Wytwórnia: Celestis

Sanctus, Sanctus, Sanctus

Piotr Baron

  • Ocena - 3

Sanctus! Sanctus! Sanctus!; Chrystus zmartwychwstan jest; O. T. Y. O. G.; 5. What a Wonderful World; Let There Be Glory; Praise the Lord; Te Deum; Apel Jasnogórski
Muzcy: Piotr Baron, saksofony: tenorowy i altowy; Michał Tokaj, fortepian; Michał Barański, kontrabas; Łukasz Żyta, perkusja; Natalia Niemen, śpiew (6); Mieczysław Szcześniak, śpiew (2, 8); Tomas Sanchez, instr. perkusyjne; Piotr Wojtasik, trąbka

Muzyka synkopowana od swego początku odznaczała się sakralnoświecką ambiwalencją. Ilustrują to nowoorleańskie „funerals”, którym towarzyszyły orkiestry jazzowe. Jak wiemy, w drodze na cmentarz wykonywały one smętne marsze, aby w drodze powrotnej dać czadu i ofiarować zgromadzonym odrobinę radości. – Rozważanie marności tego świata i pełen witalnej siły taniec!

Z tej syntezy bierze swój początek sztuka sakralnego jazzu Piotra Barona. Dlatego na najnowszej jego płycie sąsiadują ze sobą: wręcz patetyczny Awakening i znany wszystkim z wykonania Louisa Armstronga szlagier What a Wonderful World. Naturalnie Baron nie sięga do Nowego Orleanu. Przyjęło się uważać go za saksofonistę coltrane’owskiego i taki tradycyjny „Trane” na najnowszej płycie się znalazł – myślę o Te Deum, hymnie wyraźnie inspirowanym kompozycją Spiritual wielkiego Johna.

Baron poprzednim swoim krążkiem ustawił poprzeczkę oczekiwań bardzo wysoko. „Salve Regina” to w moim mniemaniu najdojrzalsza płyta w jego dorobku. Tuż obok milenijnej Bogurodzicy. Moment religijny w obydwu idealnie został zharmonizowany z jazzowym. To znaczy otrzymaliśmy muzykę w stu procentach jazzową i jednocześnie przenikniętą religijnym duchem. Decyzja o włączeniu na Sanctus wykonywanego tekstu pieśni (Chrystus zmartwychwstan jest i Te Deum) zmienia status elementu religijnego – z inspiracji przechodzi on w deklarację. I nie wiem, czy ta zmiana wyszła muzyce saksofonisty na dobre.

Sanctus cierpi na nadmiar: nie wystarczyło Baronowi Te Deum, po nim musiał jeszcze „zaśpiewać”, rażący pobożnym konwencjonalizmem Apel jasnogórski. Ani ta kompozycja, ani jego własna Praise the Lord (o irytującej Let There Be Glory zamilczę) niczego do programu płyty nie wnoszą, niepotrzebnie obniżając jej dobry poziom. – Taki Awakening, wspaniały jazzowy poemat, zadowoli nawet słuchaczy o gustach nieco free, a O. T. Y. O. G. Rollinsa dostarczy im potrzebnej energii. Świetnie komponują się ze sobą – i to na planie zarówno estetycznym jak i teologicznym – What a Wonderful World i Te Deum: świecka pochwała widzialnego świata zostaje religijnie dopełniona i rozwinięta.

W czasach wulgarnej tandety autentyczna sztuka, której autorzy czerpią inspirację wprost z tradycji religijnej, powinna wykluczać sentymentalizm (Apel Jasnogórski) i martwy konwencjonalizm (Praise the Lord, Let There Be Glory). Przynajmniej niektóre nurty współczesnego jazzu poprzez swoją szorstkość i surowość uwiarygodniają religijne treści (David S. Ware, Charles Gayle), nadając im doniosłe znaczenie.

Autor: Maciej Nowak

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm