Wytwórnia: ECM 2176

Mirror

Charles Lloyd Quartet

  • Ocena - 4

I Fall in Love Too Easily; Go Down Moses; Desolation Sound; La Llorona; Caroline, No; Monk’s Mood; Mirror; Ruby, My Dear; The Water Is Wide; Lift Every Voice and Sing; Being and Becoming; Tagi
Muzycy: Charles Lloyd, saksofon tenorowy i altowy; Jason Moran, fortepian; Reuben Rogers, kontrabas; Eric Harland, perkusja

„Jego gra jest niezwykle piękna. W jego muzyce zawiera się wszystko, czego doświadczamy jako istoty ludzkie. Odnoszę wrażenie, że posiadł on olbrzymią jazzową mądrość, która przyciąga do niego najlepszych z najlepszych muzyków” – tak komplementuje bohatera omawianej płyty sam Ornette Coleman.

Charles Lloyd, który 15 marca skończył 72 lata, to wciąż wielki jazzowy lider i wybitny saksofonista, który rzeczywiście, jak mało kto, „ma nosa” do muzyków. Dziś otacza go trio: Moran/Rogers/Harland. „Mirror” jest pierwszym studyjnym albumem tego kwartetu, który – jak pamiętamy – wyśmienicie sprawdza się w warunkach koncertowych. Debiutanckie dzieło tego składu – „Rabo de Nube” – powstało przecież na żywo i w niejednej ankiecie zostało okrzyknięte jazzowym albumem roku 2008.

Dostajemy więc kontynuację tej znakomitej koncertowej płyty, w nasze ręce trafia dalszy ciąg przygody Charlesa Lloyda z jego nowym  zespołem. O tym, jak wiele dzieli tu lidera od reszty, może świadczyć fakt, że gdy pod koniec lat 60. Lloyd nagrywał swoje przełomowe albumy – żadnego z tych trzech muzyków nie było jeszcze na świecie. Jason Moran – moim zdaniem najjaśniejszy punkt tego kwartetu – wspomina, że gdy jako młody człowiek zaczynał interesować się jazzem, jego ojciec namawiał go do posłuchania właśnie płyty Lloyda z roku 1967 „Forest Flower”.

Dziś grają obok siebie, na jednej scenie, i trzeba przyznać, że robią to naprawdę wspaniale. Na płycie „Mirror” znalazło się kilka tematów, które Lloyd grywa od lat, ale tym razem postanowił nadać im nieco inny kształt. Jak choćby dwóm głęboko i subtelnie potraktowanym kompozycjom Theloniousa Monka: Monk’s Mood i Ruby, My Dear. Proszę też koniecznie posłuchać wyrafinowanych pomysłów samego Lloyda: Being and Becoming albo Desolation Sound – brzmią niczym stare songi śpiewane przez przodków saksofonisty kilkadziesiąt lat temu.

Warto dodać, że wydaniu albumu towarzyszy intensywna trasa koncertowa kwartetu Lloyda, trasa, która już w listopadzie zaprowadzi tych amerykańskich muzyków do Europy, w tym także do Polski! Takiego koncertu nie wolno nam przegapić.

Autor: Przemek Psikuta

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm