzięcza siostrze Daisy, która w obu przypadkach sama wypisała konieczne dokumenty. Oscar gra teraz Chopina, Czerny’ego, Liszta.
Ojciec zauważając jednakże u syna zbytnie zadzieranie nosa, pewnego razu zaprezentował mu kilka nagrań, które początkowo nie zrobiły wielkiego wrażenia – „dwóch pianistów grało całkiem poprawnie”. Dopiero kiedy tata wyjaśnił, iż wykonawca jest jeden i w dodatku niewidomy, a nazywa się Art Tatum, Oscarowi zabrakło tchu, słów i w ogóle porzucił fortepian na dwa tygodnie. Opamiętanie przyszło w porę, kiedy uświadomił sobie, iż jazz jest rodzajem muzyki, w którym każdy może – i powinien – znaleźć swój własny głos, sound i przekaz.
Został członkiem szkolnego zespołu Serenaders, prowadzonego przez Percy’ego Fergusona. Kolejnym jego nauczycielem był znany i ceniony Paul de Marky. Wkrótce Oscar otrzymał angaż do tanecznej orkiestry Johna Holmesa. Był w nim najmłodszym i jedynym kolorowym muzykiem. Mając 19 lat po raz pierwszy wszedł do studia nagraniowego. W swoim debiucie dla RCA Victor nagrał m.in. I Got Rhythm George’a Gershwina. Zarejestrowane utwory noszą silne znamię popularnego w tym okresie i dającego szansę na odzyskanie zainwestowanych pieniędzy boogie-woogie. W 1947 roku Peterson otrzymał angaż do Alberta Lounge, gdzie specjalnie dla niego kupiono nowy fortepian. W klubie tym występował ze swoim Triem przez dwa lata.
Montreal był jazzową mekką Kanady, a klub należał do bardzo znanych. Zachwycali się grą młodego pianisty i zachęcali do przyjazdu do Nowego Jorku wizytujący Kanadę muzyczni giganci – Benny Goodman, Woody Herman, a także muzycy z kręgu Jazz At The Philharmonic – Dizzy Gillespie, Coleman Hawkins, Lester Young i ich szef Norman Granz. Będący pod wrażeniem gry pianisty, Granz zaprosił Oscara na występy do Stanów Zjednoczonych. Prestiżowy debiut miał miejsce w Carnegie Hall, w połowie września 1949 roku. Peterson zagrał Fine and Dandy w duecie z kontrabasistą Rayem Brownem, z którym osiągnął niebywałe muzyczne porozumienie i nawiązał wieloletnią przyjaźń. Występ przeszedł do legendy także z pozamuzycznych powodów. Nie posiadający pozwolenia na pracę pianista mógł wystąpić jedynie „przypadkowo” i taką też sytuację – by pokonać papierowe bariery imigracyjne – zaaranżował Granz, który wywołał pianistę na scenę wprost z widowni, gdzie Peterson znalazł się „dziwnym zrządzeniem losu”.
Na krótko Oscar powrócił do Kanady, odbierając zasłużone gratulacje od dowiadujących się o jego sukcesie z prasy rodziców i znajomych, by z początkiem lat 50. przenieść się do USA. Otrzymał dłuższy angaż do znanego klubu nowojorskiego Bop City. W składzie pierwszego amerykańskiego Tria znaleźli się basista Major Holley i mistrz gry miotełkami Charlie Smith. Ray Brown zajęty był sprawami osobistymi (ciągle jeszcze jako mąż Elli Fitzgerald) i innymi zobowiązaniami zawodowymi. Znalazł się przecież w założycielskim składzie Modern Jazz Quartet. Z tych obu opcji „wyrwał” go jednakże Peterson, tworząc jeden z najwspanialszych tandemów w całej historii jazzu.
Po kilkumiesięcznym okresie gry w duecie z Rayem Brownem, Peterson w roku 1952 dokooptował gitarzystę Barneya Kessela i stworzył trio bez perkusji, na wzór formacji Nata Kinga Cole’a. Po roku zastąpił Kessela zakochany w tradycji, prawdopodobnie z racji zdobytych doświadczeń u Dorseya (1945-48), a nawet w Casa Loma Orchestra (1944) rudowłosy gitarzysta pochodzący z Teksasu i tam studiujący na renomowanym North Texas State College (wspólnie z Jimmie'm Giuffre) Herb Ellis. Trio w tym składzie przetrwało sześć lat i jest jednym z najwspanialszych zespołów w całej historii jazzu. Doskonałym przykładem brzmienia Tria jest koncert z kanadyjskiego Stradford, nagrany w 1956 roku. Zespół oczarowuje drive’em, wirtuozerią, zabiegami aranżacyjnymi pozwalającymi z małego składu wydobyć ogromne bogactwo dynamiki, melodyki, niezależnych linii i rytmicznych niuansów. Ellisa mającego problemy alkoholowe zastępowali czasem Irving Ashby lub Kenny Burrell.
Peterson znajdował się pod skrzydłami Normana Granza, który został jego osobistym menedżerem i wielkim przyjacielem. Oboje nigdy nie potrzebowali kontraktu na papierze – wystarczał uścisk ufnej dłoni. Już w 1952 roku Peterson wyruszył z grupą JATP do Europy, a także w trasy po Stanach. Pianista poznał całą śmietankę amerykańskiego jazzu z Colemanem Hawkinsem, Lesterem Youngiem i Ellą Fitzgerald na czele. Sam stał się jej częścią. Nawiązał wieloletnie przyjaźnie. W samotni wielotygodniowych tras rozwinął swe różnorakie hobby – obserwacje astronomiczne (dokonywane z dachów hoteli specjalnie w tym celu zakupionym teleskopem), fotografowanie, kolekcjonowanie sprzętu audio i ostatecznie – co stało się bodaj największą pozamuzyczną pasją – wędkarstwo.
Peterson mimo znajomości z Charlie’em Parkerem, Billie Holiday i całym środowiskiem pozostał jednym z nielicznych narkotykowo „czystych” muzyków. Twierdził iż „instrument powinien być twoją igłą, a muzyka nałogiem moim jest”. Po odejściu Herba Ellisa, pianista wiedząc, że nie zrekonstruuje tak dobrej formacji, zdecydował się na włączenie do składu perkusisty. Od roku 1959 na kolejnych sześć lat został nim Ed Thigpen. Trio z perkusją nabrało mocy, lider zachwycał wirtuozerią, liniami melodycznymi prowadzonymi w dwóch oktawach, opanowaną do perfekcji grą akordami blokowymi, repetycjami i tremolami akordów. Swing zespołu porywa od pierwszych taktów, a drobne smaczki aranżacyjne ubarwiają świetnie dobrany repertuar. Lider dba też o gradację napięcia i ekspresji w grze sekcji rytmicznej. Płyty z tego okresu, jak „Sound Of Trio” czy „Night Train”, należą do jego największych osiągnięć.
Nic jednakże nie trwa wiecznie – po 14 latach współpracy, w 1965 roku z Tria odszedł Ray Brown (który w międzyczasie przeprowadził się do Los Angeles i zaangażował w działania na tamtejszej scenie), a wraz z nim Ed Thigpen. Peterson w ich miejsce znalazł inną, świetnie zgraną sekcję zespołu Juliana Cannonballa Adderleya – kontrabasistę Sama Jonesa i perkusistę Louisa Hayesa. O ile jednak uwielbiający dolny rejestr i w zakresie time’u podobnie niezawodny Sam Jones doskonale zastąpił wielkiego Raya Browna, o tyle gra Hayesa była jednak zbyt bopowa i wkrótce miejsce za bębnami zajął praktykujący wcześniej u Ellingtona Bobby Durham. W tym składzie realizował Peterson nowy, trwający do 1972 r. kontrakt z wytwórnią MPS, kierowaną przez rezydującego w Villingen, w Niemczech, Hansa Georga Brunner-Schwera.
Peterson nagrywał też z orkiestrą Klausa Ogermana, a także występował solo. Płyta z 1974 „Oscar Peterson Meets The Trumpet Kings” na której pianista połączył swe dźwięki w duetach z Dizzym Gillespie’m, Royem Eldridge’em, Harrym „Sweets” Edisonem, Jonem Faddisem i Clarkiem Terrym otrzymała nagrodę Grammy oraz nominację krytyków „Down Beatu” jako „Płyta Roku”. W 1976 roku Peterson zarejestrował „Porgy And Bess” ze wspaniałym gitarzystą Joe Passem, który stał się partnerem w nowej edycji Tria. Innymi członkami zespołu na przestrzeni kolejnych lat zostawali basiści George Mraz i Niels-Henning Oersted Pedersen oraz perkusiści Jeff Hamilton czy Martin Drew. Kiedy w początkach lat 70. Norman Granz powrócił do muzycznego biznesu, zakładając wytwórnię Pablo, Oscar ponownie stał się częstym gościem w rezerwowanych przez niego studiach nagraniowych i gwiazdą największych festiwali (Montreux).
Oprócz Tria, Peterson dokonał w swej karierze niebywałej liczby nagrań jako akompaniator, a lista nazwisk, z którymi wkraczał do studia, to cała niemal historia jazzu – Charlie Parker, Billie Holiday, Stan Getz, Ella Fitzgerald, Ben Webster, Louis Armstrong, Lester Young, Stuff Smith, Stephane Grappelli, Roy Eldridge, Dizzy Gillespie, Jon Faddis, Coleman Hawkins, Milt Jackson, Lionel Hampton, .J. Johnson, Singers Unlimited.
Peterson napisał autobiografię zatytułowaną „A Jazz Odyssey – My Life in Jazz”. Wydana w Nowym Jorku w 2002, różni się znacząco od wielu innych tego typu wydawnictw. Autor jawi nam się jako intelektualista, poeta posługujący się barwnym językiem – jego muzyczne obserwacje, a także te z innych rejonów życia zadziwiają trafnością i wnikliwością. O jego życiu nakręcono dwa filmy: „Oscar Peterson: Music In The Key Of Oscar” (1983) i „Oscar Peterson: The Life Of A Legend” (1996).
W roku 1997 otrzymał on Nagrodę Grammy za imponujący dorobek życia, w 1999 japońską Nagrodę Premium Imperial, a wcześniej także Order Kanady (1972), Nagrodę Glenna Goulda (1993) i Nagrodę UNESCO. W ankiecie prestiżowego pisma „Down Beat” przez wiele lat utrzymywał się na pierwszym miejscu w kategorii fortepianu, a jego Trio uznane zostało przez krytyków za najbardziej swingujący zespół w całej historii jazzu!!!
Oscar Peterson jest jednym z nielicznych Kanadyjczyków – obok Gila Evansa, Maynarda Fergusona i gwiazdy dnia dzisiejszego, Diany Krall – o tak wielkim znaczeniu dla tego gatunku muzyki. W 1993 roku podczas występu w nowojorskim klubie Blue Note, doznał wylewu, który sparaliżował jego lewą rękę. Ale nie dał za wygraną. Po dwóch latach powrócił na scenę. Zdążył potem nagrać dwie płyty. Jego fantastyczną wirtuozerię oklaskiwała jeszcze dwa lata temu publiczność festiwalu North Sea w Hadze (patrz JF 9/2005). Swój ostatni recital dał u siebie w domu z okazji 80. urodzin.
W Polsce gościł tylko jeden jedyny raz, wystąpił ze swym Triem na wspólnym koncercie z Ellą Fitzgerald w Sali Kongresowej w 1965 roku.
Jacek Niedziela
Zobacz również
Producent mebli, popularyzator jazzu zmarł 25 sierpnia 2024 r. w Oleśnicy. Więcej >>>
Wybitny amerykański gitarzysta zmarł nagle 23 sierpnia 2024 roku w Tokio. Więcej >>>
Ojciec chrzestny brytyjskiego bluesa zmarł w Kalifornii 22 lipca 2024 r. Więcej >>>
Amerykańsko-polski gitarzysta jazzowy zmarł w Krakowie 13 lipca 2024 roku. Więcej >>>
Aktualnie w sprzedaży
Więcej >>>