Wytwórnia: Agora
Genesis
Deszcz
Porządek
świata
Ederlezi
Lullaby
Ja wierzę
Rosice
Transinspiracja
On
z nią
Wy to wiecie
Muzycy:
Agnieszka Hekiert, śpiew; Konstantin Kostov, fortepian; Jerzy Małek, trąbka,
flugelhorn; Vladimir Karparow, saksofon sopranowy; Paweł Pańta, kontrabas,
gitara basowa; Cezary Konrad, perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2020
To już trzeci album w dorobku Agnieszki Hekiert, wokalistki, która swój język artystyczny kształtuje gdzieś na styku muzyki jazzowej i popularnej. „Soulnation” to zarazem jej drugi projekt zrealizowany w kooperacji z bułgarskim pianistą Konstantinem Kostovem. Kompozycje spółki Hekiert-Kostov są w moim odczuciu świeże, niebanalne i – co ważniejsze – wielopłaszczyznowe, zarówno pod względem harmonicznym, budowy formalnej utworów, jak i proponowanego pulsu. Brak szablonu, wyczuwalny w utworach, ściśle związany jest z kulturą, której świadectwem jest język artystyczny Kostova.
Zawsze zazdrościliśmy (my – muzycy) Bułgarom ich muzyki etnicznej, tak mocno oderwanej od „naszego” metrum 4/4. Nie oznacza to wcale, że wszystkie kompozycje zawarte na krążku są zamknięte w podziałach rytmicznych niepoliczalnych przez przeciętnego Polaka. Nie w tym rzecz, choć oczywiście zdarzają się, na szczęście, i takie przypadki. Hekiert i Kostov doskonale zdają się rozumieć istotę „małej formy muzycznej”, w jakiej zawarte powinny być słowa piosenki, i udaje im się zachować powiew oryginalności. No i z całą pewnością to wszystko razem „groovi”.
Teksty, których autorem w większości wypadków jest wokalistka, przekonują słuchacza o metafizycznym charakterze zachodzących w świecie zjawisk. Słowa płynące z jej ust odbiera się miejscami, jakby pochodziły z jakiejś muzycznej Księgi Rodzaju, a czasem jak autorską receptę na udany związek ludzkiej istoty z otaczającym ją światem.
W tym wykreowanym przez autorkę-wokalistkę świecie
pełnym harmonii i równowagi od czasu do czasu pojawia się jednak… dysonans.
Przyjmuje on postać niewłaściwie umiejscowionego oddechu, który sprawia, że
nierzadko śpiewacza fraza zostaje poddana defragmentacji. Moją uwagę przykuła
prozodia w utworze Genesis, obfitująca w transakcentacje. Jest
ich na tyle dużo, że zachodzi podejrzenie o pewnego rodzaju stylistyczny
zabieg, który – całkiem możliwe, że nie zrozumiałem intencji – ma odnosić się
do twórczości ludowej. Taką tezę potwierdzałby też fakt, że w późniejszych
kompozycjach nie odnalazłem aż tak wyrazistych przykładów, co wcale nie znaczy,
że ich nie ma.
Rozumiem też, że najnowszy album ma być przekaźnikiem bardzo osobistych treści
związanych z życiową refleksją autorki tekstów.
Słuchając jednak całości materiału, odnosi się wrażenie, że to nie wokalistka jest tutaj liderem dyktującym warunki, które wszak powinny wypływać wprost z jej emocjonalnego przekazu. Może wynika to z prowadzonej przez nią nieco popowej narracji, jakby „odklejającej” się od ciężaru gatunkowego, proponowanego przez muzyków z zespołu. I właśnie tę sferę, odpowiadającą za głębię, koloryt oraz dynamikę całości materiału, bierze w swoje ręce zespół złożony z samych znakomitości. Oczywiście sam fakt udziału muzyków dużego formatu nigdy nie jest gwarantem sukcesu, który zwykliśmy nazywać „grą prawdziwie zespołową”. Wszyscy oni faktycznie komunikują się w sposób niemalże „podprogowy”. Na szczególną uwagę zasługuje sekcja rytmiczna: Cezary Konrad i Paweł Pańta. Ten ostatni, zwykle kojarzony z grą na kontrabasie, miejscami realizuje swoje partie na gitarze basowej. I realizuje je naprawdę jak „rasowy” basista, tak pod względem rodzaju czy raczej sposobu prowadzenia narracji, jak i samej artykulacji dźwięku.
Jaka jest zatem najnowsza płyta Agnieszki Hekiert? Pod kątem kompozycyjnym – oryginalna, znakomicie zagrana, świetnie zrealizowana i w swoim ładunku energetycznym treściwa. W sferze przekazu emocjonalnego – raczej monochromatyczna.
Autor: Janusz Szrom