Artykuł nie był publikowany w wydaniu papierowym JAZZ FORUM
Siódma edycja poznańskiego festiwalu odbyła się w dn. 12 - 14 czerwca.
Za nami siódma edycja Enter Enea Festival (12-14 czerwca) odbywającego się nad Jeziorem Strzeszyńskim. Inauguracją festiwalu był wernisaż w ABC Gallery mieszczącej się w parku przy Jeziorze Streszyńskim koncert projektu SHMIB (Symultaniczna Hybryda Muzyki Improwizowanej z Bioartem), którego liderem jest Irek Wojtczak oraz zaproszonej przez niego elektronicznej grupy JAAA!. Gościem specjalnym tego występu był Leszek Możdżer, dyrektor artystyczny festiwalu.
Kolejny wieczór rozpoczął się koncertem z udziałem kilkunastoosobowego składu Kwadrofonik i goście, który zaprezentował jedno z najważniejszych dzieł muzyki minimalistycznej Music for Eighteen Musicians, przełomową kompozycję Steve’a Reicha powstałą w latach 1974-76. Utwór rozpisany na grupę instrumentów perkusyjnych, cztery fortepiany, klarnety, skrzypce, wiolonczelę i wokalistów zabrzmiał monumentalnie i intrygująco. Transowy klimat kompozycji w połączeniu z docierającym do nas naturalnym śpiewem ptaków (stały atrybut festiwalu) wprowadził już na początku wieczoru nastrój, który towarzyszyć miał nam do końca koncertowego maratonu.
Kwadrofonik do realizacji tego
bezprecedensowego przedsięwzięcia zaprosił artystów związanych zarówno ze sceną
jazzową, jak i muzyką klasyczną oraz awangardową, pośród których znaleźli się
m.in. muzycy grupy Kwartludium: Dagna Sadkowska i Paweł Nowicki, wokalistka
Anna Gadt i Hubert Zemler.
Barbara Drążkowska fot. Kasia Stańczyk
Tego samego wieczoru wystąpiła pianistka i
performerka Barbara Drążkowska,
znana z niekonwencjonalnego podejścia do fortepianu i współpracy z takimi
osobistościami muzycznej sceny jak Agnieszka Duczmal czy Paweł Mykietyn. Drążkowska
zaprosiła do wspólnego występu pochodzącego z Indii i grającego na
instrumentach perkusyjnych BC Manjunatha. Duet obojga artystów znamy już z
wspólnych dokonań w ramach Teatru Szwalnia. Program w dużym stopniu oparto na
dźwiękach preparowanego fortepianu wspomaganego perkusjonaliami i hinduskimi
wokalizami. Zestawienie fortepianowych improwizacji z dynamiczną egzotyczną grą
BC Manjunatha mogło się spodobać.
Gloria Campaner fot. Kasia Stańczyk
Finałem wtorkowego wieczoru był występ duetu fortepianowego Leszek Możdżer - Gloria Campaner, bodaj najbardziej nawiązującego do estetyki muzyki klasycznej. Włoska pianistka specjalizuje się interpretacjach kompozycji takich mistrzów jak Robert Schumann czy Sergiej Rachmaninow. Jednak z powodzeniem angażuje się też w projekty realizowane z muzykami jazzowymi. Campaner to także jedna z nielicznych artystek, pod której palcami „śpiewają” kamienne instrumenty sardyńskiego mistrza Pinuccio Scioli. Specjalnie na Enter sprowadzono kilka kamiennych instrumentów, na których zagrała. Po głośnych zapowiedziach koncertu, spodziewałem się, że tym niecodziennym skarbom podczas koncertu artyści poświęcą więcej uwagi. Tymczasem ciekawy efekt uzyskiwany dzięki wydobywanym z kamieni dźwiękom stanowił zaledwie koncertowy epizod, a „śpiew kamieni” skutecznie zagłuszała elektroniczna klawiatura Możdżera.
W programie recitalu znalazły się bardzo
ciekawe i wymykające się dotychczasowym schematom interpretacje utworów
Debussy’ego, Prokofiewa, ale też Arvo Pärta, a na finał do duetu dołączyli
muzycy Kwadrofonika Magdalena Kordylasińska-Pękała i Miłosz Pękała by brawurowo
zagrać słynną Brasilierę Dariusa
Milhauda.
Thomas Enhco fot. Kasia Stańczyk
Drugiego dnia na scenie pojawił się duet marimby i fortepianu, instrumentu który zdominować miał także pozostałe dwa koncerty. Bułgarska marimbafonistka Vassilena Serafimova zafascynowana jest współczesnym odczytaniem muzyki barokowej i jej potencjału w formułach performatywnych. Na co dzień współtworzy formację Paris Percussion Group, jednak rok temu dla prestiżowej wytwórni Deutsche Grammophon nagrała w duecie z francuskim pianistą Thomasem Enhco album „Funambules”. Materiał zaczerpnięty właśnie z tej płyty mieliśmy przyjemność usłyszeć podczas pięknego kameralnego koncertu. Tańcząca w długiej zwiewnej sukni przed swym instrumentem Serafimova i improwizujący Enhco wykreowali wyjątkowy klimat doskonale wpasowany w konwencję festiwalu na świeżym powietrzu.
Projekt na cztery fortepiany, zrealizowany
przez czołowych polskich pianistów jazzowych pierwotnie zrealizowany został z
myślą o 40-leciu festiwalu Jazz Juniors, na którym każdy z nich przed laty
zmagali się w konkursach. Doskonałe przyjęcie koncertu sprawiło, że Leszek Możdżer, Marcin Wasilewski, Paweł Kaczmarczyk i Piotr Orzechowski nie poprzestali na jednorazowym wspólnym
występie. Poza kompozycjami granymi w różnych konfiguracjach (od kwartetu po
duet fortepianowy), znalazło się też miejsce na utwory zagrane solo przez
poszczególnych artystów. Wyjątkowo pięknie zabrzmiała w tej konwencji zagrana
przez Kaczmarczyka jego własna kompozycja Something
Personal. Mniejsze wrażenie robiły utwory wykonane z wykorzystaniem
preparowanego fortepianu, bądź jednoczesna gra na inaczej nastrojonych instrumentach.
Od lewej: Michael Wollny, Leszek Możdżer i Iiro Rantala
fot. Kasia Stańczyk
Pierwszy wspólny występ fortepianowego tria Leszek Możdżer - Iiro Rantala - Michael Wollny miał miejsce pięć lat temu w Berlińskiej Filharmonii. Od tamtego czasu każdy z muzyków podążał własną ścieżką angażując się w rozmaite przedsięwzięcia. Ponownie na jednej scenie w Berlinie pojawili się w maju 2016 roku, a wytwórnia ACT postanowiła opublikować ten materiał w roku bieżącym (wyłącznie na płycie winylowej). Tegoroczny festiwal okazał się znakomitą okazją promocji albumu„Live At Berlin Philharmonic VII: Piano Night”.
W programie oprócz własnych kompozycji trójka pianistów wykonała też m.in. standardy Leonarda Bernsteina i George’a Gershwina, oraz piękny temat White Moon Chrisa Beiera i pochodzący z dorobku Larsa Danielssona Africa.
Nie muzyka jednak skupiała największą uwagę odbiorców. Koncert wybitnych jazzowych pianistów opierał się raczej na widowiskowości – graniu przemiennie na różnych fortepianach, w trójkę na jednym instrumencie, bieganiu pomiędzy fortepianami itp. Niemal każdy z utworów był zaledwie pastiszem oryginalnej kompozycji. Dźwięki do granic możliwości preparowanych fortepianów z widocznie humorystycznym podejściem do gry każdego z muzyków wręcz irytowały, przypominając klimatem niewybredny muzyczny kabaret. Jego apogeum stanowiła niemal prześmiewcza wersja Imagine Johna Lennona.
Cóż, zdecydowana większość publiczności robiła wrażenie zachwyconej, wobec czego wypada uznać że finał tegorocznego Enter Festiwalu był trafiony. Ja jednak poczułem duże rozczarowanie ostatnim punktem wieczoru.
Robert Ratajczak