Listy

Przesyt Komedy?

Krzysztof Balkiewicz


Z niemałym zaciekawieniem przeczytałem w JAZZ FORUM 4-5/2012 recenzję niedawno wydanego przez Polskie Nagrania trzypłytowego albumu pt. „Krzysztof Komeda Live At The Jazz Jamboree Festival 1961-1967”.

Ryszard Borowski napisał m.in.: „przestają mi się podobać utwory Komedy. Może to przesyt, bo stale ktoś o nim przypomina”. Na szczęście fani jazzu, jak się wydaje, mają dokładnie przeciwne odczucia. Pierwszy nakład recenzowanej płyty rozszedł się praktycznie natychmiast. Obecnie w sklepach dostępny jest kolejny nakład.

Nie tak dawno ogólnopolskie media, które jazzem prawie nigdy się nie zajmują, odnotowały chyba niespotykany w powojennej historii polskiej muzyki fakt, że płyta jazzowa rozeszła się w nakładzie większym niż najpopularniejsze płyty z muzyką rozrywkową. Chodzi oczywiście o płytę Leszka Możdżera pt. „Komeda”, która błyskawicznie znalazła się na pierwszym miejscu listy sprzedaży płyt w Polsce i zdobyła status podwójnej (potrójnej?) platyny. Także w Niemczech wydawnictwo to znalazło się wśród najlepiej sprzedających się płyt jazzowych. 

Dołóżmy jeszcze do tego „przesytu” niedawno wydaną, świetną płytę Baaby z muzyką Komedy pt. „The Wrong Vampire”, a także tłumy na ich koncertach, szczególnie że wiemy, jak trudno jest obecnie młodym zespołom zapełnić sale koncertowe.

30 kwietnia wszyscy miłośnicy jazzu obchodzili pierwszy „Światowy dzień jazzu”. Z tej okazji Program II Polskiego Radia ogłosił wśród słuchaczy plebiscyt na 100 najlepszych jazzowych płyt wszechczasów. Płyta Komedy „Astigmatic” znalazła się na drugim miejscu, za płytą Milesa Davisa „Kind Of Blue”. Na dalszych miejscach znalazły się albumy wszystkich wielkich jazzu, ze słynną płytą Johna Coltrane’a „A Love Supreme”. Jakby tego było mało, płyta Tomasza Stańki „Litania” zawierająca kompozycje Komedy, uplasowała się na szóstym miejscu zestawienia.

Do obecnego wydania JF, w nakładzie dla prenumeratorów, dołączona jest płyta pt. „Tribute To Komeda”, stanowiąca relację z  zeszłorocznej IV Letniej Akademii Jazzu. Na wszystkich łódzkich „Komedowych” koncertach były nieprzebrane tłumy, zaś artyści wielokrotnie bisowali. Widocznie łódzcy fani jazzu nie czuli „przesytu” Komedą. Przewiduję także, że płyta ta w komercyjnej sprzedaży będzie cieszyła się dużą popularnością.

Z jednej strony Borowski pisze o tym, do jakich to „absurdów, została doprowadzona ochrona praw autorskich w Polsce” (w aspekcie zastrzeżenia przez spadkobierców Krzysztofa Komedy znaku towarowego „Komeda”), a z drugiej strony narzeka na przesyt muzyką Komedy. Chyba jest tu jakaś sprzeczność w rozumowaniu recenzenta, żeby nie powiedzieć – absurd.

Ryszard Borowski w swojej recenzji pokusił się o złośliwe pomijanie słowa Komeda. W zamian posługuje się oznaczeniem literowo-numerycznym, pod jakim znak słowny „Komeda” został zarejestrowany w Urzędzie Patentowym Rzeczypospolitej Polskiej. Do tego wszystkiego imputuje redakcji „ułożenie się z właścicielami znaku”. Szkoda, że recenzent chwalący się w swojej recenzji znajomością prawa autorskiego, nie sprawdził w bazie UP RP (dostępnej w Internecie), iż w zakres ochrony nie wchodzi posługiwanie się słowem Komeda w artykułach i jakichkolwiek opracowaniach pisemnych. 

Cóż, żyjemy w Polsce.  Mamy tę narodową cechę, że nie lubimy idoli, tzn. lubimy, ale do czasu. Gdy ktoś odnosi zbyt duże sukcesy, cieszy się zbyt dużą popularnością, to trzeba mu przyłożyć. Często nazywa się to „polskim piekiełkiem”. Oczywiście krytyka jest potrzebna, ale jest ogromna różnica między rzeczową krytyką, a krytykanctwem, którym, w moim odczuciu, przepełniona jest recenzja Ryszarda Borowskiego (przykład: „mam już dosyć tego egzystencjalnego smutku, którym epatuje. Jest tyle innej muzyki”). 

Na koniec mam dla pana Borowskiego złą wiadomość. Niestety, przygotowywane są kolejne projekty związane z muzyką Krzysztofa Komedy.  Ale może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło? Borowski pisze: „odłożę album do swojego archiwum i chyba wtedy dopiero wyjmę, jeśli trzeba będzie znów zaaranżować jakiś utwór Krzysztofa Komedy”. Tak więc perspektywa pracy przy aranżacji utworów Komedy jest dla recenzenta na tyle kusząca i atrakcyjna, nawet w tym „przesycie” Komedą, że zapomniał o „restrykcjach” związanych z ochroną znaku towarowego „Komeda”.  No i sami powiedzcie, czy jest to „zamykanie dostępu do dóbr kultury”?

Krzysztof Balkiewicz

www.komeda.pl

 


Zobacz również

Ystad – sprostowanie

W relacji Marka Piechnata z Ystad Sweden Jazz Festival, opublikowanej w JF 10-11/2023, wkradł… Więcej >>>

Chochlik

W JF 9/2023 na stronie 9 w artykule o Romanie „Guciu” Dylągu wkradł się… Więcej >>>

List do McFerrina

Drogi Robercie McFerrin,Bardzo proszę, abyś przyjechał z Quincy Jonesem i Urszulą Dudziak do Teatru… Więcej >>>

Erratum

Przysłowiowy chochlik drukarski sprawił, że do pożegnania giganta jazzu w JF 4-5/2023 na str.… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu