Initium (Początek) – cz. I (comp., arr. Gniewomir Tomczyk, Michał Salamon); Fons (Źródło) – cz. II (comp. Gniewomir Tomczyk, arr. Andrzej Karałow, Zdzisław Kalinowski); Intra (Wnętrze) – cz. III (comp. Gniewomir Tomczyk, arr. Andrzej Karałow, Aga Derlak); Vestigium (Ślad) – cz. IV (comp. Gniewomir Tomczyk, arr. Andrzej Karałow, Aga Derlak); Alio (Gdzieś, dokądś) – cz. V (comp. Aga Derlak, arr. Aga Derlak, Gniewomir Tomczyk)

Muzycy: Gniewomir Tomczyk, perkusja, produkcja muzyczna; Mateusz Smoczyński, skrzypce; Krzysztof Lenczowski, wiolonczela; Jan Smoczyński, fortepian; Kuba Dworak, kontrabas; Kuba Kotowicz - wibrafon, dzwonki; Rafał Dubicki, trąbka, flugelhorn; Szymon Klekowicki, puzon, tuba; Jarek Kaczmarczyk, flet; Ewelina Hajda, marimba; Julianna Kamila Siedler-Smuga, ksylofon, marimba


Perpetus

Gniewomir Tomczyk

Do rąk naszych Czytelników trafia płyta CD autorstwa jednego z najbardziej aktywnych muzyków sceny jazzowej, a w zasadzie muzyki wszelkiej. Album „Perpetus”(wieczny) stroni od sztywnych ram dających go zaszufladkować. A co o nim samym mówi autor?  Z Gniewomirem Tomczykiem rozmawia Piotr Iwicki.

JAZZ FORUM: O muzyce takiej, jak Twoja lubię pisać: atrakcyjna. Inni pewnie użyliby pojęcia „eklektyczna”, a może inaczej – frazy do nieistniejącego filmu.

GNIEWOMIR TOMCZYK: Zdecydowanie tak – „Perpetus”to album pełen melodii, pejzaży, różnorodnych kolaży barw i szerokich przestrzeni. Tym „filmem”, o którym wspominasz, mogą być zarówno obrazy – konkretne dzieła malarskie, do których powstały kompozycje – jak i wewnętrzne projekcje, które rodzą się w wyobraźni słuchacza. Dla mnie ważne jest, by muzyka pozostawiała miejsce na interpretację, by mogła rezonować z indywidualną wrażliwością każdego odbiorcy.

„Perpetus”to pięcioczęściowa suita, której każda kompozycja ma własny charakter i emocjonalny krajobraz. Initium (Początek) cz. I to pierwszy gest pędzla na płótnie, pierwszy impuls, jeszcze nie w pełni określony. Wszystko się dopiero wyłania ze światła i dymu. Fons (Źródło) cz. II – to jak patrzenie w głąb warstw obrazu. Dominacja czerwieni niepokoi ale też rozgrzewa. Intra (Wnętrze) cz. III – obraz patrzy do środka, kompozycja staje się introspekcją. Vestigium (Ślad) cz. IV – dynamiczny kontrast, dramatyczna forma i napięcie. Jak w cyklu malarskim mojego taty, tu też zostaje ślad po człowieku, po geście, po zdarzeniu. Alio (Gdzieś, dokądś) cz. V – zamglenie, oddalenie, przejście. W tej części wszystko powoli znika – dźwięk staje się światłem a kolory rozpraszają się coraz mocniej.

JF: Opisujesz dźwiękiem obraz swojego taty. Niewiele znalazłem o Nim wiadomości. No to chyba czas aby zdradzić skąd ten wybór, dobór prac no i oczywiście zapewne Czytelnicy chętnie dowiedzą się więcej o Nim i jego twórczości.

GT: Ten album to w pewnym sensie zaproszenie do mojego rodzinnego domu, do dzieciństwa, w którym dźwięk, obraz i różne formy ekspresji artystycznej przenikały się na co dzień. Jazz, muzyka klasyczna, malarstwo – to wszystko było tak naturalne i wszechobecne, że stawało się wręcz niezauważalne. Projekt „Perpetus” jest próbą oddania tego świata, ale również ukłonem i muzycznym komentarzem do twórczości mojego taty – Józefa Tomczyka.

Tata ukończył Wydział Grafiki ASP w Warszawie, gdzie dyplom z wyróżnieniem uzyskał w 1990 roku. Jego mistrzami byli m.in. prof. Władysław Winiecki i prof. Jerzy Tchórzewski. Od 1991 roku związany był zawodowo z macierzystą uczelnią, jako asystent. Tworzy malarstwo, grafikę i rysunek. Wystawy indywidualne: 1987 – „Artystyczne Prezentacje”, Galeria, Warszawa, 1991 – Galeria „Forma & Colour”, Warszawa oraz 1993 – „Vestigium – ślad na płótnie”, Galeria Test, Warszawa. Jego malarstwo, zwłaszcza cykl „Vestigium – ślad na płótnie”, było dla mnie wielką inspiracją. To sztuka, która odwołuje się do podstawowych, pierwotnych sił – lawy, mgły, ognia, zjawisk natury i pamięci, tej nieuchwytnej. Kontrasty, które tata wprowadza w obrazy – ciężkość i lekkość, milczenie i krzyk, błysk i cień – to wszystko ma swój dźwiękowy odpowiednik.

W mojej muzyce próbowałem przełożyć te napięcia i niuanse na język dźwięków, fraz, barw i form. To, co dla mnie najcenniejsze w jego twórczości, to świadoma nieoczywistość – ten moment, w którym obraz jeszcze się nie wyłonił, ale już się domyślasz, że coś nadchodzi. Właśnie taki moment jest dla mnie źródłem muzycznej inspiracji. Czerwienie, które tata nazywa „początkiem stworzenia i niemal jego końcem”, rezonują w „Perpetusie” jako puls, światło, napięcie i przestrzeń. To nie tylko muzyka czy obrazy – to ukazanie życia w procesie.

JF: Ostatnio twoja aktywność na styku muzyki i plastyki, szczodrze doprawiona sztuczną inteligencją jako cennym narzędziem, wytycza nowe szlaki w naszym jazzie i jego okolicach. Gwiazdorski projekt z Beksińskim czy odwołujący do AI „Futuropolis”, jak również słuchowisko S. Lem „Solaris” to rzeczy, o których „sporo, głośno i dobrze” w środowisku.

GT: Dziękuję. To dla mnie ważne, żeby mówić własnym głosem i traktować perkusję nie tylko jako instrument rytmiczny, ale jako punkt wyjścia, pretekst do dalszych eksploracji. Od zawsze interesowało mnie łączenie różnych dziedzin – muzyki, obrazu, słowa. Do tego dochodzi jeszcze dobarwianie kompozycji za pomocą sampli, loopów, elektronicznych warstw – one dodają kontekstu, pogłębiają przestrzeń, tworzą trzeci plan. Nie inaczej było w pierwszej części zbioru „Perpetus” – Initium. Ten utwór, którego tytuł oznacza „początek”, bazuje na produkcji muzycznej, melodycznych tematach i improwizacjach.

Paradoksalnie, w akustycznym projekcie to właśnie od elektroniki zaczyna się cały album – to z niej rodzą się dalsze frazy, przebiegi rytmiczno-melodyczne. Z cyfrowej mgły, z chmury dźwięków, wyłania się organiczna treść. Obraz się wyostrza i osiada w smyczkowych tematach. Podobnie w części trzeciej – Intra, czyli „wnętrze”. Tam także początek utworu oparty jest na elektronice: syntetyczne chóry, drony, cybernetyczne masy dźwięku przetaczają się przez słuch, by w końcu zamilknąć, wytracić impet i ustąpić miejsca frazom wiolonczeli, które przejmują narrację i prowadzą muzyczną opowieść dalej – już w czysto instrumentalnym wymiarze. Wróćmy jednak do wcześniej wspomnianych projektów. „Futuropolis” to autorski projekt, w którym eksploruję granice między muzyką, obrazem a sztuczną inteligencją – budując narrację inspirowaną różnymi dziełami Stanisława Lema i światem przyszłości.


Z kolei w projekcie „Beksiński.live”, współtworzonym przez Michała Wasilewskiego i Kamila Zawiślaka, uczestniczyłem jako perkusista, współtworząc warstwę muzyczną do animowanych – z pomocą AI – obrazów Zdzisława Beksińskiego. To doświadczenie otworzyło przede mną nowe przestrzenie dialogu między dźwiękiem, obrazem i technologią.

JF: A zdradzisz dobór, ten magiczny klucz, który sprawia, że mamy tych a nie innych artystów na albumie?

GT: Zależało mi, aby „Perpetus” był nie tylko zbiorem pięciu części, ale też zestawieniem pięciu odrębnych, muzycznych osobowości. I jestem ogromnie szczęśliwy, że właśnie tak się to udało zrealizować.


Każdy z artystów obecnych na płycie ma swoją indywidualną ścieżkę artystyczną i wyrazisty styl. Te różnice nie tylko wzbogacają brzmienie, ale też tworzą wewnętrzny dialog w muzyce – czasami objawia się to w improwizacjach, czasami w charakterze kompozycji, a innym razem we wspólnym graniu z zapisu, niczym muzycy klasyczni w orkiestrze. To właśnie ta różnorodność sprawiła, że materiał stał się tak spójny, a jednocześnie tak wielowymiarowy.

JF: Dzisiaj AI, czyli sztuczna inteligencja, zdaje się być równouprawnionym narzędziem w muzyce. Byłeś jednym z prekursorów w tej dziedzinie. Nie odnosisz wrażenia, że najlepiej z perspektywy lat jej obecności pasuje doń przysłowie „Nie taki diabeł straszny jak go malują”. Oczywiście pod warunkiem, że jest narzędziem, „instrumentem”, pomocnym akcesorium a nie podmiotem działania.

GT: Na początku wszyscy byli przerażeni, teraz wykrzykujemy: „Czemu to tak wolno działa!”. Rozwój AI, jego wtłaczanie w różne rejony sztuki oraz przyswajalność powstałych treści jest zupełnie różna. Niektóre rozwiązania są wręcz oczekiwane od lat, niektóre zaskakujące i intrygujące, a są i takie, które – po chwili użytkowania – bywają co najwyżej zabawne.

W projekcie „Futuropolis” traktuję AI jako kolejny bodziec, inspirację, jak kolejnego członka zespołu. Korzystam z wielu narzędzi – na etapie wstępnych pomysłów, aranżacji, kompozycji, a także produkcji dźwięku. Wykorzystuję m.in. AIVA do szkicowania idei harmonicznych, Magenta Studio jako rozszerzenie Abletona do generowania rytmów i melodii, a także Suno AI i Udio, które pozwalają testować różnorodne formy. Ważnym elementem mojego warsztatu są też wtyczki transformujące dźwięk – np. Synplant 2, Neutone czy Emergent Drums 2, które modyfikują próbki perkusyjne, dodając im unikalnych właściwości.

Nie chodzi tu o „gotowe utwory” generowane przez AI, ale o narzędzia, które pobudzają wyobraźnię. Czasem AI podsuwa loop, frazę, dron – coś, czego sam bym nie wymyślił, ale co inspiruje mnie do przekształceń, dekonstrukcji i twórczej odpowiedzi. AI bywa pomocne również w produkcji – np. poprzez mastering oparty na uczeniu maszynowym, analizę tonacji czy dopasowanie próbek dźwiękowych. Obecnie eksploruję też bardziej zaawansowane środowisko, takie jak OMax (czy jego rozwinięcie Somax 2), opracowany przez IRCAM, który pozwala na interaktywną improwizację z komputerem, w czasie rzeczywistym analizując grę i tworząc muzyczny dialog.

Ostatnio również eksploruję takie narzędzia, jak Vochlea Dubler 2 – to interfejs pozwalający sterować DAW za pomocą głosu. Śpiewając lub nucąc linię melodyczną, mogę w czasie rzeczywistym przekształcić ją na komunikat MIDI i od razu usłyszeć np. w brzmieniu skrzypiec, instrumentów dętych czy syntetycznych tekstur. To narzędzie świetnie sprawdza się zarówno podczas występów na żywo, jak i w szybkim szkicowaniu pomysłów kompozycyjnych. Tego rodzaju narzędzia traktuję jako kolejny wymiar ekspresji, nie jako substytut. AI w moich działaniach nie zastępuje ludzkiej kreatywności – ma inspirować, prowokować, zadawać nowe, często nieoczywiste pytania. To człowiek musi się z tą materią zderzyć, umiejętnie ją zaaranżować i wykorzystać.

JF: Choć tu i tam album „Perpetus” był już prezentowany, to oficjalna premiera czeka nas 15 czerwca podczas Enter Enea Festival.

GT: Tak, odbyły się trzy koncerty przedpremierowe projektu „Perpetus. Pierwszy z nich miał miejsce w klubie Jassmine w ramach cyklu Jazz Po Polsku Kuby Krzeszowskiego. Następnie zagraliśmy w galerii sztuki Donde, a w 2024 roku wystąpiliśmy podczas festiwalu Jazz w Ruinach. Każde z tych miejsc było unikatowe, zupełnie inne od siebie – i właśnie ta różnorodność wpływała na brzmienie samej muzyki. W Jassmine graliśmy koncert klubowy – elegancki, z poczuciem bliskości z publicznością i dużym skupieniem. Z kolei koncert w galerii sztuki Donde, wśród rzeźb i eksponatów, był dla nas wyjątkową okazją do umieszczenia muzyki w zupełnie nowym kontekście.

Od początku zależało mi na tym, aby dźwięki harmonijnie współistniały z przestrzenią – ustawiliśmy się tak, by stać się częścią ekspozycji. Trzeci koncert, podczas festiwalu Jazz w Ruinach, odbył się w dużo większej przestrzeni – z monumentalnymi obrazami wyświetlanymi na scenie. Tam dominowały inne źródła inspiracji – dźwięk, fraza i pogłos nabrały nowego znaczenia. Podczas premiery nie będzie inaczej – „Perpetus” po raz kolejny trafi w nową przestrzeń, tym razem już oficjalnie – zarówno fizycznie, jak i w serwisach streamingowych. Liczę na to, że również ten występ będzie osobną historią, jednorazowym, wyróżniającym się doświadczeniem. Obecnie skupiam się na promocji płyty i planowaniu kolejnych koncertów.

Ten projekt jest na tyle plastyczny, że ilość pomysłów na jego rozwój czasem mnie przytłacza. Na początku, wraz z Andrzejem Karałowem – znakomitym kompozytorem i wykładowcą UMFC – aranżowaliśmy „Perpetusa” na orkiestrę symfoniczną. Bardzo chciałbym wrócić do tej wersji i zaprezentować materiał w dużej przestrzeni, w towarzystwie orkiestry, pod batutą dyrygenta. Innym pomysłem jest aranżacja utworu na marimbę czy wibrafon. Traktując go jak utwór klasyczny można podejść do każdego motywu, jak do miniatury, lub rozwinąć każdą część jako osobny muzyczny byt.

Ale wracając do pierwszej myśli – moim marzeniem jest „Perpetus” w wersji symfonicznej. I jestem przekonany, że kiedyś się to uda. Już teraz serdecznie zapraszam Państwa na ten koncert!

Rozmawiał: Piotr Iwicki


  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm