Piekarskie Wieczory Bluesowe Vol. 3


Jeszcze kilka lat temu Piekary Śląskie w świadomości sympatyków jazzu czy rocka nie budziły żadnych emocji. Miasto kojarzono głównie z kultem religijnym i typowo śląskim, przemysłowym krajobrazem. Na początku 2005 roku Piotr Zalewski został wybrany dyrektorem ośrodka kultury „Andaluzja”. Od tej chwili, z miesiąca na miesiąc, okazywało się, że niemożliwe jest możliwym.

OK „Andaluzja” to – z urzędniczego punktu widzenia – po prostu kolejny, dzielnicowy dom kultury, jakich w Polsce wiele. Tyle że większość z nich pojmuje upowszechnianie kultury jedynie jako organizację kilku festynów w przeciągu roku... Na tym tle „Andaluzja” jawi się jako ośrodek nietypowy. Z budżetem, który innym placówkom tego typu wystarcza jedynie na jedną, dwie imprezy rocznie – tutaj organizuje się ich kilkadziesiąt (!) w skali roku. Obok imprez o charakterze lokalnym, scenę ośrodka odwiedziło już wiele gwiazd – bluesowych, rockowych i jazzowych. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo przy niewygórowanych cenach biletów sala ośrodka jest często wypełniona po brzegi, a ludzie – są po prostu głodni możliwości obcowania z dobrą muzyką.

Ośrodek gościł u siebie niemal wszystkich znaczących artystów bluesowych z całej Polski (w cyklu „Piekarskie Wieczory Bluesowe”), jak i wielu spoza granic kraju (Vance Kelly, Earl Green, Paul Lamb, Phil Guy, John „Broadway” Tucker, Melvin Taylor, Candy Kayne, Big Joe Turner (by wymienić tylko tych ważniejszych). Grali tutaj Alan White (Yes) i Carl Palmer (Emerson, Lake & Palmer). Grał Billy Cobham – wspólnie z Dave’em Samuelsem i Stefanem Rademacherem. Grał Pat Mastelloto i Trey Gunn – czyli sekcja rytmiczna King Crimson – jako TU Band. Grał Virgil Donati, wspólnie z Tonym MacAlpinem (obaj z Planet X) i Mitchellem Formanem (Mahavishnu Orchestra). Obok gwiazd zachodnich występowało wielu polskich artystów – trio Apostolisa Anthimosa, Krzak (raz z Andrzejem Ryszką, raz z Krzysztofem Ścierańskim), a bracia Jan i Józef Skrzekowie nagrali tu swój wspólny album – w lutym tego roku. Koncerty odwiedza mnóstwo publiczności – poza słuchaczami z Piekar i całego Śląska, przyjeżdżają niekiedy specjalnie z Wrocławia, Opola, Krakowa, Białegostoku (!), ale i z Niemiec, Austrii, Czech czy Słowacji!

Miałem okazję uczestniczyć w wielu koncertach organizowanych przez ośrodek i muszę przyznać, że atmosfera, jaka panuje na koncertach, naprawdę jest wyjątkowa. Mimo siermiężnego wystroju budynku i skromnego zaplecza technicznego (o odmianę tego stanu „Andaluzja” stale walczy), każdy koncert jest niesamowitym przeżyciem, swoistą interakcją pomiędzy publiką a muzykami. Artyści czują się jak w domu, chcą tu wracać na kolejne występy (i wracają!). Kluczem do sprawy jest chyba to, że Piotr Zalewski – dyrektor ośrodka – jest przede wszystkim wielkim pasjonatem tego co robi. Potrafi wokół siebie zebrać osoby, które myślą podobnie – zarówno wśród współpracowników, jak i słuchaczy. Potrafi niezwykle rozgrzać atmosferę na koncertach, jest obecny w kilku miejscach jednocześnie – to prawdziwy wulkan niespożytej energii i pomysłów. Wśród tych pomysłów znalazł się również ten, by dokumentować działalność ośrodka za pomocą płyt CD.

„Piekarskie Wieczory Bluesowse Vol. 3”  to tytuł płyty kompaktowej, którą otrzymują teraz prenumeratorzy JAZZ FORUM. W serii pod tą nazwą ukazały się wcześniej dwa albumy, „Vol. 1” i „Vol. 2” (ten drugi dwupłytowy), z utworami wykonawców koncertujących w Ośrodku Kultury „Andaluzja” w Piekarach Śląskich, który od kilku lat przejawia niezwykle dynamiczną działalność, prezentując głównie artystów bluesowych i rockowych, ale coraz śmielej wchodząc także w rejony jazzu. Tę barwną i różnorodną stylistycznie kompilację otwiera Krzak ze swoim „klasycznym” Bluesem E-dur. Skrzypce Jana Błędowskiego nic nie straciły ze swojej świeżości i błysku, a zaproszony do wspólnego grania Krzysztof Ścierański dodał grupie niezwykłej energii. Blues jeszcze powraca na koniec płyty. I za sprawą Bruce’a Feinera, i za sprawą Livin’ Blues Xperience, którego Black Night niczym klamra spaja całość.

Nowe i intrygujące brzmienie proponuje Muariolanza – zespół, którego poczynania od pewnego czasu śledzę i podziwiam za konsekwencję. Prezentują muzykę, którą określają mianem ambient-jazzu. Słychać w niej echa gitarowej psychodelii końca lat 60., jak i modnego w ubiegłej dekadzie acid-jazzu. Wszystko to obficie „podlane” samplerami, syntezatorami i innymi generatorami syntetycznych dźwięków oraz intrygującymi, absurdalnymi nieco tekstami Marcina Babko.

W tej samej przegródce możnaby zmieścić Fandango TU Band. Perkusista Pat Mastelotto, korzystający zarówno z akustycznej, jak i elektronicznej perkusji oraz Trey Gunn – grający na 10-strunowej Warr Guitar – kojarzeni są głównie z zespołem King Crimson. Pod nowym szyldem proponują otwarte formy, przywołujące na myśl serię tzw. ProjeKcts, jakie powstawały w ramach King Crimson ponad dekadę temu. Podstawę stanowią wcześniej przygotowane loopy i samplowane dźwięki, które stanowią tło do żywych improwizacji. Wiadomo, że nie jest to jazz sensu stricte, ale struktura kompozycji i sposób myślenia, jaki towarzyszy muzykom jest jak najbardziej adekwatny do tytułu kompilacji.

Z zupełnie innej strony prezentuje się rozkołysany Funk de Nite – pokazując, jak blisko od jazzu czy soulu do współczesnej kultury hip-hopowej. Oparty na przyjemnym groovie Body Music pochodzi z albumu „J-5”, nagranego wspólnie z europejską „Lady Miles” – Saskią Laroo. W Andaluzji jednak zamiast niej z zespołem pojawił się na scenie Christoph Titz – więc także i jego kompozycja znalazła się na naszej płycie. Magic to tytułowy utwór z jego ostatniej płyty – delikatny, rozmarzony, ale intrygujący za sprawą solowej partii trąbki – dość agresywnej, nietypowej, wyjętej jakby z zupełnie innej opowieści. Z pogranicza rocka i jazzu (ze wskazaniem na ten drugi świat) jest Don’t Be Groove Gorczyca Fusion Band. Forma prosta, ale przyciąga uwagę – choćby ciekawymi improwizacjami gitary. Wyższy stopień komplikacji – głównie w warstwie rytmicznej – proponuje Tony Royster Jr. Ten młody, doskonały perkusista postawił na kompozycje o gęstej strukturze, chętnie wybiegając w nieparzyste metra. Są one jed-nak traktowane bardziej rockowo niż jazzowo – miast swingu mamy wirtuozerską technicznie precyzję.

Zaskoczyć niektórych może Lester Kidson. Ten – proszę się nie dać zmylić – polski gitarzysta (tyle, że mieszkający w Kanadzie) kojarzony jest przede wszystkim z bluesem, względnie blues-rockiem. Tymczasem Jazz Cafe on White Avenue to perełka o proweniencji zdecydowanie jazzowej. Miękkie brzmienie gitary i skromna instrumentacja naprawdę pomaga oddać klimat małych jazzowych kafejek i klubów. Po-dobne odczucia towarzyszyć mogą słuchaniu Rene Trossmana. Niezwykle ciepłe i analogowe brzmienie, do tego śpiewna partia saksofonu i organy Hammonda – składają się na obraz muzyki przesiąkniętej du-chem rhythm’n’bluesa sprzed lat. Zaskakujące jest, jak świeżo i witalnie potrafi brzmieć taka muzyka te-raz, w początkach XXI wieku.

Programu płyty dopełnia Patsy Gamble (współpracująca m.in. z Mickiem Jaggerem i Steve’em Winwoodem) w pop-jazzowej piosence Hideway oraz Carrantuohill, nasza rodzima czołówka muzyków grających irlandzki folk. Utwór Dolmen (gościnnie na fortepianie Robert Czech) pochodzi z płyty „Session, Natural Irish & Jazz”, omawianej już zresztą na łamach JAZZ FORUM. Ten przekrojowy materiał pokazuje, jak wiele się już zdarzyło w „Andaluzji”. Proszę pamiętać, że płyta dołączona do tego numeru JF to trzecie już wydawnictwo z tej serii. Trwają prace nad kolejnym, ponadto zbliża się nowy sezon. Wraz z nim nadejdą nowe koncerty, muzyczne radości i zaskoczenia. Kto jeszcze nie poznał smaku muzyki na żywo w murach „Andaluzji” – niech żałuje.

Autor: Michał Wilczyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm