Wytwórnia: Decca Classic (dystrybucja Universal)
On My Own
Down on Me
Party Tyme
Anthem
All My Heroes
On a Sunday Afternoon
The
Brand New Deal
Lullaby
Honey Party
The Ghosts of Tomorrow
We Might as Well
Dance
Liberté
Muzycy: Madeleine
Peyroux, śpiew, guilele; Larry Klein, bas, instr. klawiszowe, perkusjonalnia, gitara; Dean Parks, David Baerwald, gitary; Pete
Kuzma, organy Hammonda; Patrick Warren, fortepian, Wurlitzer, harmonium;
Gregoire Maret, harmonijka chromatyczna
i basowa; Jivan Gasparyan, duduk; Andy Martin, puzon; Chris Cheek,
saksofon tenorowy i barytonowy; Brian
MacLeod, perkusja oraz inni
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 9/2018
W 22 lata od debiutu fonograficznego („Dreamland”, 1996), amerykańska wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów i bandleaderka oddaje do naszych rąk ósmy krążek. Chyba najbardziej zróżnicowany i najmniej jazzowy w karierze. Co prawda wydawcy osadzają go w ramach szeroko pojmowanego jazzu, ale w moim mniemaniu to bardziej klucz do ukierunkowania naszego nastawienia estetycznego niż jednoznaczne wskazanie, że mamy tu do czynienia z jazzem.
To w zasadzie kompilacja tego wszystkiego, co atrakcyjne i rdzenne w muzyce amerykańskiej, stąd odwołania do balladowego country (All My Heroes), rumby (Lullaby inspirowana przeżyciami kobiet, które często samotnie muszą podołać wychowaniu dzieci), bujającego popu z domieszką soulu (Party Tyme), klimatów Leonarda Cohena i Boba Dylana.
Płyta ma pewien klucz. Tworzona wspólnie z Larrym Kleinem, miała być antidotum na dynamiczne wydarzenia elekcji prezydenckiej w USA w 2016 roku, zalew informacji, polityczne, bezpardonowe nawalanki, a w zamyśle finalnym, album puszczał snop światła na kondycję moralną i stan współczesnego nam świata. Nic dziwnego, że czasami mamy do czynienia z czarnym humorem, przerysowaniem, to zawór bezpieczeństwa, ucieczka do własnego intymnego świata skleconego z nut, fraz, strof i artystycznych wizji.
O sile artystycznej albumu w znacznej mierze stanowią znakomici artyści, którzy stanęli obok liderki. Jest tu odpowiadający za kompozycje i teksty śpiewający gitarzysta Patrick Warren znany ze współpracy z takimi luminarzami jak Bonnie Raitt, Bob Dylan, Bruce Springsteen, Lana Del Rey i The Red Hot Chilli Peppers. Jest Brian MacLeod, perkusista Leonarda Cohena, Madonny, Tiny Turner i Ziggy’ego Marleya, jest też David Baerwald, multiinstrumentalista, aranżer i wokalista, znany ze współpracy z Joni Mitchell i Sheryl Crow.
Ten album to wypadkowa doświadczeń i inspiracji wszystkich biorących udział w jego realizacji. W zalewie szumu informacyjnego i nijakiej muzyki sączącej się z radiowych głośników, ma być światełkiem w tunelu, czy wręcz, jak mówią artyści – ogniem w mroku. Sama Peyroux wyjawia, że kluczem do zrozumienia płyty są dwa znajdujące się na niej covery. Pierwszy, utwór tytułowy krążka z repertuaru Leonarda Cohena oraz bonusowe Liberté z tekstem dadaistycznego francuskiego poety, Paula Eluarda i muzyką Marca Lavoine’a. Oba mają być przesłaniem nadziei, optymizmu, nieść wyciszenie w czasach politycznych turbulencji. Liberté to również hołd ofiarom zamachów terrorystycznych w Paryżu.
Autorka płyty nie kryje swych fascynacji muzyką lat 70., czego przejawem jest piosenka Party Tyme. A jeśli gdzieś szukamy mocnego akcentu z jazzową blue nutą, to we wspomnianej bossa novie Liberté. Francuskim duchem powiewa balladowe We Might as Well Dance, a wyznawcy kunsztu Cassandry Wilson zakochają się w znakomitym The Ghosts of Tomorrow, piosence znakomitej i przemierzającej radiowe playlisty jako forpoczta płyty.
„Anthem” spodoba się tym wszystkim, którzy szukają ucieczki od muzycznej prostoty panoszącej się w radiach, wyznawców teorii, że jeśli chodzi o mądrą piosenkę, to jeszcze nie wszystko stracone. Jednak największą krzywdą dla tej płyty będzie umieszczenie jej na sklepowej półce z napisem „jazz”. Inna sprawa, że na której ją umieścić? Sam nie wiem. Warto sięgnąć po ten album w kontekście nadchodzącej jesieni, czasu pozłacanych liści i strzelającego w kominku drewna. W ten klimat album wpisze się doskonale.
Autor: Piotr Iwicki