Wytwórnia: Pianoart P&C 2017
Ra:
A&B
Drops of Innocence
Best Time
Sattvic Mazurka
Traveller
Ma
Neti
Neti
Hey Hania
Pińczów Mazurka
Elephant Dance
Muzycy: Artur Dutkiewicz, fortepian; Michał Barański, kontrabas; Łukasz Żyta, perkusja.
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2017
Artur Dutkiewicz jest artystą nieco osobnym. Od początku kariery działa na własnych zasadach, niezależnie od trendów, mód, nowinek. Skupia się na muzyce, rozwoju duchowym, nieprzerwanie koncertuje, głównie za granicą. I taka też, osobna właśnie, jest jego najnowsza płyta.
Muzyka albumu rozwija w dwóch obszarach. Pierwszy to królestwo „czystej formy”, sztuki dość hermetycznej, ale przez to intrygującej. Reprezentują ją m.in. Drops of Innocence, Best Times, Traveller oraz Ma i Neti Neti (to w zasadzie jedna kompozycja). W drugim obszarze mieszczą się utwory nieco lżejszego kalibru, łączące dyskretne nawiązania do polskiego folkloru (Sattvic Mazurka, Pińczów Mazurka) i estetyki Keitha Jarretta (A&B, Hej Hania). W ostatnim numerze, Elephant Dance, następuje jak gdyby rekapitulacja większości elementów, jakie pojawiły się na płycie.
Akcja rozkręca się dość powoli, wrażenia dźwiękowe dozowane są stopniowo, z rozmysłem. Można odnieść wrażenie, że muzycy nie otwierają się od razu na słuchacza, to raczej on musi wykonać pierwszy krok, ustawić percepcję na dopływ mniej oczywistych komunikatów, dać się wciągnąć w podróż w nieznane.
Apogeum wypada mniej więcej w połowie płyty. Tworzy je Traveller,
najbardziej rozbudowana, bogata w środki, złożona, a przy tym
zagadkowa i pełna niedopowiedzeń kompozycja. Choć stanowi nierozerwalną
całość, można w niej wyodrębnić trzy segmenty. Pierwszy to rodzaj grupy
tematycznej, gdzie mamy ekspozycję materiału bazowego. Składają się na nią –
ujmując rzecz w uproszczeniu – dwa masywne, pokazane w skrajnych
rejestrach motywy,
sekwencja gęstych akordów, krótki, powtórzony kilkakrotnie „recytatyw”
i łącznik – całość rozgrywa się na tle ekspresyjnej gry sekcji. Następuje
faza przetwarzania składników z pierwszego segmentu. To fragment
w całości improwizowany, świadectwo ogromnej wyobraźni pianisty, kunsztu
instrumentalnego i umiejętności modelowania wyselekcjonowanej wcześniej
materii. Słyszymy tu reminiscencje z ekspozycji oraz nowe jakości; po
zmianie centrum tonalnego (z „d” na „e” i dalej), pojawia się toccatowa
motoryka, wyprowadzone z „recytatywu” figuracje, które przechodzą
w ciąg szalonych, swobodnych tonalnie biegników rozrzedzanych
quasipunktualistyczną fakturą – porywający moment o ogromnym skomasowaniu
emocji. Ostatni fragment utworu jest powrotem do pierwszego, zmodyfikowanego
już segmentu, swoista repryza. Odnajdujemy w niej część materiału
z ekspozycji, zmienia się charakter muzyki, która teraz staje się bardziej
wzniosła i optymistyczna w przekazie (tryb durowy). Całość ma epicki
rozmach i niewiarygodną moc oddziaływania.
Znakomity album – wspaniała muzyka, genialne granie wszystkich członków Tria, wyrafinowana przygoda intelektualna!
Autor: Bogdan Chmura