Wytwórnia: ECM 2420 (dystrybucja Universal)

Starlings;
Chorale;
Diptych;
Hood;
Work;
Taking Flight;
Blood Count;
Break Stuff;
Mystery Woman;
Geese;
Countdown;
Wrens

Muzycy: Vijay Iyer, fortepian; Stephan Crump, kontrabas; Marcus Gilmore, perkusja

Recenzję opublikowano w numerze 4-5/2015 Jazz Forum.


Break Stuff

Vijay Iyer Trio

  • Ocena - 5

Jeśli ktoś narzekał na dalekie odejście od jazzowej konwencji, które cechowało poprzedni album Vijaya Iyera „Mutations”, ten zostanie w pełni usatysfakcjonowany najnowszym krążkiem amerykańskiego pianisty. Tam był fortepian ze smyczkami, tutaj klasyczne jazzowe trio. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że „Break Stuff” to wspaniały krążek z jazzem ortodoksyjnie i artystycznie pięknym (zjawiskowa Mystery Woman, godząca wszelkie gusta jazzfanów z wyznawcami pianistycznego kunsztu Iyera). To jazz pełen intelektualnego ducha łączący w jedność nieprzeciętną wiedzę lidera o stuletniej drodze gatunku z jego filozoficznym podejściem do sztuki. 

Myślę, że istotnym jest to, że na tle dotychczasowych eksperymentów Iyera, tutaj nigdy nie mamy wątpliwości, że to jazz! Nic dziwnego, że Jim Macnie z „Down Beatu” docenił album dając mu maksymalną liczbę gwiazdek, wskazując na odwołania tej muzyki do tego, co aktualnie świeże bez podziału na gatunki. Wtóruje mu Gregor Dotzauer („Der Tagesspiegel”) skupiając się na artystycznej sile krążka oraz uniwersalności, wpisującej styl Iyera i jego kompanów zarówno w klubowy, kameralny klimat, jak i filharmoniczne sale. 

Pianista i jego sekcja rytmiczna tworzą rodzaj mostu, łącząc swobodnie wszystko, co określamy mianem nowoczesnego jazzu. Kluczem do smakowania tej muzyki są wskazówki lidera, zdradzające, że najnowszy album to wskrzeszenie rytmicznej, tanecznej roli jazzu i jego tematów. Ta energia i motoryczność biją z każdej kompozycji. Rytm dochodzi do nas w każdej konwencji od typowego swingowego po breakbeat jako: „The basis for breakdowns, break-beats, and break dancing... the moment when everything comes to life” (odautorski komentarz na płycie). 

Posłuchajcie koniecznie Trane’owskiego Countdown (genialna interpretacja godna Grammy!) z jego niemal źródłową, wręcz ludyczną rolą rytmu. To również (jak choćby w Work Theloniousa Monka) przykład na rozwój jazzowej pianistyki. Jest coś ze stylu kompozytora, do dzisiaj zgłębianego i odkrywanego, ale jest też niebagatelne piętno Iyera. 

Sądzę, że sposób prowadzenia kontrapunktu przez Iyera – luminarza trzeciego już pokolenia (od czasów Monka) w liczącej 70 lat kompozycji, to w takim samym stopniu ukłon, jak i nowe odczytanie. Lider idzie tym tropem w autorskim Wrens pokazując przynajmniej kilka powodów, dla których uznaje się go wizjonerem pierwszych dekad XXI wieku. Starlings ze znakomitym rozpisaniem partii fortepian-kontrabas jako monolitu ze zjawiskowym wsparciem perkusji to rzecz godna samoistnej analizy. W tym upatruję siły dzieła Iyera i jego kompanów. W jedności. To nie jest granie fortepian plus sekcja, ale granie na zasadzie quasi-polifonii, rozpisania myśli-koncepcji na głosy. 

Chorale pokazuje to jak na dłoni! To słychać też w Diptych, gdzie trzy warstwy układają się w konglomerat, aby w rewelacyjnym Hood osiągnąć szczyt. Polimetria, a może spotykająca się czasami w jednym punkcie, jak u Xenakisa, poliagogika, trochę odwołująca się do dokonań minimalistów, są tu jak podmiot. Jeśli gdzieś można szukać szczytu artyzmu tej produkcji, to właśnie tutaj. 

Ale jest też czas na oddech, jak choćby w Strayhornowskim Blood Count, interpretacja ukazująca dlaczego Iyera pojmujemy jako jednego z tych, którzy kształtują „jazz jutra”. Nie bez znaczenia u niego jest analityczne, wręcz matematyczne i filozoficzne podejście do sztuki oraz hinduskie korzenie. To wszystko trio scala w Mystery Woman. Kompozycja programowo odwołuje się do idei Rajny Swaminathan – mistrzyni gry na mridangamie (odmiana bębna), ale i pianistki. Rajna dokonała synkretyzmu elementów świata wpisując muzykę jako szósty z żywiołów obok ziemi, powietrza, wody, ognia i kosmosu. Iyer nie kryje zachwytu jej koncepcją, a materializuje to w Mystery Woman, gdzie rytm staje się podmiotem. 


Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm