Wytwórnia: ECM 2387(dystrybucja Universal)

Lament;
Imaginary Cities: Compassion, Dualities, Disintegration, Rebuilding; Firefly;
Shadow Self;
Sky

Muzycy: Chris Potter, saksofon tenorowy i sopranowy, klarnet basowy; Adam Rogers, gitary; Craig Taborn, fortepian; Steve Nelson, wibrafon, marimba; Fima Ephron, gitara basowa; Scott Colley, kontrabas; Nate Smith, perkusja; Mark Feldman, Joyce Hammann, skrzypce; Lois Martin, altówka; David Eggar, wiolonczela

Recenzję opublikowano w numerze 7-8/2015 Jazz Forum.


Imaginary Cities

Chris Potter Underground Orchestra

  • Ocena - 5

Historia nagrań saksofonistów ze smyczkami sięga przełomu lat 1949-1950, kiedy ukazały się takie właśnie nagrania Charlie’ego Parkera. Potem ze smyczkami na­grywało wielu: Ben Webster, Stan Getz, Cannonball, by wspomnieć tylko kilku, ba – nawet Trane został pośmiertnie „osmyczkowany” przez Alice na płycie „Infinity”. Płytą – ikoną zawierającą współczesną i autorską muzykę na saksofon i smyczki jest dla mnie nagrane w 1982 „Cityscape” Clausa Ogermana (urodzonego w Raciborzu!) z solującym Michaelem Breckerem i półsolującym Steps Ahead w tle.

Z podobnym wzruszeniem przychodzi mi zmierzyć się teraz, kiedy słyszę „Imaginary Cities” Chrisa Pottera. Po pierwsze to nie bardziej lub mniej zgrabnie poaranżowane standardy, tylko napisana od początku do końca muzyka. Jej kompozytorem jest jej główny wykonawca, a to sytuacja artystycznie najdoskonalsza (przykłady: Bach, Paganini, List, Chopin, Gershwin, Ellington, Coltrane). Po wtóre dobór partnerów doskonały, bowiem wpływ na tenże miały po równo – jak sądzę – tak znajomości, doświadczenie i gust Chrisa Pottera, jak upodobania i niemała szczodrość szefa wytwórni ECM. Po trzecie i najważniejsze – ciągła uwaga odbiorcy niezbędnie potrzebna, ale bez specjalnego wysiłku.

Muzyka wielkiej swobody i urody wciąga do quasi-uczestnictwa w tym kompozytorsko-improwizatorskim świecie ulotnej chwili wzajemnego oddziaływania tego, co zapisywalne z tym, co wydobyte z chwili, z ułamka continuum nierozkładalnego... Płyta ułożona (czyt. skomponowana) zgodnie z zasadami, gdzie po wstępie (Lament) mamy 4-częściową, tytułową suitę z czterema podtytułami każdej z części, a na koniec zamykający całość zgrabny tryptyk złożony z trzech oddzielnych miniatur (trzyczęściowe „bachowskie oratorium instrumentalne”).

Wykonawstwo mistrzowskie. Maestria – trudno o lepsze słowo określające zjawisko, z jakim mamy do czynienia. Tenor, sopran, klarnet basowy nie mają tajemnic dla Chrisa Pottera, którego coraz poważniej zaczynam podejrzewać o pokrewieństwo z Harrym. Gra, co chce, a chce dobrze. Stylistycznie muzyka jego „siedzi” gdzieś między Breckerem, Coltrane’em i Liebmanem, ale Chris Potter to wciąż świetnie rozpoznawalny i oryginalny pansyntetyk współczesnego saksofonu. Styl kompozycji gdzieś między Griegiem, Morricone, Jarrettem, Zawinulem, Marią Schneider, ale nie eklektyczny, bardzo jednolity, chociaż wielobarwny, jak wielki żaglowiec pełen różnokolorowego, wielorasowego tłumu gości ze świata, zwiedzających fiordy i czekających na zorzę polarną.

I chociaż jazzowi puryści (tacy jak piszący te słowa) nie znajdą tu za wiele bluesa, swingu, odniesień do jazzowego main­streamu, to piękno tej muzyki równoważy ten brak po wielokroć, że po jakimś czasie przestaje być on odczuwalny, natomiast myśl o wyżej wspomnianych odniesieniach staje się niedorzeczna.


Autor: Piotr Baron

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm