Wytwórnia: Hevhetia HV 0050-2-331

Karnas

Grzegorz Karnas

  • Ocena - 4

Zima; Słodka; Langue d’Amour; Passe ton Tour; Spytaj milicjanta; Langue d’Amor 2; Summertime Doubts; Langue d’Amor 3; Commuting Obsessions; Roxanne; Słodka – Reprise; What Do You Say and Why; Fin d’été; On a Heal-Out; Langue d’Amour 4; Black Crow; Język miłości; Trois Visages; Zima – Reprise
Muzycy: Grzegorz Karnas, śpiew; Michał Tokaj, fortepian; Adam Oleś, wiolonczela; Michał Jaros, kontrabas; Sebastian Frankiewicz, perkusja

Mamy „polskiego Kurta Ellinga” – pomyślałem, kiedy pierwszy raz usłyszałem śpiew czy też melodeklamację Grzegorza Karnasa. Było to na festiwalu Warsaw Summer Jazz Days 2005 w parku przy Królikarni. Dwa lata temu zaś oklaskiwałem go gorąco razem z Brytyjczykami na polskim pokazie podczas London Jazz Festival w South Bank Centre. Bo Karnas robi silne wra¬żenie niekonwencjonalnym stylem śpiewania. W tym przewyższył nawet Ellinga, który jednak dba o to, by podobać się różnej publiczności. Grzegorz jakby o to nie zabiegał, bardziej zależy mu na słuchaczach, którzy docenią jego oryginalność.

Utwierdziłem się w tym sądzie słuchając najnowszej płyty artysty zatytułowanej po prostu „Karnas”. Prenumeratorzy JF poznali z niej trzy utwory zamieszczone na dodanej do magazynu płycie-składance nagrań słowackiej wytwórni Hevhetia. Dlaczego Grzegorza Karnasa nie wydaje żadna z polskich wytwórni? To pytanie do ich szefów, nie będę się domyślał, niech odpowiedzą sami.

W śpiewie Karnasa podoba mi się melodyjność. Każdemu tekstowi nadaje swoistą linię melodyczną, co jest jego znakiem rozpoznawczym. Wyśpiewałby zapewne zawartość książki telefonicznej, oczywiście w improwizowanej formie i byłoby to ciekawe doświadczenie. Bo właśnie improwizacja jest domeną wokalisty. Jego głos jest równoprawnym partnerem zespołu wytrawnych jazzmanów, inspiruje ich, potrafi wejść w przestrzeń każdego instrumentu, nawiązać dialog, podpowiedzieć harmonie. Najlepszym przykładem jest przewrotny tekst z czasów komuny Spytaj milicjanta. Swobodne intro zespołu przechodzi w solówkę kontrabasu, a ta prowokuje wokalistę do sarkastycznych wynurzeń na tematy społeczne z błyskotliwymi przerywnikami scatem. Każdy z muzyków jest gotów podchwycić improwizacyjny pomysł Karnasa, ciekawe są dialogi z wiolonczelą i kontrabasem.

Zadziwiający jest utwór Passe ton tour zbudowany z nakładających się melodeklamacji w różnych językach, ze zmienną intonacją i wstawką w stylu McFerrina. To zabawa głosem i tekstem, na którą Krzysztof Herdzin odpowiada zwięzłymi akordami, by oddać akompaniament w dłonie Michała Jarosa.

Grzegorz Karnas sięgnął po tekst Ryszarda Riedla w piosence Słodka, która ma tu dwie wersje: wolniejszą i szybszą. Ja wolę tę drugą, bo świetnie wypada tu także zespół. Wokalista pokusił się także o interpretację przeboju The Police Roxanne tworząc ujmującą wdziękiem balladę. Śpiewa ją lepiej niż młody Sting, bez wysiłku, z uczuciem, intrygująco przeciąga tytułowe imię przechodząc w krótką improwizację. Wykorzystał też teksty Laurie Anderson w różnych wersjach Language D’Amour i Joni Mitchell w Black Crow.

Muzyki z albumu „Karnas” nie da się słuchać w tle, jak twórczości wielu innych wokalistów jazzowych, również tych o zacnych nazwiskach. Zasługa to zmieniających się nastrojów, przeróżnych melodii, bogactwa harmonii, zaskakujących improwizacji. Co więcej, mam do tej płyty ochotę wracać, by upewnić się, czy coś nie umknęło moim uszom i oczywiście za każdym razem znajduję jakiś „smaczek”.
 

Autor: Marek Dusza

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm