W warszawskim Studiu im. Witolda Lutosławskiego odbył się 27 marca br. koncert pod hasłem „Warszawa Ptaszynowi”.
Kim jest Jan Ptaszyn Wróblewski być może nie trzeba przypominać czytelnikom JAZZ FORUM, jednak młodzi ludzie nie mogą wiedzieć, jak ważną postacią był i jest w polskim jazzie. Kiedyś, zanim jeszcze powstały wydziały muzyki jazzowej na naszych uczelniach, niewielu było ludzi prawdziwie się na nim znających. Ptaszyn był absolutnym i najwyższym autorytetem. Fantastycznie grający, dostrzegany także za granicą (a gdziekolwiek było trudno nawet wyjechać), znakomity aranżer i kompozytor (pisał też utwory trzecionurtowe z udziałem orkiestry symfonicznej), świetny teoretyk prowadzący cykliczne audycje radiowe i telewizyjne. Takim autorytetem był Ptaszyn przez ponad 60 lat!
Teraz, gdy obchodzi 81. urodziny, mieszkając i pracując przez większą część życia w Warszawie, władze miasta odwdzięczyły się nestorowi polskiego jazzu organizując jubileuszowy koncert w radiowym studiu. Na wstępie odczytano piękny list, który nadesłała Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, a później występował Sekstet Ptaszyna (H. Miśkiewicz, R. Majewski, W. Niedziela, S. Kurkiewicz, M. Jahr) oraz znani wokaliści, którzy przypomnieli kilka przebojów Mistrza. Sekstet swój występ zwykle kończy sztandarowym utworem Ptaszyna Drivin’, a tym razem pojawił się on na samym początku. Potem był jeszcze Moritet (czyli Mack the Knife) i Komedowski Astigmatic.
W kolejnej części wieczoru Wojciecha Niedzielę zastąpił przy fortepianie Andrzej Jagodziński i z pozostałymi muzykami akompaniował Januszowi Szromowi, Agnieszce Wilczyńskiej, Andrzejowi Dąbrowskiemu, Pawłowi Tartanusowi i Ewie Bem. Były dawne piosenki, które kiedyś powstały dla Andrzeja Zauchy czy zespołu Alibabki – teraz pięknie zrekonstruowane (Szrom i Wilczyńska), były standardy Cheek to Cheek, S’Wonderful czy Summertime (Bem, Tartanus), dawne wielkie hity Zielono mi i Przygoda z Marią (Dąbrowski). Był to piękny i długi koncert. A tak na marginesie, skoro mówiono o tym, że Warszawa dziękuje Ptaszynowi także za koncerty, to i ten koncert powinien może nazywać się Ptaszyn – Warszawie, a nie odwrotnie. A sam Ptaszyn już na samym początku koncertu oświadczył, że ma już dość jubileuszy i od tej pory świętować będzie tylko okrągłe. Do zobaczenia więc za lat dziewięć i dziewiętnaście! 100 lat, drogi Ptaku!
Ryszard Borowski
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>
Aktualnie w sprzedaży
Więcej >>>