Wytwórnia: Marsalis Music 0874946001809

Four MFs Playin’ Tunes

Branford Marsalis Quartet

  • Ocena - 4.5

The Mighty Sword; Brews; Maestra; Teo; Whiplash; As Summer Into Autumns Slips; Endymion; My Ideal; bonus track: Treat It Gentle
Muzycy: Branford Marsalis, saksofon sopranowy i tenorowy; Joey Calderazzo, fortepian; Eric Revis, kontrabas, Justin Faulkner, perkusja

Pozwolę sobie zacząć od powtórzenia za godniejszymi ode mnie, że niemal niemożliwym jest oddzielić twórcę od dzieła, a z tym właśnie przyjdzie mi się zmierzyć. Słowo, którym mogę opisać całokształt uczuć towarzyszących słuchaniu recenzowanej płyty to „ambiwalencja”. Branford Marsalis, saksofonista może nie porażająco oryginalny, ale jednak artysta przemawiający własnym głosem, operujący własnym brzmieniem i sprawdzoną koncepcją muzyki, jazzman umiejscawiany wśród wielkich kontynuatorów wielkiego tenoryzmu lat 50. i 60. zaprezentował swój na wpół nowy kwartet.

Fenomenalnie zdolny, młodziuteńki drummer Justin Faulkner to muzyk już ukształtowany, chociaż często emocjonalność bierze w nim górę nad świadomością. Co do kwestii brzmienia i rytmu nie mam cienia zastrzeżeń, swing jak smok, może trochę brakuje mi dynamiki, bo jest wciąż głośno, ale to mija z wiekiem. Basista Eric Revis znany już i wiele razy chwalony tak przez muzyków, jak krytyków (to rzadkość) gra w sposób niebywale czarny, włączając w to technikę gry na konrabasie absolutnie niedopuszczalną z punktu widzenia klasycznego basisty (np. Raya Browna, czy Paula Chambersa), ale zbliżoną do „płetwy” Waltera Bookera i jemu podobnych. O Joeyu Calderazzo nie jestem w stanie napisać tu nic nowego, niegdyś wielki partner Michaela Breckera, później zajął krzesło nieodżałowanego „Doctone’a” w kwartecie Branforda Marsalisa, pianista nie pozostawiający wątpliwości, ale często także i przestrzeni. No i pan dyrektor tej czwórki. Muzyk odcinający kupony od wszelkich możliwych „punktów za pochodzenie”, wielki propagator jazzu, znakomity jego obrońca i doskonały badacz socjologii muzyki (patrz wywiad w ostatnim JAZZ FORUM saksofonista pełną gębą (dosłownie), celebryta współczesnego jazzu opowiedział historię, jakiej nikt się po nim nie spodziewał. Zbiór nowel. Eklektyczna składanka z niewielkim pierwiastkiem jazzu. Preludiujące formy w różnych (w tym również klasycyzujących i niejazzowych) stylach niestanowiące narracyjnego kanonu płyty…

Zespół złożony z takich mistrzów, pod przewodnictwem takiego arcymistrza nie może nagrać złej płyty. Ale może nagrać płytę pozbawioną storytelling, bez którego to pierwiastka ani blues, ani spiritual, ani jazz nie mają szansy przekazu twórczego. Z tym większą ambiwalencją uczuć włączyłem po raz kolejny płytę, niejako programowo luzacką, celowo zatytułowaną tak, a nie inaczej (ktoś może się poczuć takim tytułem obrażony), złożoną z utworów o znaczących i ważnych dla muzyków tytułach-dedykacjach, ułożonych w dobrze przemyślanej kolejności, ale niemających z kolei nic wspólnego z tytułem całej płyty.

„Four MFs Playin’ Tunes” to jak lot jumbo-jetem przez Atlantyk. Totalny czad przy starcie, a potem… długo nic, na najwyższym poziomie, aż do lądowania.

 

Autor: Piotr Baron

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm