Nie mogę się oswoić z myślą, że „Szakal” nie żyje. Wiedziałem jakie są fakty, jakie rokowanie przy tego typu chorobach, ale chyba do końca miałem nadzieję, że w Jego przypadku będzie inaczej.
Jest to prawdziwa strata, bo nie ma i nie będzie drugiego takiego saksofonisty. Ani pod względem brzmienia, wyrazu ani emocji. „Szakal” nie ma następców.
Bardzo zależy mi na tym, aby pamięć po „Szakalu” trwała. Wiele płyt z jego udziałem pozostaje niewznowionych (choćby „The Quartet”, niedawno upolowałem winyl po 13 latach poszukiwań), a koncerty chodzą w pirackich kopiach avi. Wielka szkoda. Nie można dopuścić, aby został zapomniany, odłożony na półkę historii...
Szakal jest dla mnie postacią kultową. O nim warto pisać książki (z pewnością biografię ma również imponującą), wznawiać jego płyty i publikować koncerty. Tak już jest w naszym kraju, że człowiek zaczyna być ważny dopiero po śmierci. Może więc mimo wszystko, czas Szakala, chyba
niedocenianego za życia, może się dopiero zacząć.
Nie zapomnijmy o Nim.
Szymon Jaworski
Zobacz również
W artykule Jana Cegiełki „Take 6 – Jazz w Muzeum” w JF 1- 2/2025… Więcej >>>
W relacji Marka Piechnata z Ystad Sweden Jazz Festival, opublikowanej w JF 10-11/2023, wkradł… Więcej >>>
Drogi Robercie McFerrin,Bardzo proszę, abyś przyjechał z Quincy Jonesem i Urszulą Dudziak do Teatru… Więcej >>>