Wytwórnia: Blue Note (dystrybucja Universal)

Absence
The Elders
Fall
I Dare You (Intro)
I Dare You
Envisioned Reflections (Intro)
Envisioned Reflections
The Second Wave
When It Was Now
Dark Horse
Diana
More Elders


Muzycy:
Terence Blanchard - trąbka
The E-Collective: Fabian Almazan, fortepian; Charles Altura, gitara; David Ginyard, kontrabas; Oscar Seaton, perkusja; Turtle Island Quartet: David Balakrishnan, skrzypce; Gabriel Terracciano, skrzypce; Benjamin von Gutzeit, altówka; Malcom Parson, wiolonczela

Recenzja opublikowana w Jazz Forum 9/2021

Absence

Terence Blanchard

Powiedzieć, że Terence Blanchard jest człowiekiem sukcesu, to nic nie powiedzieć, bo przecież już kiedy był obiecującą (i spełnioną!) gwiazdą młodego jazzu, a było to w latach 90. ubiegłego wieku, upomniało się o niego Hollywood. Zadomowił się tam i trzaska jedną ścieżkę dźwiękową dla kina lub telewizji za drugą, pisuje opery (za chwilę będzie miał premierę – jako pierwszy Afroamerykanin w historii! – w samej MET), piszą o nim książki biograficzne, a prestiżowych nagród sam już chyba nie liczy. A i tak znajduje czas, żeby od czasu do czasu nagrać „coś jazzowego” ze swoim zespołem The E-Collective. I nie bywają to rzeczy błahe, czy też bezpretensjonalne chałturki po godzinach, oj, nie. Nawet w tę działalność, siłą rzeczy dziś poboczną, trębacz i kompozytor wkłada całą swoją wiedzę i kunszt. I ja te jazzowe poczynania Blancharda bardzo cenię, na ogół.

To swoisty hołd złożony Wayne’owi Shorterowi – postaci pomnikowej i symbolowi wszystkiego najlepszego, co kiedykolwiek światu zaoferował jazz, zbliżającemu się do dziewięćdziesiątki wielkiemu humaniście, w ostatnim czasie nieobecnemu już w życiu publicznym. „Absence” nie jest jednak zbiorem nowych wersji najbardziej znanych kompozycji Wielkiego Nieobecnego (tych jest raptem pięć i wcale nie są to oczywiste wybory), ani zestawem kompozycji nowych, utrzymanych „w stylu” Shortera.

Zresztą… jakiż to miałby być styl, skoro sam Shorter przez całe artystyczne życie ślizgał się po różnych stylach – nawet w ramach, jak byśmy dziś powiedzieli, jednego projektu – i do żadnego na dobre nigdy się nie przywiązał? Esencja, hm, shorteryzmu, nie leży bowiem w nutach, ale w umiejętności przypatrywania się zmieniającemu światu i dawania temu wyrazu w sztuce. Czy Blanchard z kolegami udanie poszli w ślady mistrza i nagrali działający na wyobraźnię dźwiękowy ekwiwalent dzisiejszego świata?

Nie wiem. Pogubiłem się. Słuchając tej płyty byłem i olśniony, i zmęczony jednocześnie, a czasem – jak wtedy, gdy Turtle Island Quartet znienacka zacytował groteskowe Wejście gladiatorów Fučíka – zażenowany. Rozumiem, że te kilkanaście sekund mało rozładować napięcie po hardrockowych, wyrywających głośniki riffach, quasi-filmowych słodyczach, post-awangardowych wstrząśnieniach mózgu, klasycyzujących ozdobnikach, folkowych galopkach i elektronicznych transach, wszak Shorter bywał równie eklektyczny, a czasem, nie bójmy się przypomnieć, zbierał za ten eklektyzm miażdżące recenzje od współczesnych, ale, jak to mówią, co wolno wojewodzie...

„Absence” to dzieło, które przytłacza rozmachem – jak blockbuster, w którym za dużo kasy poszło na wybuchy, a za mało na scenariusz, choć za pierwszy kwadrans – a ściślej: za pierwsze pięć nastrojowych minut – jestem skłonny dać ocenę maksymalną.


Autor: Adam Domagała

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm