Wytwórnia: Soliton


Imago
Polok
Hana
Transatlantyk
’68
Lost Message
Dreamscape
Hana (Reprise)
Emigres


Muzycy
: Dominik Bukowski, wibrafon, kalimba; Emil Miszk, trąbka; Adam Żuchowski, kontrabas; Patryk Dobosz, perkusja


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2019


Transatlantyk

Dominik Bukowski Quartet

  • Ocena - 5

Już dawno nie było w ofercie polskiego jazzmana tak znakomitego albumu koncepcyjnego, który z jednej strony dawał nam solidną porcję znakomitej muzyki, jednocześnie zmuszając do głębokiej refleksji. „Transatlantyk” to nie dziewięć kompozycji okraszonych smakowitymi cytatami słownymi, ale dziewięć pytań o to, czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak ciężką i brzemienną w skutki jest emigracja. To akt nie tyle przeniesienia swojej życiowej aktywności za granice swojej ojczyzny, ile odcięcie podobne jak to, gdy akuszerka przecina pępowinę. To zerwanie z korzeniami, wniknięcie w nową tradycję po uprzednim wyjściu z własnej.

Dominik Bukowski nie kryje, że inspiracją stała się wizyta w gdyńskim Muzeum Emigracji. Stąd odwołania wprost do spuścizny po Witoldzie Gombrowiczu (jego głos słyszymy w kompozycji Polok, w której Bukowski zaanektował fragment wywiadu dramatopisarza udzielonego (francuskiemu dziennikarzowi i pisarzowi) Michelowi Vianeyowi w jednym z telewizyjnych programów w 1969 roku. W przywołującej bezpośrednie skojarzenie ze Sławomirem Mrożkiem kompozycji Emigranci ludzki głos staje się ważnym elementem, nie mniej jak cytowany list Mrożka do Józefa Barana czytany przez Cezarego Rybińskiego (Lost Message). Symbolicznie wypada tutaj zaa­nektowana jedyna kompozycja cudza, czyliDream­scape, dzieło kolejnego emigranta, Andrzeja Panufnika.

Jak widać, sam wątek przewodni krążka nie jest lekki, łatwy i przyjemny. Tak jest i z samą muzyką, tyle, że to, co nie jest w niej łatwe i lekkie, dla oczekującego solidności i pewnej innowacyjności, jest właśnie przyjemne.

„Transatlantyk” jest albumem, o którym nie można pisać jako o zbiorze kolejnych tematów, każdorazowo samoistnych – odrębnych. To opowieść. To nawet nie collage rozdziałów – nowel, ale przemyślana forma. Choć za całość odpowiada lider, to muzyka rozpisana jest w sposób naturalny, niejako na głosy.

Oczywiście, nad wszystkim dominuje wibrafon Bukowskiego, brzmieniem przywodzącym na myśl najlepsze dokonania Gary’ego Burtona, jednak każdy z kompanów ma swoją ważną kwestię. I może o to chodziło, aby dać jazzfanom dramat w sensie literackim, w którym zamiast wypowiadanych kwestii dostajemy frazy? Nie wiem, mierzę się z tą płytą od kilku tygodni. Zawsze mnie porusza, stawia jakieś pytanie, nie dając odpowiedzi. I o to w sztuce chodzi.

Jeśli szukacie czegoś, co Was poruszy, sięgnijcie po ten album. Jeśli szukać taniej rozrywki, porzućcie wszelką nadzieję.


Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm