Wytwórnia: Multikulti Project MPJ 020

#26; Interlude 1; #24; Interlude 2; #27; Interlude 3; #28; Interlude 4; # 23; Interlude 5; Diuna

Muzycy: Mikołaj Poncyljusz, gitara; Radek Nowak, trąbka; Bartosz Tkacz, saksofon tenorowy; Adam Prokopowicz, kontrabas; Jakub Kinsner, perkusja

Recenzję opublikowano w numerze 12/2016 Jazz Forum.


Numbers

HoTS

  • Ocena - 4

HoTS, czyli Harmony of the Spheres. Warszawski zespół prowadzony przez gitarzystę i kompozytora Mikołaja Poncyljusza zaczerpnął swoją nazwę z pism starożytnego matematyka i filozofa Pitagorasa, który twierdził, że poruszające się po swych orbitach ciała kosmiczne wytwarzają muzykę – niesłyszalną dla ludzkiego ucha, ale istotną dla życia wszechświata.

To ładna, poetycka otoczka muzycznej działalności zespołu, który doczekał się drugiej płyty niespełna półtora roku po fonograficznym debiucie. I nie tylko otoczka, a raczej konsekwentnie realizowane motto. Drugi album HoTS pokazuje, jak ważne jest dla zespołu przywiązanie do harmonijnego brzmienia, wypracowanego podczas wielu prób i koncertów, wolnego od hałaśliwości i przypadkowości. To jest ten rodzaj muzyki – przy całej jej otwartości i wewnętrznej zmienności – która ma absorbować uwagę słuchacza i koić jego skołatane nerwy.

Już na debiutanckim krążku słychać było, że Poncyljusz, autor wszystkich kompozycji, ma zdolność do układania utworów z jednej strony bardzo melodyjnych i nastrojowych, z drugiej zaś nieoczywistych w swojej strukturze, pisanych, mam wrażenie, jako fragmenty suity nieustannie rodzącej się w wyobraźni autora.

Tym razem, rozszerzając instrumentarium (kwartet zmienił się w kwintet z udziałem saksofonisty), Poncyljusz jeszcze bardziej podkreślił swoją skłonność do dłuższej narracji i zrezygnował z tytułowania utworów, są wyłącznie numery i rozdzielające je interludia (czyli w pełni improwizowane, krótkie solówki wszystkich po kolei członków zespołu).

Mamy do czynienia z albumem koncepcyjnym, niespieszną opowieścią, opowiadaną półszeptem przez wrażliwych artystów. Skojarzenia z minimalistyczną estetyką ECM są oczywiste, ale, mam wrażenie, od niezliczonych produkcji Manfreda Eichera płytę „Numbers” odróżnia… pogoda ducha jej twórców. W tej krainie zawsze świeci słońce, nawet jeśli kunsztownie napisane melodie rozpływają się w swobodne impresje i nawet jeśli solidna, jazzowa pulsacja ustępuje, by tak rzec, celebracji chwili, która może i krótka, za to jest po prostu piękna.

Autor: Adam Domagała

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm