Wytwórnia: ECM 2203

Mistico Mediterraneo

Paolo Fresu, A Filetta, Corsican Voices, Daniele Di Bonaventura

  • Ocena - 4

Rex tremendae; Liberata; Da tè à mè; Le lac; Dies irae; Gloria; Corale; La folie du Cardinal; U sipulcru; Scherzi veranili; Figliolu d’ella; Gradualis; Sanctus
Muzycy: Paolo Fresu, trąbka, fluegelhorn; Daniele Di Bonaventura, bandoneon; grupa wokalna A Filetta: Jean-Claude Acquaviva, seconda; Paul Giansily, terza; Jean-Luc Geromini, seconda, José Filippi, Jean Sicurani, Maxime Vuillamier, Ceccè Acquaviva, bassu

Z przebogatego skarbca śródziemnomorskich kultur muzycznych jazzmani czerpią nie od dziś, że wspomnę flamenco z Andaluzji, którym chyba najwcześniej zainspirował się Lionel Hampton (1956), a po nim Miles Davis (1959), Chick Corea (1971) i inni. Również europejscy muzycy jazzowi zainteresowali się tym niezwykłym rejonem, a dlaczego „mistycznym”? Zważmy, że nad brzegami Morza Śródziemnego powstały dwie spośród największych religii świata, a trzecia – w bliskim sąsiedztwie...

W 1967 r. szwajcarski kompozytor i pianista George Gruntz nagrał płytę „Noon In Tunesia”, łącząc dźwięki swego kwintetu z przejmującym śpiewem i grą Beduinów z Afryki północnej. Don Ellis studiował folklor Grecji i Bułgarii. Pod wrażeniem muzyki tureckiej Dave Brubeck skomponował Blue Rondo á la Turk. W następnych dziesięcioleciach próby syntezy jazzu z muzyką etniczną i folklorem swego kraju podjęli Włosi (np. Gianluigi Trovesi czy Paolo Damiani); zaczęto lansować pojęcie „jazzu o śródziemnomorskim zapachu”.

Szczególną rolę w tych próbach odegrali jazzmani z Sardynii – Marcello Melis, Paolo Fresu, Enzo Favata i inni. Na tej wyspie dotrwała do naszych czasów tradycja muzyczna sięgająca dwu, a może nawet trzech tysięcy lat wstecz – mam na myśli do dziś używany, również w kontekście jazzowym, instrument launeddas, jak i osobliwy śpiew polifoniczny wykonywany po sardyńsku, zwykle przez męskie kwartety wokalne zwany su tenores. Istnieją dwie odmiany tego śpiewu – sakralna i świecka; najbardziej znanymi są grupy Tenores di Bitti, di Onoferi, di Orosei, è di Santulussurgiu.

Niektóre miałem okazję poznać: to wspaniała emanacja kultury pasterskiej na Sardynii – słychać w tym śpiewie beczenie owiec, ryk krów, szum wiatru, a tematyka utworów jest różnorodna: epicka, miłosna, satyryczna, związana z lokalnymi świętami i świętymi. UNESCO wciągnęła muzykę su tenores na listę światowego dziedzictwa kulturowego.

Polifoniczny śpiew jest uprawiany od wieków także na sąsiedniej Korsyce; najbardziej znany i artystycznie wyrafinowany zespół tego nurtu to A Filetta, działający od 1978 r. męski septet. Wszelako podstawę korsykańskiej polifonii wokalnej stanowią trzy głosy, a mianowicie secunda („wiedza”), czyli głos prowadzący, terza („piękno”), czyli głos najwyższy i bassu („siła”), głos najniższy. A Filetta (filetta to rodzaj korsykańskiej paproci) śpiewa po korsykańsku oraz po łacinie utwory tradycyjne (sakralne i świeckie), jak i własne. O ile sardyńskie su tenores są głęboko zanurzone w tradycji, o tyle Paproć nie stroni od eksperymentów.

W styczniu 2010 r. Manfred Eicher zaprosił do ArteSuono Studio w Udine A Filettę i dwu Włochów: wspomnianego już sławnego trębacza, kompozytora i lidera Paola Fresu, który jako syn pasterza zna rodzimy śpiew polifoniczny od podszewki, i mniej znanego, ale znakomitego wirtuoza bandoneonu Daniela Di Bonaventurę, muzyka klasycznego, rozmiłowanego w improwizacji; efekt jest taki, że po pierwszym wysłuchaniu płyty chce się do niej powrócić, i to nie raz.

Stronę jazzową „zapewniają” Fresu i Di Bonaventura, zwłaszcza ten pierwszy, dodając do czasem dramatycznej (na pograniczu histerii), czasem melancholijnej, bądź sentymentalnej narracji A Filetty urzekające linie melodyczne (np. w kompozycjach Da tè à mè), barwą i napięciem mocno przypominające Davisa, Cheta Bakera i... Enrico Ravę. Zestawienie trąbki z bandoneonem okazuje się bardzo trafne pod względem barwowym, co możemy zauważyć w utworach granych w duecie tylko przez tych dwu muzyków (Corale i Sanctus Di Bonaventury), bądź w ich improwizowanych dwugłosach w ramach utworów chóralnych. Fresu elektryfikuje swoją trąbkę kilkakrotnie, m.in. w kompozycjach Rex tremendae Jeana-Clauda Acquavivy, Le lac i Gloria, przez co wzbogaca barwy i dynamikę. Stosowana bywa technika nakładkowa.

W niektórych utworach interwencje Fresu i Bonaventury są minimalne, w La folie du Cardinal nie ma ich wcale. Zdecydowanie uderzane przez Paproć akordy brzmią bogato i nowocześnie, choć nie tracą kontaktu z tradycją. Echa „Sketches Of Spain” odzywają się w Dies irae. Wirtuozowsko radzi sobie septet z trudną harmonicznie Glorią. Do najciekawszych na płycie należy niezwykle ekspresyjny utwór Le lac Bruno Coulaisa, na kanwie mantry tybetańskiej „Om Taré Tûtaré Tûré Soha”.

Nie jestem niestety Mozartem i nie potrafię szybko i ze słuchu rozpisać siedmiu głosów Paproci, by móc je przeanalizować, co uczyniłoby tę recenzję bardziej fachową (przypominam, że 12-letni Amadeusz wysłuchał w Kaplicy Sykstyńskiej dwa razy 9-głosowego Miserere Allegriego i już wiedział wszystko...). Również przydałoby się bym znał łacinę i korsykański, a przynajmniej francuski, na który przetłumaczono teksty w broszurce informacyjnej: mógłbym wtedy docenić (i ocenić) poetycką ich zawartość. Ale nic to: zapewniam, że i bez tej wiedzy warto zaznajomić się z tą płytą.

Autor: Krystian Brodacki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm