Wytwórnia: Lanquidity Records (LQ 009)


Infinity Drum Intro/Discipline 27-II
Children of the Sun
Improvised I
Yeah Man!
Improvised II
Untitled Blues
I’ll Never Be the Same
Prelude to a Kiss
Mack the Knife
Outro


Muzycy
: Sun Ra, fortepian, syntezator; Carl LeBlanc, gitara; Danny Ray Thompson fagot, saksofon; Laurdine Kenneth „Pat” Patrick, saksofon barytonowy i altowy, bas elektryczny; Marshall Belford Allen, saksofon altowy; Ronald Wilson - saksofon tenorowy; John Gilmore saksofon tenorowy, klarnet; Leroy Taylor, saksofon altowy, klarnet basowy; James Jacson, fagot, instr. perkusyjne; Tyrone Hill, puzon; Tyler Mitchell, kontrabas; Earl „Buster” Smith, perkusja


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2020


Live in Kalisz 1986

Sun Ra Arkestra

  • Ocena - 5

Są koncerty, które zyskują legendarną rangę, jak warszawski występ Rolling Stonesów w 1967 roku czy Milesa Davisa z roku 1983. Są i koncerty wielkich gwiazd, o których wspomnienie zatarło się, a papier przechowujący dziennikarską relację dawno trafił na strych. Jasnym jest, do której kategorii należy występ legendarnego Sun Ra, pianisty i kompozytora, tak legendarnego, że aż można powątpiewać w jego istnienie. Jednak wyłącznie splot szczęśliwych zdarzeń sprawił, że pamięć o kaliskim koncercie wróciła na tapetę – i to w tak spektakularnej formie! A nie byłoby to możliwe bez Sebastiana Jóźwiaka (Astigmatic Records), Adriana Magrysa i Mateusza Surmy (Lanquidity Records) i jeszcze wielu innych osób.

Urodzony w 1914, zmarły w 1993. Herman Poole Blount zasłynął jako Sun Ra. Nowe imię przyjął wraz z nowym domem – publicznie uznawał, że pochodzi z Saturna. Nie dziwi zatem, że jego muzyka od początku odstawała od twórczości kolegów z rodzinnego Chicago. Stał się pionierem elektrycznych klawiatur w jazzie, wyprowadził big­-bandy na wody improwizacji totalnej, wy­dobywał z syntezatorów dźwięki skrajne, zamieniał koncerty w spektakularne show. Umiłowanie do scenicznych ubiorów, łączących kulturę antycznego Egiptu i lekko kiczowate science-fiction, stało się materiałem na film („Space Is The Place”) i inspirację do kolejnych pokoleń, znaną pod nazwą „afrofuturyzm”.

Ale niezależnie z której planety muzyk by przybył, każdy podlega pewnym prawom. I tak twórczość Ra również zatoczyła koło. Gdy 7 grudnia 1986 roku dotarł do Kalisza, usłyszeć można było tylko echa jego awangardowych wojaży. Za to wciąż prowadził pełen wirtuozów bigband, obdarzony zdolnością płynnego manewrowania między blue­sem, standardami i czystym jak złoto free. Ale skąd ci kosmici się znaleźli w Kaliszu? Od 1974 r. w mieście w zachodniej części polski odbywał się Festiwal Pianistów Jazzowych. W roku 1986 gwiazdami był kwartet Dona Pullena i George’a Adamsa oraz właśnie Sun Ra. Z opóźnieniem dotarli z po­znańskiego lotniska do kaliskiej sali, wchodząc po supporcie Young Power, tria Dutkiewicz, Cudzich, Bartkowski i Walk Away.

Trwający przeszło 80 minut koncert (a przynajmniej tyle zostało zapisane na taśmie) rozpoczyna klasyczne dudnienie etnicznych bębnów i solo na kontrabasie. Gdy intro dobiega końca, rozpoczyna się ognista feeria wszystkich dęciaków (i pomruki syntezatora), pogrążonych w typowym dla Arkestry transie. To Discipline 27-II – stały element w koncertach grupy z chwilą na radykalną improwizację. I, niestety, jedyną w tym stylu. Resztę koncertu zdominowały bigbandowe brzmienia, swing i blues – ale jak zagrane!

Swingujące Children of the Sun prowadzi niemal wyłącznie barytonowy saksofon, klaskanie i śpiew, z gospelowym powtarzaniem kolejnych fraz. Z  tanecznej atmosfery tylko na chwilę wytrąca nas balladowe, improwizowane solo na fortepianie Ra, by powrócić do tematu Yeah Man! Fletchera Hendersona, utworu jeszcze z lat 30.! Przy drugiej, już bardziej rozmarzonej improwizacji na pianie włącza się saksofon, a później nieśmiało garść przeszkadzajek, w towarzystwie jednej z klawiatur Ra. Po czym znów Arkestra urządza kolejną, udaną lekcję jazzowej prehistorii, wraz z bluesowym tematem, którego nazwy nie udało się ustalić (Untitled z momentami mało precyzyjnym klaskaniem widowni).

Koncert wieńczą trzy klasyki – I’ll Never Be the Same, Prelude to a Kiss oraz Mack the Knife. Bigbandowa potęga Arkestry ponownie daje o sobie znać, tu i tam wstawiając mniej ortodoksyjne, bardziej szalone solówki (ta energia w Prelude!). A skoro klasyka, to musi być i śpiew – tego też nie brakuje, potężny wokal w stylu Lou­isa Armstronga przychodzi w ostatnim utworze. Orkiestra nie stopuje, a – zgodnie z relacjami świadków – co chwila tańczy czy krąży po scenie i widowni.

Choć był to pierwszy występ Ra w Polsce i tak spektakularne wydarzenia nie zdarzały się w PRL często (dość powiedzieć, że lider wystąpił w tej samej „czapce”, co na okładce płyty), pamięć o koncercie i jego zapisie na długie lata się zatarła. Fascynującą drogę do odnalezienia najpierw zdjęć, a potem taśmy, opisuje w booklecie Sebastian Jóźwiak. Część historyczna jest nie mniej ciekawa od tej współczesnej. Nielegalnie nagrany miks z konsoli nie mógł ot tak trafić na rynek.

Droga na winyl nie była łatwa – od problemów z wydobyciem taśmy z Kalisza, przez perypetie z legalizacją towaru (oficjalny prawnik Sun Ra przez miesiące nie miał czasu, aby odesłać do oficyny ręcznie podpisany kwitek ze zgodą na dalsze prace), po przewóz delikatnych taśm do Anglii.

Historia szczęśliwe zatoczyła koło, a pamięć o wydarzeniu i fotografie zostały uwiecznione w tak luksusowy sposób, że niejeden zachodni label może się zawstydzić. 


Autor: Barnaba Siegel

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm