Wytwórnia: Polskie Radio Katowice PRK CD 0148

Chaszcze; Mantra; Zwoltem; Pauzy; Młyn; Kasztan

Muzycy: Jan Kusz, saksofony; Tomasz Kusz, trąbka; Jakub Letkiewicz, fortepian; Franek Wicke, bas; Stanisław Banyś, perkusja


Ejber

Blu/Bry

Prenumeratorzy JAZZ FORUM otrzymują wraz z pierwszym tegorocznym wydaniem JF 1-2/2025 CD zespołu laureata Konkursu Bielskiej Zadymki Jazzowej im. Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Zwycięstwo to umożliwiło im nagranie w studiu Polskiego Radia Katowice drugiej płyty, zatytułowanej „Ejber”.

Zespół Blu/Bry formalnie istnieje od 2019 roku, choć jego członkowie znają się ze szkolnych ławek dużo dłużej. Zaczęli ze sobą grać podczas nauki w słynnej „Solnej”, czyli Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia im. Mieczysława Karłowicza w Poznaniu. Bracia bliźniacy Jan i Tomasz Kuszowie, grający na instrumentach dętych – saksofonie oraz trąbce, połączyli pod nazwą Blu/Bry siły z rówieśnikami: pianistą Jakubem Letkiewiczem, kontrabasistą Franciszkiem Wicke oraz perkusistą Stanisławem Banysem.

Od pewnego czasu kariera zespołu Blu/Bry nabrała tempa, a muzycy idą jak burza. Ich pierwszym sukcesem było zwycięstwo w kategorii zespołowej oraz solowej w konkursie Junior Jazz Festivalu. To dało im przepustkę na Berklee College of Music, gdzie odbyli pięciotygodniowe, intensywne warsztaty. Po tym doświadczeniu zdecydowali się na studia za granicą. Padło na Danię i Konserwatorium w Odense. Nauka przyniosła efekty w postaci kolejnych wygrywanych konkursów: Grand Prix Festiwalu Jazz Juniors oraz I miejsca Konkursu Bielskiej Zadymki Jazzowej im. Jana Ptaszyna Wróblewskiego.

Z Janem i Tomkiem Kuszami z zespołu Blu/Bry rozmawia Marta Kula:

       

Tomasz Kusz, Jan Kusz    fot. Barbara Adamek

JAZZ FORUM: Pochodzicie z Poznania i jest to nie bez znaczenia również w kontekście nazwy Waszego zespołu. Skąd wzięło się Blu/Bry?

TOMASZ KUSZ: Chcieliśmy pokazać, że wychodzimy ze środowiska wielkopolskiego. Zaczęliśmy drążyć w gwarze poznańskiej i znaleźliśmy słowo „blubry”. Bardzo spodobało nam się jego znaczenie. „Blubrać” oznacza rozmawiać o rzeczach niestworzonych, trochę błachych, czasami głupotach. Ulotność tego słowa nas ujęła i do tego nawiązaliśmy.

JF: Zespół tworzycie Wy, czyli Tomasz i Jan Kuszowie oraz Jakub Letkiewicz, Franciszkek Wicke i Stanisław Banys. Powiedzcie, gdzie się poznaliście z chłopakami i za co cenicie każdego z członków zespołu. Co takiego jest w ich grze, że chcieliście razem grać?

JAN KUSZ:Poznaliśmy się w szkole muzycznej na Solnej w Poznaniu. Ja, Kuba, Franek i Tomek byliśmy w tej samej klasie przez sześć lat. Nie graliśmy ze sobą od początku. Kuba, nasz pianista, był klasykiem i na jazz przeniósł się dopiero trzy lata przed zakończeniem szkoły. Wtedy zaczęliśmy razem grać. Stasiu Banys jest rok młodszy od nas, był klasę niżej, ale często ze sobą graliśmy w szkolnych czasach, ponieważ już wtedy był świetnym perkusistą. Mieliśmy różne zespoły. Spotykaliśmy się po lekcjach i po prostu chcieliśmy grać – kompozycje swoje i innych. I tak powoli zaczął się klarować skład zespołu Blu/Bry.

TK:Jeśli chodzi o to, co w poszczególnych członkach zespołu cenimy najbardziej, to po kolei: u Kuby, moim zdaniem, najbardziej wybija się wirtuozeria. W jego grze słychać, że spędził wiele godzin nad instrumentem. Gdy gra, brzmi świetnie i jest to efekt lat ćwiczeń i dłubania w klawiaturze fortepianu. U Stanisława wszyscy uwielbiają jego warsztat – on naprawdę jest w stanie na bębnach zrobić wszystko. Ale to, co mnie urzeka w nim najbardziej, to jego kreatywność i otwartość na nowe pomysły. Czasem jest gotowy wywrócić wszystko do góry nogami, by tylko spróbować nowych rzeczy. Nie zawsze w to idziemy całym zespołem, ale uwielbiamy to w nim. Franek natomiast nieprawdopodobnie umie się wpasować we wszystko. Przynosi piękne kompozycje, jest świetnym basistą i kontrabasitą, a dodatkowo producentem, który otwiera przed nami nowe perspektywy. Te wszystkie cechy powodują, że znakomicie spaja nas wszystkich.

Blu/Bry: Jakub Letkiewicz, Tomasz Kusz, Franciszek Wicke, Jan Kusz, Stanisław Banys, fot. Barbara Adamek

JF: A co powiecie o sobie nawzajem?

JK:Mój brat, Tomek, świetnie gra na trąbce, ale przede wszystkim bardzo popycha nas do przodu, jeżeli chodzi o działania formalne, poza graniem. To on zachęca nas do konkursów, co spotyka się z entuzjazmem ze strony członków zespołu, bo każdy z nas chce na te konkursy jeździć. Ale Tomek to popycha do przodu i dopina. Przynosi najwięcej kompozycji. Nie zawsze wszystkie gramy, ale od początku istnienia Blu/Bry jego utwory napędzały pracę zespołu.

TK:A Jachu to Jachu! Cenię u niego wirtuozerię saksofonową, bo ona zawsze go wyróżniała. Ostatnio zaczął częściej przynosić kompozycje i są one coraz lepsze.

JF: A propos konkursów, o których wspomniał Janek – od czasu powstania Blu/Bry szturmem te konkursy zdobywacie. Zacznijmy od Junior Jazz Festivalu, gdzie zdobyliście zarówno nagrodę zespołową, jak i indywidualne. Dzięki temu mogliście wyjechać na stypendium do Berklee College of Music. Co Wam dał pobyt na tej uczelni i w jaki sposób to doświadczenie było inne od tego, czego uczyliście się w Polsce?

JK:Na pewno sam pobyt w Stanach, pięć tygodni na ulicach Bostonu to coś, czego nie zapomnimy i dzięki czemu mogliśmy dobrze poczuć atmosferę tam panującą. Ale najważniejsze było to, że poznaliśmy wielu wspaniałych muzyków z różnych krajów i najcenniejszym doświadczeniem było granie z nimi po zajęciach, na jam sessions. Możliwość zetknięcia się z tak różnymi kulturami (bo były tam osoby nie tylko ze Stanów) i nauka grania w różnych okolicznościach, z różnymi muzykami – to najwięcej wniosło w naszą grę.

TK:Dla mnie to było fantastyczne poszerzenie horyzontów. Zawsze marzyłem o wyjeździe na Berklee College of Music, ale wydawało mi się to czymś niewyobrażalnym. Aż tu nagle stało się możliwe. To otworzyło mi zupełnie nową perspektywę i pozwoliło marzyć dalej. Pomyślałem – OK, to skoro teraz jestem w Berklee, to może kiedyś pojadę do Nowego Jorku, albo w ogóle wyjadę grać do Stanów. Dzięki temu świat trochę się skurczył i zrozumiałem, że moje marzenia są możliwe do spełnienia.

JF: Na studia też wyjechaliście za granicę, zdecydowaliście się na Konserwatorium Muzyczne w Odense w Danii. Czy to w trakcie studiów zachłysnęliście się europejską muzyką improwizowaną, którą tak słychać w Waszej grze, czy to wydarzyło się już wcześniej?

TK:Wydaje mi się, że to miks wielu rzeczy, bo ze szkoły już wyszliśmy z solidną podstawą, a na studiach to się rozszerzyło. Wszyscy trafiliśmy do świetnych profesorów w Odense, dzięki którym poszerzyliśmy horyzonty i gusta o to, czego, jeszcze kiedyś nie znaliśmy, a może nawet niekoniecznie lubiliśmy. Każdy z nas dalej szuka, poznaje nowe rzeczy i wraz z rozwojem studiów bardzo się muzycznie zmieniamy.

JF: A jacy są w takim razie Wasi najwięksi mistrzowie w tym momencie? Kim się inspirujecie, od kogo najwięcej się uczycie?

JK:Myślę, że od dłuższego już czasu najbliżsi mi są: Walter Smith – jego oryginalny styl gry i kompozycje, to w nim najbardziej lubię. Melissa Aldana, świetna saksofonistka. Saksofonista altowy Miguel Zenón oraz Will Vinson, obydwu uwielbiam. A najbliższej mi, jeśli chodzi o moją grę, do Bena Wendela. Zawsze uwielbiałem jego dźwięk, jego ton wydawał mi się idealny i dążę do takiego tonu. Jego altissima też zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie, dzięki niemu jeszcze jak byłem w szkole, to bardzo skupiałem się na tym, by mieć skalę całego saksofonu jak najlepiej „zrobioną”. Teraz ogromnie się cieszę, że tak skrupulatnie to wtedy ćwiczyłem.

TK:U mnie będzie mniej saksofonowo. Jeśli chodzi o kompozycję, to na pewno Steve Reich. Teraz jesteśmy świeżo po warsztatach z nieprawdopodobnym muzykiem, Skúlim Sverrissonem. Jego muzyka niesamowicie mnie inspiruje już od dłuższego czasu. A jeśli chodzi o trębaczy, to na pewno Mathias Eick, Philip Dizack, Avishai Cohen, to są moje wielkie inspiracje.

W zespole Blu/Bry fascynuje mnie to, że każdy z nas słucha trochę innej muzyki, mamy różne inspiracje. Na próbach zespołu bardzo to wychodzi, ale moim zdaniem ubogaca to naszą muzykę.

JF: Debiutancką płytę wydaliście własnym nakładem, druga to efekt Waszego zwycięstwa podczas Konkursu Bielskiej Zadymki Jazzowej. W jaką stronę poszły Wasze kompozycje na drugim albumie? Czym, Waszym zdaniem, różni się on od debiutu?

JK:Na drugiej płycie poszliśmy w trochę inną stronę niż na pierwszej (zatytułowanej „Blu/Bry” i wydanej w 2023 roku). Każdy utwór jest inny, dodaliśmy dużo elektroniki. W większości są to kompozycje Tomka i Franka, jeden utwór jest mój. Połączyliśmy na tej płycie wszystko, co robiliśmy dotychczas: jest tam i muzyka tradycyjna i klasyczna i wspomniana elektronika, czasem trochę prostszej, wręcz popowej harmonii.

TK:Naszą ambicją było połączenie twardego, zdecydowanego soundu przeszytego na wskroś elektroniką z jak najdelikatniejszymi, akustycznymi brzmieniami. Wydaje mi się, że to się nam udało. Na tym albumie jest sporo kontrastów – utwory spokojne, wolne, melodyjne, a zaraz obok – coś szybkiego, energicznego i głośnego. Dużo się tam dzieje. Na płycie można usłyszeć pełen przekrój dynamiczny i artykulacyjny. Trzy osoby pisały muzykę, ja, mój brat Jan i Franek Wicke, a że każdy z nas pisze na inny sposób, czyni to album ciekawszym. Równocześnie, co było dla nas ważne, udało nam się zachować spójność – gdy posłucha się całego albumu po kolei, to opowiada on jakąś historię, nie są to wyrwane z kontekstu utwory bez żadnego ładu i składu.

JF: Nowy rok zaczynacie premierą drugiej płyty. Jakie macie dalsze plany?

TK:Mamy nadzieję, że w tym roku będzie dużo się działo. Zabiegamy o jak najwięcej koncertów. W sierpniu wyjeżdżamy do Włoch we współpracy z Jazz Juniors, gdzie będziemy nagrywać kolejny, trzeci już album. Liczymy, że ta płyta pokaże następny stopień rozwoju zespołu Blu/Bry.

Rozmawiała Marta Kula, Radio 357


  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm