Wytwórnia: ACT 9581-2 (dystrybucja GiGi)

Bird Calls #1;
On the DL;
Bird Calls #2;
Chillin’;
Bird Calls #3;
Talin Is Thinking;
Both Hands;
Bird Calls #4;
Gopuram;
Maybe Later;
Bird Calls #5;
Sure Why Not?;
Man, Thanks for Coming

Muzycy: Rudresh Mahanthappa, saksofon altowy; Adam O’Farrill, trąbka; Matt Mitchell, fortepian; Francois Moutin, kontrabas; Rudy Royston, perkusja

Recenzję opublikowano w numerze 1-2/2015 Jazz Forum.


Bird Calls

Rudresh Mahanthappa

  • Ocena - 5

Gdyby wielki Charlie Parker ożył i dokonał apelu saksofonistów altowych, którzy starali się kreatywnie rozwinąć jego idee, to z pewnością Mahanthappa mógłby dumnie stanąć w pierwszym szeregu obok takich mistrzów jak Julian Adderley, Phil Woods, Eric Dolphy, czy Arthur Blythe. Mahanthappa wypowiada się całkowicie współczesnym i wyrazistym językiem, lecz wulkaniczna natura Parkerowskich i Mahanthappa’owskich fraz wydaje się być dla nich obu monogeniczna. To właśnie płyta firmowana przez Parkera, a wysłuchana przez dwunastoletniego Mahanthappę sprawiła, że został muzykiem, czego absolutnie nie może dziś żałować i daje tego najlepszy dowód.

Nasz bohater z hinduskimi korzeniami czuje się w pełni Amerykaninem i mimo, że ukończył amerykańskie uczelnie muzyczne, to nadal próbuje połączyć wątki improwizacji charakterystyczne dla hinduskiej kultury karnatyckiej i jazzu. Na niezwykły talent Mahanthappy zwrócono już uwagę dekadę temu, a w 2013 roku międzynarodowe grono krytyków miesięcznika „Down Beat” uznało go za najciekawszego alcistę sceny jazzowej. Wypracował własny styl gry, w którym echa hinduskiej estetyki są wyraźnie wyczuwalne również na tej płycie. Tytuł ten umocni z pewnością jego pozycję, bo jest przykładem jazzu bardzo wysokiej próby.

Album posiada przemyślaną konstrukcję. Całość materiału została skomponowana przez Mahanthappę i tylko fragmenty Parkerowskich tematów lub improwizacji stanowiły inspirację do ich napisania. Osiem oryginalnych dłuższych utworów zostało poprzekładanych pięcioma krótkimi introdukcjami zatytułowanymi Bird Calls. Nie wykonano w całości żadnego tematu napisanego przez Parkera i albumu nie należy też traktować jako hołd dla jego dokonań, jak tylko (cytując autora kompaktu) „błogie oddanie” dla jego geniuszu.

Stylistycznie spójna materia muzyczna przedstawiona na płycie jest jednakże znacznie bliższa estetyki słynnego kwartetu Johna Coltrane’a, i choć bardziej transparentna i ostrzejsza w wyrazie, to z pewnością odległa od klasycznego parkerowskiego bebopu. Jest to szczególnie wyczuwalne, gdy przeanalizować popisy solowe saksofonu, trąbki i fortepianu, jak i pracę sekcji rytmicznej, której swingowanie jest oparte w równej mierze na wykorzystaniu gęstych symetrycznych i asymetrycznych akcentów. Kwintet Mahanthappy od pierwszego wejścia brzmi ostro i bezkompromisowo; nawet jedyna w repertuarze ballada ma w sobie pazur. W poszczególnych utworach można odnaleźć jedynie drobne cytaty z Parkerowskich tematów: Parker’s Mood, Relaxin’ at Camarillo, Donna Lee, Dexterity, czy Now’s the Time, lecz faktura ich prezentacji jest całkowicie współczesna.

Mahanthappa skompletował doskonałą formację, która z jednej strony ujmuje przestrzennością brzmienia, a z drugiej demonstruje wyobraźnię, temperament i najwspanialszą technikę opanowania instrumentów. Wprost nie wiadomo kogo bardziej w niej wyróżnić, czy pasję lidera, czy dzielnie dotrzymującego mu kroku w rasowych popisach młodziutkiego trębacza O’Farrilla, czy skrzące się perlistymi pomysłami solówki pianisty Mitchella, czy trzymającego w należytych ryzach strukturę rytmiczną basistę Moutina, czy perkusistę Roystona nadającego witalny impet galopadom zespołu. Początek roku z mocnym akcentem.


Autor: Cezary Gumiński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm