Wytwórnia: Agora
1. Burnt Ends
2. Burnt Ends (Welcome to Kansas City)
3. Sketches of Missouri
4. Donna Lee
5. Chiefs Kingdom
6. Dog’s Ducks
7. Once in Omaha
8. Confirmation; Burnt Ends (Key)
Muzycy: Sylwester Ostrowski, saksofon tenorowy; Kasia Pietrzko, fortepian; Jakub Mizeracki, gitara; Kacper Smoliński, harmonijka ustna; Tomasz Chyła, skrzypce; Maciej Kądziela, Bobby Watson, Logan Richardson, saksofon altowy; Keyon Harrold, trąbka; Dominique Sanders, bas; Eric Allen, Daniel Hogans, perkusja; Laura Taglialatela, śpiew
Trudno byłoby wymyślić lepszy pomysł na hołd dla Charlie’ego
Parkera w ramach obchodów stulecia Jego urodzin niż wizyta ekipy naszych
młodych muzyków w rodzinnym mieście legendarnego saksofonisty
i nagranie płyty z gościnnym udziałem największych dzisiaj gwiazd
jazzu z Kansas City. Tę właśnie płytę otrzymują razem z najnowszym wydaniem
prenumeratorzy naszego czasopisma. Jej tytuł: Sylwester Ostrowski & Jazz
Forum Talents „Jammin’ with KC”.
O genezie tego nagrania,
niezwykłej atmosferze towarzyszącej całej wyprawie i o jej
uczestnikach mówi szef wyprawy, lider polsko-amerykańskiej formacji
i producent płyty Sylwester Ostrowski:
Kansas City, The Ship, od lewej: Bobby Watson, Sylwester Ostrowski, Logan Richardson, Maciej Kądziela
fot. Ania Giniewska
KANSAS CITY
To jedno z ważniejszych miast w historii jazzu, które być może dzisiaj nie nosi już koszulki lidera, ale jego wpływ na kształtowanie się tego gatunku jest niezaprzeczalny. Jazz narodził się w Nowym Orleanie – w Delcie Missisipi, ale dojrzewał w Kansas City – swing, początek bebopu.
Prohibicja w stanach spowodowała, że nocne kluby, w których grało się jazz, zostały pozamykane. Jednak w Kansas City burmistrzem był człowiek z gangsterskimi koneksjami, który prohibicję miał gdzieś, więc życie nocne, a zarazem kluby z muzyką na żywo działały w najlepsze. Z tego też powodu wielu muzyków przeniosło się do KC, albo przyjeżdżało tam grać. Bennie Moten, Count Basie, Jay McShann – to w Kansas City rozwijali swój styl, ale przede wszystkim urodził się tam Charlie Parker. Dlatego to miasto jest tak ważne z punktu widzenia muzycznego i historycznego.
A dlaczego
jest ważne dla mnie i dlaczego postanowiłem Was tam wszystkich zaprosić?
Po pierwsze – Deborah Brown. Jej płyta „Double Trouble” ze Zbigniewem Namysłowskim
to jeden z dwóch pierwszych albumów jazzowych, jakie usłyszałem
w swoim życiu. W latach ’90 Deborah często przyjeżdżała do Polski,
wykładała też na uniwersytecie w Holandii, a przez współpracę
z Namysłowskim wszyscy ją znali. Dzięki holenderskiemu kontrabasiście
Jorisowi Teepe, który był jej studentem, a którego poznałem
w Kwintecie Piotrka Wojtasika, miałem możliwość, aby zaprosić ją do Polski
na koncert. W 2015 zagraliśmy razem w Szczecinie. Ta współpraca na
tyle dobrze się potoczyła, że na początku 2016 roku Deborah zaprosiła mnie do
KC i byłem tam wtedy po raz pierwszy. Poznałem m.in. Bobby’ego Watsona –
mojego mistrza i wielu innych muzyków. Współpraca zaczęła się rozwijać,
nagraliśmy z Deborah płytę „Kansas City Here I Come” z udziałem
orkiestry NFM Leopoldinum. Od tego czasu koncertowaliśmy bardzo dużo, a ja
wielokrotnie byłem w KC. Później poznałem Cheptoo Kositany, która była
dyrektorem American Jazz Museum i założyła Jazz Sisters Cities, dzięki
któremu rozpoczęliśmy współpracę pomiędzy Szczecinem, Kansas City, Nairobi oraz
Dniepro, i która pomogła zorganizować nasz wyjazd do USA w lutym tego
roku.
Sesja w Make Believe Studios w Omaha, Nebraska: Laura Taglialatela, Logan Richardson, Bobby Watson, Sylwester Ostrowski, Jakub Mizeracki, Kasia Pietrzko, Tomasz Chyła, Maciek Kądziela, Kacper Smoliński, Dominique Sanders, Eric Allen
fot. Ania Giniewska
JAZZ FORUM SHOWCASE – REAL DEAL
Połączyła nas piękna idea stworzenia czegoś dla naszej branży i produkcji tego niemałego przedsięwzięcia, jakim było Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz. Już podczas samego wydarzenia mieliśmy poczucie, że dzieją się rzeczy piękne i przełomowe. W Szczecinie spotkała się bardzo duża część naszego środowiska jazzowego. Wysoki poziom, partnerzy z całego świata, to było naprawdę wartościowe.
Dla mnie istotne było, żeby to miało swoją kontynuację, żeby coś się działo pomiędzy edycjami, co będzie tych artystów z grupy zespołów showcase’owych spajać. I pomyślałem wtedy o zespole, który skupiałby talenty Jazz Forum Showcase.
Podczas części „Be professional” showcase’u, bardzo dużo mówiło się o tym, w którym kierunku rozwijać swoją karierę, z perspektywy marketingu i biznesu. A ja pomyślałem, że aby robić to skutecznie, to rozwój artystyczny i marketingowy oraz doświadczenie sceniczne muszą iść ze sobą w parze. Mam tu na myśli, aby grać jak najwięcej z jak najlepszymi muzykami we wszystkich możliwych sytuacjach, żeby się uczyć, chłonąć – co rozwija cię zarówno artystycznie jak i biznesowo. Amerykanie mówią na to „real deal”. Możesz wiedzieć wszystko o Hancocku, możesz się na nim wzorować, znać na pamięć wszystkie jego nagrania i możesz grać prawie tak jak on, ale jeśli nigdy go nie spotkałeś, nie grałeś z nim, albo nigdy nie byłeś z nim w trasie, to nie masz „credibility” do tego, żeby o nim mówić, po prostu. Ten tzw. „real deal” polega na tym, że jeżeli chcesz o czymś, albo o kimś mówić, musisz mieć „credibility” – musisz być do tego uprawiony, musisz mieć jakąś historię. I co należałoby zrobić z tymi wszystkimi młodymi fantastycznymi talentami, których słuchaliśmy w Szczecinie? Jak powiedział Eric Allen – należałoby wziąć ich w trasę. W trasę w środowisku, które jest ważne historycznie, które ma to credibility, z artystami, którzy są ikonami itd.
W muzyce od zawsze funkcjonował
pewien rodzaj ciągłości międzygeneracyjnej, która z różnych powodów,
głównie cywilizacyjnych, została zachwiana. Wieloletnia tradycja, że młodsi
muzycy grali ze starszymi i poprzez to uczyli się od nich. I wcale
nie chodzi o to, że starsi grają lepiej, a młodsi gorzej, bo dzisiaj
bardzo często jest na odwrót. Chodzi o to, że oni tego real deal, tej
wiedzy praktycznej uczyli się w trasie od starszych. Jak grać, jak
przygotować koncert, show, jak sobie dawać radę w showbiznesie, jak
rozmawiać z promotorami, dziennikarzami. To była wiedza, której uczyło się
na żywym organizmie w trasie. Quincy Jones nauczył się tego od Counta
Basie’ego, a Count Basie od Bennie’ego Motena itd. I ponieważ ten
schemat, ze względu na czasy, w których żyjemy został wręcz zerwany
i trochę zaczynają robić się dwa odległe światy – młodzi sobie, starsi
sobie, nic pomiędzy, to pomyślałem sobie, że dość łatwo mógłbym zorganizować
taką trasę dla naszych „talentów” w Kansas City, a potem sobie
pomyślałem, że to zorganizuję. (śmiech)
fot. Sisi Cecylia
JAZZ FORUM TALENTS FEATURING…
Ze względów praktyczno-budżetowych mogliśmy zaprosić pięciu muzyków z showcase’u, którzy występują pod nazwą Jazz Forum Talents – Kasia Pietrzko na fortepianie (Kasia Pietrzko Trio), Maciek Kądziela na saksofonie altowym (Zagórski/Kądziela Collaboration), Kuba Mizeracki na gitarze (Skicki-Skiuk), Tomasz Chyła na skrzypcach (Tomasz Chyła Quintet) i Kacper Smoliński na harmonijce (Weezdob Collective). Te pięć indywidualności, to są tak różne bieguny, że połączenie ich było naprawdę dużym wyzwaniem. Od samego początku wiedziałem, z jakim ryzykiem się to wiąże, ale nie sądziłem, że aż z takim. (śmiech) Bo artystycznie są to zupełnie różne światy, a już samo instrumentarium jest bardzo specyficzne. Wymyśl coś, gdzie masz skrzypce, gitarę, harmonijkę, dwa saksofony i pianistkę, która jest tak naprawdę solistką, żeby to okiełznać. A do tego wszystkiego dodajmy „z tyłu” 100% amerykański straight ahead beat (Dominique Sanders na basie i Eric Allen na perkusji), giganta jazzu Bobby’ego Watsona oraz amerykańskich solistów, mających już swój duży dorobek we współczesnej historii jazzu…
Kasia ma to coś. Stage presence i bynajmniej nie chodzi mi tu o prezencję w stylu glamour. Niektórzy muzycy mają coś takiego, że hipnotyzują na scenie i idzie to w parze z tym, jak grają, jak się zachowują i jak wyglądają – wszystko ze sobą współgra i Kasia to ma, od razu wprowadza w zachwyt. Dodatkowo jest świetną pianistką z klasycznym backgroundem i bardzo się rozwinęła w naszym „kansasowym” projekcie.
Mizer ma naturalne jazzowe DNA. To jest wielki talent, który intuicyjnie wie, co grać. Automatycznie i zawsze współgra. Zresztą Kuba od 10 lat gra wszędzie i z każdym, a z jamów wychodzi jako ostatni, no i jest niesamowitym człowiekiem.
Maciej jest znakomitym saksofonistą. Technicznie gra tak, że aż buty spadają. W jego grze słychać duże doświadczenie i muzyczny szacunek do historii jazzu. Do tego jest całkowicie bezproblemowy – świetny facet.
Tomek ma swoją bardzo indywidualną i charakterystyczną „nutę”. Przejawia się to i w pomysłach na zespół i na kompozycje. Oprócz tego, że gra jazz, a wyrósł z punk-rocka, jest dyrygentem chóralnym i skończył klasykę. Jego wiedza na temat muzyki powoduje, że ma ona dużą głębię, nie tylko w kontekście grania solówek, ale także ogólnej wiedzy o formie i kształcie.
A Kacper jest po prostu i aż wirtuozem harmonijki. Nie wiem, ilu jest na świecie ludzi, którzy potrafią grać na harmonijce na takim poziomie. Kiedy podczas koncertu w klubie The Ship Kacper zagrał bluesa, amerykańska publiczność dosłownie oszalała…
Dominique Sanders jest fantastycznym kontrabasistą. Zaprosiłem go do paru swoich projektów – każdy marzy o takim sidemanie, który dodatkowo jest bardzo łatwy we współpracy. Oprócz tego, że jest basistą, jest też producentem muzycznym. Mocno działa w amerykańskim show-biznesie. Produkuje muzykę dla gwiazd wielkiego formatu i jest współwłaścicielem trzech studiów nagraniowych, m.in. w Omaha i w Los Angeles.
Logan Richardson. Na płycie chcieliśmy pokazać, że Kansas City ma też całkowicie nowe i współczesne brzmienie, którego uosobieniem jest właśnie Logan. Nie chcieliśmy pokazywać KC wyłącznie od strony „przeszłości”, czyli Charlie’ego Parkera. A ponieważ Dominique gra z Loganem, łatwo nam to było zaaranżować. No i kiedy powiedziałem naszym „talentom”, że zagramy z Loganem, to – jak mawia młodzież – była naprawdę niezła „podjarka”, szczególnie ze strony Maćka.
Keyona Harrolda chciałem włączyć
do naszego projektu
z kilku powodów. Po pierwsze, Keyon i Logan muzycznie wychowywali się
razem. Poznali się kiedy byli nastolatkami. Uczestniczyli w warsztatach
dla młodych zdolnych, w których uczestniczyli też Robert Glasper
i Kamasi Washington. Po drugie, Keyon był na naszym Jazz Forum Showcasie
w październiku. A po trzecie – obecność Keyona, nawet w jednym
tylko utworze, niesamowicie wzmocniła naszą płytę i spowodowała, że
zainteresowała się nią jedna z najbardziej znanych promotorek jazzu na
świecie. Więc, jeśli rozmawiamy o biznesie muzycznym, to był dobry deal,
może właśnie real deal.
Ruszamy w drogę do Omaha, Nebraska: Paweł Brodowski, Eric Allen, Jakub Mizeracki, Asia Pieczykolan, Kacper Smoliński, Cheptoo Kositany, Tomasz Chyła, Kasia Pietrzko, Dominique Sanders, Sylwester Ostrowski, Maciek Kądziela
fot. Ania Giniewska
MAKE BELIEVE STUDIOS
Dominique Sanders od samego początku proponował, że jak już będziemy w Kansas City, to żebyśmy nagrywali. Mieliśmy do dyspozycji jego Make Believe Studios w Omaha, więc pomyślałem, że trzeba ten moment i tę aurę uchwycić. Wiedziałem, że muzycznie możemy liczyć na Bobby’ego Watsona (wywiad Pawła Brodowskiego str. 44 - 47), na Dominique’a Sandersa i oczywiście wiedziałem, że będę mógł liczyć na wsparcie logistyczno-organizacyjne Cheptoo Kositany.
Mieliśmy różne koncepcje tego nagrania, ale po pierwszych koncertach w Szczecinie, a potem już w Kansas, w klubie The Ship, wiedziałem, że ten zespół ma ogromny potencjał i trzeba zrobić full album. Pytanie było tylko takie, ile jesteśmy w stanie nagrać przez 10 godzin w Omaha, a ile trzeba będzie dograć i doprodukować później. W USA nagraliśmy kilka świetnych numerów i do pełnowymiarowego albumu jeszcze trochę brakowało, ale wszystko mieliśmy dograć podczas, zaplanowanej wcześniej, trasy w sierpniu br. Tylko wówczas nie wiedzieliśmy, że covid nas „uziemi” i wszystko wywróci się do góry nogami. Pojawiło się więc pytanie – no dobra, to co robimy? – Jedziemy do Lubrzy kończyć płytę! Już wtedy było wiadomo, że niektóre utwory będziemy musieli nagrywać „covidowo” czyli z domu z różnych części świata. Ostatecznie daliśmy sobie z tym radę.
Burnt Ends
Kansas City kulturowo jest stolicą jazzu, footballu amerykańskiego oraz barbecue. A Burnt Endsto sposób przyrządzania barbecue wings w najsłynniejszym w KC barze barbecue – Gate’s. Można to porównać do sposobu przyrządzania steka – well done – dobrze przyrządzony. I ten utwór otwierający płytę, który jest utworem funky, jest bardzo dobrze „przyrządzony”. Zabójcze solo Maćka Kądzieli, który zagrał tak, że słychać jak świetnym jest muzykiem i słychać też jego ówczesną fascynację Loganem Richardsonem. Niektórzy nawet zastanawiali się, czy to Logan, czy Maciek. Ten numer pełni też rolę ramy dla całego albumu, ponieważ pojawia się na płycie aż trzykrotnie w trzech zupełnie innych wersjach.
Burnt Ends – Welcome to Kansas City
Burnt Ends po raz drugi, do którego zaprosiliśmy tamtejszego rapera. Royal Chief to typowy, lokalny patriota, którego pseudonim to połączenie dwóch najważniejszych drużyn sportowych z Kansas: Royals – baseball oraz Chiefs – football. Royal Chief to młoda, świeża krew tamtejszej sceny hip-hopowej i ten sam rodzaj fascynacji muzyką, którą posiadają nasze „talenty”. Utwór okrasza Logan Richardson, w sposób niezwykle inteligentny. Daje feeling i vibe, który jest połączeniem fraz Ornette’a Colemana i Charlie’ego Parkera. To jest kolejny dowód na to, że jeżeli masz świadomość ewolucji muzyki i wiedzę z tym związaną, to słuchając gry Logana usłyszysz, że on wie tyle samo o grze Parkera, co o grze Colemana. Mimo że brzmi bardzo nowocześnie, czasami wręcz freejazzowo, wciąż jest tam Charlie Parker. Ten Kansas City blues w stylu modern – on tam wciąż jest.
Sketches of Missouri
Utwór w 100% wyimprowizowany w studiu w Omaha przez Kasię Pietrzko, Tomka Chyłę i Logana Richardsona. Jest przepiękny. Perfekcyjnie uchwycony moment tamtej sytuacji, tego czasu, który spędziliśmy w studiu. Z jednej strony słychać w nim nasze słowiańskie korzenie, a z drugiej współcześnie-amerykańską frazę Logana. Do tego subtelne wokalizy Laury Taglialatelli – partnerki Richardsona, z pochodzenia Włoszki. Jej udział na naszej płycie był nawet dla mnie zaskoczeniem. Nie wiedziałem, że ona śpiewa. Była z nami w studiu, a w pewnym momencie Dominique powiedział po prostu – „Laura, chodź, zaśpiewasz”.
Donna Lee
Na płycie chcieliśmy zagrać dwa utwory dla Charlie’ego Parkera, w tym jeden będący klasycznym bebopem. My oczywiście nie jesteśmy „pure bebop players”, także wiadomo, że nasza fraza nie brzmi stricte bebopowo. Ale byliśmy w Kansas City w roku 100 urodzin Birda, więc chcieliśmy mu oddać skromny hołd. Mizer zagrał tu fantastyczne solo. Brzmi naprawdę rasowo, swing pierwsza klasa. W sekcji oczywiście Eric Allen i Dominique Sanders.
Chiefs Kingdom
Jest to moja kompozycja, która powstała w dniu naszego przyjazdu, kiedy drużyna footballu amerykańskiego Chiefs zdobyła Superball. W Kansas City panował wtedy istny obłęd. Do miasta przyjechało 2 mln. ludzi. Wszyscy ubrani na czerwono w barwy Chiefsów śpiewali i tańczyli na ulicach. KC było wyłączone z życia, urzędy pozamykane, nie działały komórki…
Nasza gospodyni Cheptoo, ciągle śpiewała hymn Chiefsów, który miał bardzo charakterystyczną, początkową frazę, taką trochę indiańską. Ta melodia zaczęła mi tak chodzić po głowie, że cytując początkowy motyw tego hymnu napisałem cały utwór. Nagraliśmy tę kompozycję z Bobbym Watsonem – wielkim fanem Chiefsów i z Mizerem. To najbardziej energetyczny i dający power utwór na płycie, który łączy w sobie masywne brzmienie Jazz Messengers, ale z przesterowaną gitarą Mizera. Niektórym może się to kojarzyć z jazz-rockiem, ale to jest, proszę państwa, football amerykański, tak że gra się ostro. (śmiech)
Dog’s Ducks
Kaczki psa… Był to kolejny numer, w którym zostałem zaskoczony. Eric Allen, który był w podstawowej sekcji, poszedł spać, bo wydawało nam się, że nagraliśmy już wszystko. Nagle Kacper mówi – „no dobra to teraz mój utwór, wołajcie Erika”. No i okazuje się, że nie mamy bębnów… Wtedy nasz kierowca, który przywiózł nas z Kansas do Omaha – Daniel Hogans, wstał i powiedział – „ja jestem bębniarzem”. Wszedł, zagrał i okazało się, że jest naprawdę świetny. Tam po prostu wszyscy grają i śpiewają. (śmiech) W USA muzycy, którzy chcą być bliżej biznesu, zatrudniają się do różnych prac, aby stwarzać sobie sytuacje. Jesteś w studiu w trakcie nagrania i akurat potrzebny jest… bębniarz.
A sam utwór? Autorem jest
Kacper, który jest ogromnym perfekcjonistą i on widział tę kompozycję jak
partyturę symfoniczną, w której wszystko jest zapisane. Natomiast
w Omaha po wieczornym jamie nikt nie ma ochoty czytać trudnych nut. Panuje
raczej przekonanie – zagrajmy to od serca. Także spotkały się w tym
utworze dwa światy
– perfekcyjno-akademicki z bluesem. Na to wszystko wszedł Maciek, który
powiedział – dobra, to ja pogodzę te światy. I pogodził dyrygując
muzykami.
Once in Omaha
Do Omahy jechaliśmy dzień po koncercie w klubie The Ship (relacja z podróży do KC w JF 3/2020), na którym grał też Logan Richardson ze swoim zespołem. Przez co najmniej pół drogi Maciek Kądziela z Tomkiem Chył? rozmawiali o?wczorajszym koncercie i?soundzie Logana i?w?k??ko puszczali zap?tlony numer, kt?ry nagrali kom?rk?. Czu?em, ?e jak Maciek zostanie w?studiu sam na sam z?Loganem, to b?dzie to dla niego wa?ny moment i?na pewno z?niego skorzysta. Ch?opaki chwil? ze sob? rozmawiali, zagrali dwa take?i?ią rozmawiali o wczorajszym koncercie i soundzie Logana i w kółko puszczali zapętlony numer, który nagrali komórką. Czułem, że jak Maciek zostanie w studiu sam na sam z Loganem, to będzie to dla niego ważny moment i na pewno z niego skorzysta. Chłopaki chwilę ze sobą rozmawiali, zagrali dwa take’i i wyszła poezja na dwa alty.
Confirmation
Dominique zarządził, że nagrywamy do jednego mikrofonu. I to co najbardziej mnie urzeka w tym utworze, to brzmienie, które udało nam się uzyskać. Ten numer brzmi jakby ktoś nagrał jam z 1949 albo 1951. (śmiech) No i solo Bobby’ego… nie ma w ogóle o czym mówić, on jest absolutnym real dealem. Jeżeli mówimy o credibility do grania Confirmation, to właśnie on je ma. Mamy w fantastyczny sposób udokumentowane spotkanie czterech saksofonistów: Bobby, Logan, Maciek i ja. Każdy z innej generacji, grający na co dzień inną muzykę. A najważniejsze jest to, że nikt nikogo nie udawał.
Burnt Ends
I na koniec znowu mamy Burnt Ends, czyli numer, od którego wszystko się zaczęło. Wersja Key. Key jako klawisz – Kasia Pietrzko, ale również jest to ksywa Keyona Harrolda, którego zaprosiliśmy do tego utworu (dogrywał się z Nowego Jorku). A sama wersja jest inna niż dwie poprzednie. Keyon z brzmieniem swojej trąbki jest unikalny. Do tego piękne, przestrzenno-ilustracyjne towarzyszenie fortepianu Kasi. Niby koniec, ale coś czuję, że będzie kontynuacja…
Muzycznie nie jest to płyta jednego lidera. Nie jest to też płyta jednego zespołu. Jammin’ – to połączenie różnych generacji, różnych stylistyk, różnych krajów i różnego podejścia do muzyki. W tym projekcie mamy same indywidualności. Każdy z muzyków, który brał udział w nagraniu płyty, jest liderem albo współliderem w swoich zespołach. Mamy też reprezentację kilku generacji muzyków. Najstarsza generacja to Bobby Watson – KC legend, wzmocnione jego wieloletnią współpracą z Art Blakey and The Jazz Messengers, którego przez pięć lat był dyrektorem artystycznym. Bobby przesłuchiwał przed przyjęciem do Messengersów braci Marsalisów, egzaminował ich! I nasza ostoja – perkusista Eric Allen, niezwykła postać i mój wielki przyjaciel (Eric Allen – wywiad w Jazz Forum 7-8/2020).
Do kolejnej generacji zaliczyć możemy Keyona Harrolda, Logana Richardsona i mnie. I najmłodsza – naszych „talentów”, z której jest też Dominique Sanders i raper Royal Chief. Mamy więc trzy pokoleniowe światy, co ma swoje odzwierciedlenie w muzyce.
Dodatkowo, my Polacy, ze swojej strony dołożyliśmy do tego, nutę, w której zawiera się spuścizna muzyki klasycznej. I z jednej strony mamy funky, hip-hop, bebop, a z drugiej trochę chopinowski mood.
Oczywiście, jeżeli ktoś będzie robił analizę płyty pod mikroskopem, to na pewno będzie miał się do czego przyczepić i powie, że płyta nie jest stylistycznie spójna. Tylko że nam w ogóle nie o to chodziło. Muzyka jest jedna, bierze się z tego samego źródła i ta płyta jest tego świetnym przykładem. Chodzi o to, w jaki sposób połączyliśmy muzyków z zupełnie różnym backgroundem, przedstawiając przy tym całe spektrum ich możliwości wynikających z różnych fascynacji i stylów muzycznych, w których na co dzień funkcjonują. Jest to rodzaj opowieści – wynik spontanicznego spotkania i współpracy.
Nie wiem, czy wszyscy będą podążać za tą artystyczną narracją, ale ja jestem zadowolony z tej płyty, bardzo się cieszę, że mogłem być jej częścią i uważam to wszystko za fantastyczne wydarzenie. I jak mawiają sportowcy – wynik dowieźliśmy do końca.
Autor: Asia Pieczykolan