Wytwórnia: MPL/Concord 88872 38690 2CD) (dystrybucja Universal)

Maybe I’m Amazed; Jet; Uncle Albert/Admiral Halsey; Another Day; Mull of Kintyre; Ebony and Ivory; Band on the Run; Live and Let Die; Say Say Say; My Valentine; Pipes of Peace; Coming Up; No More Lonely Nights; Junk; i inne

Muzycy: Paul McCartney, śpiew, gitara basowa, fortepian, gitary, perkusja; Linda McCartney instr. klawiszowe, śpiew; Denny Lane, Jimmy McCulloch, gitary, śpiew; Martin Glover, elektronika; i inni

Recenzję opublikowano w numerze 7-8/2016 Jazz Forum.


Pure McCartney

Paul McCartney

  • Ocena - 4

Antologia nagrań z post-beatlesowskiej kariery McCartneya w wyborze autorskim (bez dzieł orkiestrowych). Piosenki znamy wszystkie. Najbardziej interesująca jest więc selekcja, jakiej dokonał sam autor i wykonawca. A miał z czego wybierać…

Przekonanie, że o muzyce McCartneya napisano już wszystko, będzie mylne, dopóki ex-Beatles pozostaje aktywnym artystą. Jego stosunkowo niedawne elektroniczne nagrania w ramach duetu The Fireman były zaskoczeniem. Nikt nie wie, czym jeszcze może nas zaskoczyć Paul McCartney, bo tego nie wie on sam. Jest on twórcą o niebywałej inwencji melodycznej, jednym z największych melodyków XX wieku. I druga sprawa – McCartney żongluje wszystkimi stylami muzyki popularnej ze swobodą artysty, który sam jest muzyką popularną naszych czasów. Trudno znaleźć inspiracje nieobecne w jego dorobku.

To dorobek o nieprawdopodobnej skali. Pomijając The Beatles (choć samo „pomijanie The Beatles” brzmi jak oksymoron), McCartney nagrywał solo, z żoną Lindą, z zespołem Wings oraz pod szyldem The Fireman. Jest twórcą muzyki symfonicznej (m.in. „Oratorium Liverpoolskie”) i filmowej (m.in. „Family Way”). Co zatem wybrał sam artysta z tego dorobku? Są tu w większości przeboje, nawet te najbardziej popowe, jak Another Day czy My Love. Jest późna perła, My Valentine z 2012 roku. Są też niespodzianki, m.in. Hope for the Future z filmu „Destiny” (2015). Nie zabrakło dwóch znaczących duetów: Ebony and Ivory ze Stevie’m Wonderem i Say Say Say z Michaelem Jacksonem (oba w premierowych remiksach). A że znajdziemy tu także kiczowaty pop typu Silly Love Songs? No cóż, kicz jest także elementem muzyki popularnej, a McCartney miesza wszystko.

Nie dziwi szeroka reprezentacja albumu „Band On The Run” (1973), największego osiągnięcia artystycznego z okresu współpracy McCartneya z grupą Wings. To była tak mocna płyta, że na antologii znalazła się niemal w całości, bo słuchamy teraz i piosenki tytułowej, i utworów Jet, Mrs. Vanderbilt, Let Me Roll It oraz Nineteen Hundred and Eighty Five. Brakuje tylko uroczej ballady Bluebird. Z tego samego okresu pochodzi bodaj najlepszy numer z serii filmowej z Bondem, kompozycja McCartneya Live and Let Die nagrana z grupą Wings.

Autor: Daniel Wyszogrodzki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm